GwiazdyPatricia Kazadi zmaga się z podstępną chorobą. Mówi, co słyszała u lekarza

Patricia Kazadi zmaga się z podstępną chorobą. Mówi, co słyszała u lekarza

Patricia Kazadi zniknęła na dwa lata. Jej nieobecność spowodowana była chorobą, o której dzisiaj chce mówić głośno, aby uświadamiać inne kobiety. - Na anomalie należy reagować. Szczerze mówiąc po tylu latach cierpienia odczuwam ogromny żal. Czy wiesz, że kobiety w Polsce czekają średnio na odpowiednią diagnozę 7-12 lat? To jest dramat - powiedziała Patricia Kazadi w rozmowie z WP Kobieta.

Patricia Kazadi otwarcie mówi o swojej chorobie
Patricia Kazadi otwarcie mówi o swojej chorobie
Źródło zdjęć: © AKPA
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk

Patrycja Ceglińska-Włodarczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski: Głośno mówisz o chorobie, z którą zmagasz się od nastoletnich czasów. Czy dzisiaj, kiedy znasz już diagnozę, czujesz się lepiej?

Patricia Kazadi: Czuję w sobie tę moc. Czuję też ogromne wsparcie od kobiet, które mam w swoim otoczeniu lub od tych, które przechodzą przez to, co ja. Kiedy powiedziałam, że choruję na endometriozę, zwróciło się do mnie mnóstwo endopolek z propozycjami wsparcia, rozmowy, pomocy. Czasami ciężko przejść przez to wszystko samemu, a jeszcze ciężej rozmawia się z ludźmi, którzy nie doświadczyli tego, co ty.

Endometrioza jest bardzo niesprawiedliwa i nierówna. Są dni, kiedy czujesz się dobrze i zapominasz, że chorujesz, a są takie, kiedy nie jesteś w stanie normalnie funkcjonować. Tylko osoba, która przechodzi przez to samo może okazać ci ten rodzaj empatii, na który liczysz. Kiedy jesteś w złej formie, może pojawić się depresja. Wtedy nie masz ochoty wyżalać się koleżankom, bo wiesz, że nie do końca zrozumieją, a po drugie nie chcesz obarczać innych tym, że ciągle cierpisz i chorujesz.

Endometrioza jest bardzo trudna w zdiagnozowaniu. Wiele kobiet słyszało od lekarzy: "taka pani uroda". Czy ty też się z tym zmagałaś?

Ten proces był trudny i skomplikowany. Notorycznie słyszałam, że taka moja uroda i to nawet, gdy byłam jeszcze nastolatką. Miałam bolesne miesiączki, pojawiał się okropny, promieniujący ból w krzyżu. To są ewidentne objawy endometriozy, które były przez lekarzy lekceważone, zrzucane na karb genetyki. To nieprawda. Żadna kobieta nie powinna cierpieć podczas miesiączki do tego stopnia, że uniemożliwia jej to normalne funkcjonowanie. Na anomalie należy reagować. Szczerze mówiąc po tylu latach cierpienia odczuwam ogromny żal. Czy wiesz, że kobiety w Polsce czekają średnio na odpowiednią diagnozę 7-12 lat? To jest dramat.

Wyobrażasz sobie czekać 7 lat na diagnozę, gdy masz np. złamaną nogę? Z tym należy walczyć i to właśnie skłoniło mnie do tego, aby mówić o swojej chorobie głośno. Było mi trudno się uzewnętrznić i mówić o tak intymnych sprawach. Zbierałam się do tego ponad 2 lata, ale przyświecały mi cele: zwiększenie świadomości, lepsza diagnostyka i warunki leczenia, realna pomoc chorym kobietom, refundacja. Średnio operacja endometriozy potrafi kosztować od 40-60 tys. zł. To suma 20-krotnie wyższa od sumy zapewnianej przez resort zdrowia. Co to są za kwoty? Kogo na to stać?

Gigantyczny wydatek. Kiedy zmagałaś się z chorobą, zrezygnowałaś z pracy i poświęciłaś mnóstwo czasu i pieniędzy na poprawną diagnostykę. Niewiele kobiet może sobie na to pozwolić.

Powiedziałabym, że nawet większość kobiet nie może sobie na to pozwolić. Jestem ogromnie wdzięczna, że miałam ten przywilej, tę możliwość zrobić dwa lata przerwy na prywatne leczenie, prywatną operację, masę niezbędnych badań takich jak rezonanse, USG, a wcześniej na odbijanie się od lekarza do lekarza, gdzie każda prywatna konsultacja to przecież minimum 300 a nawet 600 zł. Tyle bierze lekarz, który operuje na NFZ za prywatną konsultację kwalifikującą pacjentkę na refundowaną operację. A takich konsultacji i dodatkowych badań jest kilka - to wszystko są realnie przytłaczające kwoty dla każdego.

