Para młoda przyleciała na wesele helikopterem. "Wszyscy wyjęli telefony komórkowe"
Dobra muzyka, pyszne jedzenie, doborowe towarzystwo i parkiet do tańca. Czy nie tego trzeba, aby świetnie się bawić na weselu? Jak się okazuje, dla niektórych to za mało. Wiele par młodych dwoi się i troi, aby zapewnić rozrywkę swoim gościom. Niektóre z atrakcji wprowadzają weselników w osłupienie.
31.08.2021 16:29
– Zostałam zaproszona na wesele jako gość. Samo przyjęcie było bardzo tradycyjne: polskie jedzenie, stół wiejski, lody na deser. Poza tym orkiestra, tort i podziękowanie dla rodziców o północy. Największe show było jednak przed wejściem na salę weselną. Z kościoła do dworku, w którym odbywała się impreza, para młoda przyleciała helikopterem – opowiada WP Kobieta Elżbieta.
Państwo Młodzi przesadzili?
– Ja i mój partner byliśmy zdziwieni, wręcz w szoku. Odległość jaką przelecieli młodzi to zaledwie 15 kilometrów. Wrażenie i tak było ogromne. Żadna z zaproszonych osób nie spodziewała się takiego wejścia – wyznaje kobieta. Dodaje, że praktycznie wszyscy goście wyjęli telefony, aby sfotografować i nagrać nowożeńców. – Część gości z przymrużeniem oka potraktowała pomysł państwa młodych, większości się spodobał – wyjaśniła 59-latka.
Jak się okazuje, lot helikopterem jest aktualnie bardzo pożądany przez przyszłe pary młode. Konsultantka ślubna Ilona Jabłońska tłumaczy, że wielu jej klientów dopytuje o tę formę transportu na salę. – Helikopter jest teraz w trendzie. Nawet ostatnio jedna z par młodych, z którą współpracowałam, intensywnie zastanawiała się nad przylotem na przyjęcie. Ostatecznie odstraszył ją wysoki koszt atrakcji - ponad 3,5 tysiąca złotych – mówi właścicielka firmy Magic Day Wedding & Event Planners.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jak wyjaśniła Ilona Jabłońska, nowożeńcy wybrali inną ekstremalną atrakcję. Przypłynęli na swoje wesele motorówką.
– Obiekt, w którym zaplanowali wesele, znajdował się nad brzegiem jeziora, więc była taka możliwość. Goście czekali nad wodą zaciekawieni, czuli, że za chwilę coś się wydarzy, ale nie mieli pojęcia, co to będzie. Jak zobaczyli w oddali motorówkę, a w niej młodych, wiwatowali i bili brawo – opowiada konsultantka ślubna, która stara się spełnić wszystkie oczekiwania klientów.
Sesja z koniem andaluzyjskim
Kilka tygodni temu głośno było o ślubie Joanny Opozdy i Antka Królikowskiego. Para pozowała do zdjęć z koniem andaluzyjskim. Jak tłumaczy Jabłońska, to atrakcja, która również intryguje przyszłych nowożeńców. Koń andaluzyjski pochodzi z Półwyspu Iberyjskiego, jest jedną z najsławniejszych ras z Hiszpanii.
– Współpracowałam z parami, które zdecydowały się na sesję z koniem andaluzyjskim. Do zdjęć pozują też goście. Oczywiście taka sesja trwa krótko, bo chodzi tu o komfort zwierzęcia – tłumaczy wedding plannerka.
Pokaz gimnastyczki, alpaki i ogród japoński. Czy może tradycyjna, polska biesiada?
Ekspertka od organizacji wesel wyznaje, że do nietuzinkowych atrakcji należą aktualnie alpaki na weselu. – To "maskotki" weselne. Te zwierzęta lubią przebywać w towarzystwie człowieka. Współpracuję z fundacją, która zarobione w ten sposób pieniądze przeznacza na wyżywienie dla alpak. Goście robią sobie zdjęcia ze zwierzętami, sesje plenerowe. Oczywiście jest to ogromna atrakcja dla dzieci – mówi Ilona Jabłońska.
Dalej wymienia, że często spotyka się z prośbami o zorganizowanie pokazu gimnastyczek czy minikoncertu znanej gwiazdy. Jej ostatnie niecodzienne zamówienie to dekoracja sali w stylu japońskim. Ocenia, że dawniej organizatorzy patrzyli na to, co preferują goście, dziś chcą, aby ich impreza choć w pewien sposób nawiązywała do ich związku. Na przykład aktualnie konsultantka organizuje przyjęcie dla pary, która zakochała się w Japonii. Na ich imprezie będzie zatem ogród inspirowany Krajem Kwitnącej Wiśni.
Z kolei drużba weselny Łukasz Mikulski opowiada, że jego klienci stawiają na tradycję i cenią sobie biesiadę przy stole. Przyznaje też, że na porządku dziennym są na weselach pokazy fajerwerków, pokazy taneczne czy przyjazd pary młodej dorożką, samochodem sportowym czy motocyklem.
- Te pary młode, które nas zatrudniają, stawiają przede wszystkim na klimat typowo tradycyjny. My rozkręcamy gości siedzących przy stołach, czyli biesiadujemy. Wychodzimy do ludzi. Słyniemy z energii i poczucia humoru. Naszym klientom podoba się, że robimy show przed domem panny młodej. Rodzina się cieszy, bo w całej wsi słychać, że jest wesele – tłumaczy wodzirej.
Mówi, że jest w stanie rozkręcić imprezę zarówno na 100 osób, jak i przyjęcie na 500 osób. Ocenia, że najlepsze wesela to takie, na których ludzie chcą się bawić i tańczyć. Zaznacza, że w pandemii, na małych przyjęciach, ludzie bali się odchodzić od stołów z powodu wirusa. – W tym roku bawią się, jak dawniej, na całego – kwituje.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl