ModaParyskie reminiscencje i o ratowaniu przyjaciół

Paryskie reminiscencje i o ratowaniu przyjaciół

Styliści mogą odetchnąć, asystenci makijażystów porządkować pędzle, fryzjerzy złapać w płuca coś więcej niż dym papierosowy i opary lakieru do włosów, natomiast projektanci i ich dwór – mogą zacząć podliczać koszty i księgować pierwsze zamówienia. Skończył się bowiem czas modowych bachanaliów - paryski tydzień mody.

Paryskie reminiscencje i o ratowaniu przyjaciół
Źródło zdjęć: © AP

11.10.2010 15:20

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Styliści mogą odetchnąć, asystenci makijażystów porządkować pędzle, fryzjerzy złapać w płuca coś więcej niż dym papierosowy i opary lakieru do włosów, natomiast projektanci i ich dwór - mogą zacząć podliczać koszty i księgować pierwsze zamówienia. Skończył się bowiem czas modowych bachanaliów - paryski tydzień mody.

Ostatni tydzień był nerwowym oczekiwaniem na to, co pokaże cesarz, czyli Karl Lagerfeld oraz pomniejsi, ale nadal ważni uczestnicy modowego świata. W poniedziałek oklaski zebrała Stella McCartney. Nie można było mówić i pisać źle o projektantce, której, jak doniosła prasa tego samego dnia, obroty wzrosły o prawie 20 proc. W czasach kryzysu, który nadal mocne piętno odciska na świecie mody – to bardzo dużo. Poza tym najnowsza kolekcja córki wielkiego Paula była naprawdę doskonała. Chwalono też Gilesa Deacon, który po raz pierwszy zaprezentował w Paryżu swoje prace dla Ungaro. Sarah Burton, która przejęła schedę po wielkim Alexandrze McQueen, wpuściła trochę światła do mrocznych, intensywnych i barokowych klimatów wielkiego Lee. A Karl Lagerfeld, jak zwykle miał rozmach i pomysł, jak zmonopolizować uwagę prasy i zgromadzonego w Paryżu świata mody. Projektant zmienił paryski Grand Palais w futurystyczny ogród z trzema fontannami oraz biało-czarnym labiryntem. Czy trzeba dodawać, że utrzymane w prostych formach
stroje były doskonałe?

Na kłopoty - Madden

Nowy tydzień przyniósł elektryzującą wiadomość o tym, że Steve Madden przejął kontrolę nad marką Betsey Johnson. Już w zeszłym miesiącu król obuwia uratował markę Johnson, zapewniając jej zastrzyk gotówki w wysokości 31 mln funtów. Kilka dni temu Steve uciął spekulacje i oficjalnie przejął borykającą się z finansowymi kłopotami markę Betsey Johnson. - Jeśli chodzi o Betsey to jesteśmy partnerami. Nie ma powodów do zmartwień, ja jej pomogę. Jestem zaszczycony, że mogę współpracować z legendą - poinformowała prasę Madden, zaznaczając, że projektantka nadal będzie główną „dowodzącą”, odpowiedzialną za wszytskie decyzje dotyczące kolekcji.

Betsey Johnson była jedną z pierwszych projektatntek, która oficjalnie przyznała, jak wielkie spustoszenie wyrządził w jej interesach wielki kryzys gospodarczy. Mówi się, że następna w kolejce będzie Miccucia Prada, która w związku z długiem wynoszącym około 867 mln funtów, jest zmuszona poszukiwać nowych udziałowców gwarantujących zastrzyk gotówki. Obecnie rozważane są propozycje kontrahentów z Mediolanu i Hong Kongu. Czy zgłosi się również do pomocy Steve Madden?

Kij w paryskie mrowisko

Kiedy gasną światła pokazów, a Paryż dochodzi do siebie po dwóch tygodniach modowych szaleństw, ten, któremu było za mało – rusza do ataku. Jean Paul Gaultier, mimo upływu czasu nadal enfant terrible świata mody, udzielił wywiadu, w którym pokusił się o dość skandalizujące słowa. Bo kto jeszcze miałby odwagę przyznać, że Francuzki wcale nie są aż tak szykowne, jak by się mogło wydawać? Gaultier kala własne gniazdo i przyznaje, że według niego to mieszkanki Wielkiej Brytanii mają o wiele więcej fantazji, polotu i lepiej dobierają stroje, niż jego własne rodaczki. W wywiadzie dla „Sunday Times”, Gaultier analizuje kilkadziesiąt lat mody z dwóch perspektyw - brytyjskiej i francuskiej, podkreślając, kto może się od kogo uczyć. To kij w mrowisko czy łabędzi śpiew projektanta, który czuje na swych ramionach lata świetnej przeszłości i sporą konkurencję w teraźniejszości?

Komentarze (0)