Kupiłabyś mieszkanie za kwotę, którą wydałaś na leczenie?

Myślę, że z łatwością. I to też nie było tak, że dla mnie to była kaszka z mleczkiem. Brak możliwości pracy przez dwa lata i rosnące koszta walki o swoje zdrowie były odczuwalne. Dlatego czuję się w obowiązku o tym mówić. Nie wyobrażam sobie, co przeżywają inne kobiety. Na refundowane operacje czeka się w tej chwili 9 miesicy, na konsultacje zdarza się, że i pół roku. Do prywatnych lekarzy też są odległe terminy, bo przeszkolonych i godnych zaufania specjalistów w tej dziedzinie jest niewielu. Kobiety ze względu na trudności finansowe decydują się na operację u niesprawdzonych lekarzy, a w rezultacie parę miesięcy później przechodzą kolejną operację i muszą ponieść te koszta dwukrotnie. To jest dramat.

Kiedy powiedziałaś głośno o swojej chorobie, okazało się jak wiele kobiet zmaga się z tym schorzeniem.

Zdecydowanie. Zaskoczyło mnie, ile kobiet cierpi z tego powodu, jak wiele z nich było fatalnie zdiagnozowanych. Pisały do mnie kobiety, które mają wyciętą macicę, jajowody, są po 6-7 nieudanych operacjach… To mrozi krew w żyłach. Jestem tym wszystkim sfrustrowana i widzę, że jest ogromna potrzeba rozmawiania na ten temat. Po tym jak się otworzyłam, naprowadziliśmy na trop 1000 dziewczyn, które szukały specjalistów, którzy wreszcie im pomogą. Jeżeli ja jedna jestem w stanie to zrobić, to co dopiero ci wszyscy wpływowi ludzie…

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Endometrioza utrudnia zajście w ciążę, a pewnie spora grupa endopolek słyszała te słynne już pytanie: "No to kiedy dziecko?".

Kiedy prowadziłam "Kazadi Talks Positive" i rozmawiałam z ekspertami na Instagramie, w pierwszym odcinku poruszyłam temat tego, jakie pytania są nie na miejscu. I właśnie nieodpowiednie jest zwracanie uwagi na to, że ktoś przytył czy schudł, podobnie z pytaniami o ciążę. Nie mamy pojęcia, co dzieje się po drugiej stronie. Nie wiemy, czy kobieta, która przytyła nie przechodzi właśnie przez procedurę in vitro. Nie wiemy, czy osoba, która nie ma dzieci po prostu nie chce ich mieć, czy nie może, bo cierpi na bezpłodność. Takie pytania i sugestie mogą pogłębiać stany depresyjne.

Nie pracowałaś przez dwa lata. Czy to było dla ciebie trudne, nie z punktu finansowego, tylko z powodu wykluczenia przez chorobę, braku rozwoju zawodowego?

To nie wpłynęło na mnie źle, bo byłam już tak zdołowana całą sytuacją, że nie miałam siły pracować. Nie czułam się dobrze w otoczeniu ludzi, bo nie czułam się dobrze ze sobą. Cieszyłam się, że mogę zamknąć się w domu i być w nim sama. Natomiast wykluczenie społeczne na polu prywatnym mnie bolało. Zweryfikowałam wiele przyjaźni. Patka była zawsze wesoła, energetyczna, chętna by wyjść na miasto. Aż tu nagle, co ktoś zadzwonił, to źle się czułam, nie miałam siły, byłam smutna. Okazało się, że parę osób było w moim otoczeniu z niewłaściwych pobudek. Nie wszystkie osoby dowiozły przyjacielsko.

Trudna lekcja, ale chyba potrzebna.

Kiedy chorujesz, następuje ogromne przewartościowanie. Zaczynasz doceniać proste rzeczy. Kiedyś nie zrobiłabym przerwy na obiad, połączyłabym się z tobą z planu, za chwilę pojechała na kolejny, a zjadłabym o 22. Dziś nie dopuszczam do tego. Muszę dbać o siebie. To samo, jeśli chodzi o otoczenie. Coś mi nie służyło, było dla mnie toksyczne – ja się w tym lubowałam, uwielbiałam pływać w toksycznych relacjach. To był mój konik. A teraz jak widzę, że coś mi nie służy albo źle wpływa na moje zdrowie psychiczne czy fizyczne, serdecznie dziękuję. Odchodzę - zawodowo czy prywatnie - nie ma tej osoby już w moim życiu. Teraz moim priorytetem jest zdrowie.

Korzystałaś z terapii?

Korzystałam z pomocy specjalistów, do tego mindfulness, wiele książek - edukuję się - ale powiem najszczerzej, że moja choroba była największym weryfikatorem. Wcześniej coś mi jednym uchem wpadało, drugim wypadało, trudno mi było wdrożyć w życie pewne słuszne mechanizmy. A jak zdrowie szwankuje – w głowie wiele się przestawia.

