Wesela bez zdjęć? Coraz więcej par decyduje się na taką opcję
Ślub i wesele to dla wielu najważniejszy dzień w życiu. Nic dziwnego, że chcemy, aby wszystko poszło po naszej myśli. W dobie mediów społecznościowych ciężko ukryć jakąkolwiek wpadkę, dlatego coraz więcej nowożeńców decyduje się wprowadzić zakaz upubliczniania fotografii z ich przyjęcia.
Ostatnio w świecie celebrytów odbyło się ważne wydarzenie. Dyrektor programowy TVN Edward Miszczak poślubił aktorkę Annę Cieślak. Na długo przed weselem pojawiła się informacja, że para młoda chce, aby każdy z gości powstrzymał się przed publikowaniem zdjęć.
Jednak nie tylko ludzie z pierwszych stron gazet chcą zapanować nad wszechobecną manią relacjonowania w Internecie. Milena Poznańska podjęła taką decyzję po tym, gdy zobaczyła w sieci filmiki ze ślubu przyjaciółki.
- Mam wrażenie, że niektórzy tylko czekają, żeby uwiecznić przypałowe sytuacje. Na weselu przyjaciółki jej kuzyn zrobił zdjęcia z krojenia tortu. Nie szło im zbyt dobrze, Aśka pobrudziła sukienkę. Co z tego, że sytuacja została opanowana, skoro i tak chłopak wrzucił zdjęcia do sieci. Później jeszcze jakiś wujcio odpalił na Facebooku relację na żywo z oczepin. Wszystko tam było: pijani faceci wymachujący rękami tak, że widać zapocone koszule, pan młody zsuwający zębami podwiązkę z nogi panny młodej, fałszujące ciotki – wylicza.
Milena czuła zażenowanie oglądając rano zapis, dlatego uznała, że nie dopuści do podobnych sytuacji i na każdym z zaproszeń było zdanie: "Telefony nie będą Wam potrzebne. O zdjęcia zadba fotograf".
- Nie wszyscy zrozumieli, co miałam na myśli. Nie obyło się bez złośliwych uwag, że "gwiazdorzę", ale nie przejmowałam się. To ja miałam być zadowolona – dodaje.
Prywatność ponad wszystko
Innym powodem, dla którego panny młode proszą o niepublikowanie fotografii, jest chęć zachowania wspomnień tylko dla siebie i najbliższych. - Można przecież robić zdjęcia dla siebie, ale nie trzeba mówić całemu światu, gdzie się jest i kiedy. Ludzie już zapomnieli, że można gdzieś być towarzysko i nie dodać relacji czy filmu – mówi nam Martyna Górecka.
Kobieta poruszyła ten temat jeszcze przed weselem i każdy gość zrozumiał prośbę. Dodatkowo w umowie z fotografem zastrzegła zakaz publikacji. – W sieci nie ma ani jednego zdjęcia ze ślubu czy przyjęcia. Wystrój wymagał ode mnie kreatywności i sporo kosztował. Nie chciałam, żeby ktoś później zgapił dekoracje czy moją stylizację – wyjaśnia. - Wiem, że XXI wiek nie ma nic wspólnego z prywatnością, ale szanujmy się – dodaje.
Nie wszystkim podoba się prośba nowożeńców, jednak warto ją uszanować. Niektórzy dzięki temu uchronią się przed problemami.
Pochodząca z Bytomia Patrycja miała ślub ponad trzy lata temu i do dzisiaj czuje się po części winna włamania do domu rodziców męża. – Goście wrzucali do Internetu zdjęcia nie tylko z wesela, ale też z wyprowadzania nas z domów rodzinnych. Było widać, w którym bloku mieszka Maciek, nawet cyferkę na drzwiach wejściowych przypadkowo uchwycili. A że drzwi wtedy jeszcze były stare, bez zabezpieczeń, to łatwo ktoś się włamał. Ukradł nowiutki telewizor i mikrofalówkę – opowiada nam.
- Oczywiście, złodziej niekoniecznie musiał być z Facebooka, ale na pewno publikowanie zdjęć w mediach społecznościowych sprzyja takim sytuacjom – twierdzi Patrycja.
Informacja o weselu może trafić również do wiadomości osób, z którymi państwo młodzi nie mają dobrych stosunków. Niektórzy nawet do dnia ślubu są skonfliktowani z byłymi partnerami i w obawie, że ktoś popsuje im tak wyjątkowy dzień, wolą trzymać go w tajemnicy.
Konkretnie, ale z taktem
Goście zrozumieją prośbę nowożeńców, jeśli przedstawimy ją w odpowiedni sposób. Rozkazy w stylu: "Nie możecie publikować naszych zdjęć" czy "Prosimy włączyć telefony" mogą pozostawić niesmak. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest subtelne przemycenie prośby jeszcze na zaproszeniach lub umieszczenie informacyjnej tabliczki przed wejściem do kościoła czy restauracji.
Dokładnie tak zrobiła Jagoda. – Przyczepiliśmy taką informację na tablicy ogłoszeń, tuż przed wejściem do kościoła. Ksiądz zgodził się pod warunkiem wyraźnego zaznaczenia, że to jest nasz pomysł, a nie jego wymóg – opowiada.
Bliscy kobiety początkowo byli sceptycznie nastawieni. Koleżanki wyśmiały jej pomysł, dziwiąc się, dlaczego przyszła panna młoda nie chce, żeby goście chwalili się jej szczęściem. –Zrozumiały w kościele, gdzie jedna z ciotek prawie weszła przed fotografa i wołała: "Jagódka, tutaj się spójrz" – wspomina.
- Trudno, albo nie przeczytała tego, albo nie zrozumiała. Na szczęście inni dostosowali się do prośby – mówi nam zadowolona Jagoda. - Poza tym cenię sobie prywatność i nie chciałam, żeby ktoś nieżyczliwy popsuł mi ten dzień, a z mediów społecznościowych łatwo dowiedzieć się wszystkiego – zauważa.
Wszystkie panny młode, które poprosiły gości o niepublikowanie relacji z ich ślubów i przyjęć, podkreślają, że czym innym jest dyskretne zrobienie nowożeńcom kilku zdjęć i zachowanie ich na pamiątkę w telefonie. Przyznają, że to pewnego rodzaju forma zabezpieczenia na wypadek, gdyby fotografowi popsuł się sprzęt lub przytrafiło inne nieszczęście.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.