Wszyscy żyjemy w pędzie, gonimy za różnymi rzeczami, a o sobie zapominamy.

Kiedyś przejmowałam się wszystkim: lajkami, wyświetleniami, komentarzami… Boże, o czym my w ogóle mówimy? To jest absurd. To wszystko jest obok i nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem.

Nie bałaś się powrotu do pracy?

Strasznie to dziwne, bo decyzję o przerwie podjęłam zanim dowiedziałam się, że choruję. Ona wynikała z tego, że czułam się przepracowana, wypalona, niespełniona, mimo że robiłam rzeczy, o których marzyłam całe życie. Odchodząc, myślałam, że już nie będę wracać. Po czasie okazało się, że wypalenie nie wynikało z tego, że straciłam pasję do swojej pracy, a z tego, że nie dbałam o siebie, o swoje potrzeby, zgadzałam się na niekorzystne dla mojego zdrowia warunki, ilość presji, zadań, do tego prywatnie tkwiłam w negatywnie na mnie wpływających relacjach. A ja i moje zdrowie było zawsze na ostatnim miejscu. Ogólnie prowadziłam niehigieniczny tryb życia. Kiedy to wszystko poukładałam, okazało się, że tęsknię za pracą na planie, graniem w filmach. Wtedy zaczęłam zastanawiać się, czy chcę wrócić.

Trudno było odnaleźć się na nowo w medialnym świecie?

Przed przerwą straszono mnie, że jeśli wrócę, będę zaczynała od nowa. Nie boję się tego - nawet jest to ekscytujące. Przypomniałam sobie swoje początki, kiedy nie skupiałam się na oczekiwaniach innych ludzi tylko na tym, aby wykonać super zadanie w pracy i chodzić na ciekawe castingi. Tak ustawiłam sobie głowę. Wypisałam swoje cele i pomysły. Skupiłam się też na swojej działalności pro społecznej - przemawiam na panelach, staram się wspierać i motywować do walki o siebie i swoje zdrowie kobiety, ale również młodzież. Rozpoczęłam projekt, w którym jeżdżę po szkołach i rozmawiam z dziećmi o przystosowaniu do życia w social mediach, o body shamingu i o akceptacji siebie.

Mimo, że wcześniej pojawiały się różne propozycje prowadzenia programów, dopiero przy "Perfect Picture" poczułam, że to jest ten projekt i ta chwila, że jestem gotowa. To było dla mnie naturalne, bo pracuję przy tym programie z tą samą produkcją, co przy "You can dance". Ale nie będę kłamać - zastanawiałam się, jak po tym czasie i po tym jak zmieniło się moje ciało będę wyglądać w kamerze, czy endometrioza nie będzie płatać mi figli, a jeśli tak, to jak zareagują na moje ewentualne spadki energii ludzie na planie. Trochę się stresowałam.

Kontrolowałaś to, jak wyglądasz?

Nie chciałam patrzeć w obrazek, bo bałam się, że to wpłynie na mój nastrój. Wolałam cieszyć się pracą na planie, a nie skupiać na tym, jak wyglądam - i dzięki temu miałam super czas. Jedynie, kiedy szłam na plan, powiedziałam do stylisty, żeby mnie jak najbardziej zakrył. I dzisiaj wiem, że to, że mam na sobie 17 warstw, wcale mnie nie wyszczuplało. Oglądam teraz te odcinki i zastanawiam się, co ja mam na sobie. Okazało się, że to wszystko było w mojej głowie. Cały czas jestem w procesie akceptowania siebie i mam lepsze oraz gorsze dni. Nie zjadłam wszystkich rozumów, nie jestem idealna i nie wstydzę się tego.

Dzisiaj wokół ciebie jest niesamowita społeczność kobiet. Jesteś z niej dumna?

Tak! Jesteśmy dla siebie wsparciem i podporą. Wiele kobiet odezwało się do mnie, podzieliło swoimi historiami. Niesamowite jest też to, jakie wsparcie otrzymałam od mężczyzn. To było dla mnie niezwykle budujące i wzruszające. Tyle ciepła i empatii - nie spodziewałam się tego. Jestem ogromnie wdzięczna, jak ludzie wokół mnie pomogli mi zbudować się na nowo, jak możemy wymieniać się doświadczeniami i przemyśleniami. To początek dobrego.

Patricia Kazadi jest nominowana w plebiscycie #Wszechmocne2022 w kategorii "Wszechmocna wśród kobiet". Laureatkę w tej kategorii wybiera jury.

Zagłosuj na #Wszechmocne 2022
Zagłosuj na #Wszechmocne 2022© WP Kobieta

Rozmowę poprowadziła Patrycja Ceglińska-Włodarczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (178)