Piłsudski potrafił być bydlakiem i sadystą. Czy to on popchnął do samobójstwa Leonardę Lewandowską?

Piłsudski potrafił być bydlakiem i sadystą. Czy to on popchnął do samobójstwa Leonardę Lewandowską?

Piłsudski potrafił być bydlakiem i sadystą. Czy to on popchnął do samobójstwa Leonardę Lewandowską?
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
16.11.2018 22:42, aktualizacja: 18.11.2018 11:59

Ranienie najbliższych przychodziło Piłsudskiemu z łatwością i chyba nawet przynosiło mu niezdrową satysfakcję, tak jakby lubił pompować sobie ego kosztem cudzych uczuć. Wielokrotnie dawał temu dowód podczas młodzieńczego pobytu na Syberii. I boleśnie przekonała się o tym Leonarda Lewandowska.

Leonarda Lewandowska, córka szlacheckiej rodziny z dawnych polskich Kresów, została zesłana na Sybir za działalność antycarską. Nieco młodszego od siebie Józefa Piłsudskiego poznała za sprawą wspólnych znajomych. Szybko przypadli sobie do gustu. Połączył ich nie żaden przelotny romans, ale stałe uczucie, dające początek poważnemu związkowi.

Żyli wspólnie przez kilkanaście miesięcy, zupełnie jak małżonkowie – tak też się do siebie odnosili, przewidując, że relację uda się zalegalizować, gdy wrócą z Sybiru. Rozłąka nastąpiła z tej tylko przyczyny, że wyrok ciążący na Leonardzie wcześniej dobiegł końca i dziewczyna wróciła w rodzinne strony, obiecując, że będzie cierpliwie czekać na przyjazd swojego nieoficjalnego męża. Ona dotrzymała słowa, tego samego nie da się jednak powiedzieć o Józefie.

Leń pasożytujący na kochającej go kobiecie

Zachowało się kilkadziesiąt listów wymienianych między kochankami. Rzucają one cenne światło tak na charakter ich relacji, jak i na stopniowy rozpad związku. Leonarda wprawdzie z oddali, ale wciąż troszczyła się o Ziuka. Dopytywała o jego (zawsze pozostawiające wiele do życzenia) zdrowie, interesowała się każdym, choćby najdrobniejszym szczegółem codziennego życia, podkreślała, że niezmiennie go kocha. A on?

Szybko zaczął zauważać, że brakuje mu nawet nie tyle towarzystwa najbliższej osoby, co… jej gotowości do sprzątania po nim, prania jego gaci i ślęczenia nad garami. Tęsknił do Leonardy jako gosposi, a nie żony. I wcale tego przed nią nie ukrywał.

W jednym z listów chwalił się, że chwilowo zmusza się do przyrządzania regularnych posiłków, ale czynność ta jest mu bardzo nie w smak, bo przecież „przyzwyczaił się do życia pod tym względem kosztem cudzej pracy”.

Obraz
© Domena publiczna

„Cóż robić, trzeba nieść z pokorą krzyż, co nam z nieba Bozia posyła” – biadolił, zupełnie jakby nastawiając garnek z wodą, jednocześnie poddawał się chłoście nahajką. W innym liście narzekał, że sprzątanie to dla niego praca ponad siły.

„Kwatera moja jest to szczyt nieładu i niegospodarności, aż samemu niekiedy niezręcznie, ale cóż z sobą poradzisz, kiedy doprawdy tak trudno porządkować, wymiatać” – zrzędził, z rozrzewnieniem wracając myślami do czasów, gdy ktoś cały ten rozgardiasz porządkował za niego. A gdy raz zdarzyło mu się ruszyć swoje leniwe dłonie i wymieść pokój (bo „było tak brudno, że aż strach”), to zaraz zrelacjonował ten wiekopomny sukces Leonardzie, zupełnie jakby zdobył dyplom uniwersytecki, albo na czele armii rozgromił przeważające siły wroga.

Jednocześnie narzekał też – i to nagminnie – na adresatkę swoich epistoł. Nawet nie dlatego, że go opuściła, ale… że cechowały ją oczywiste i ponoć coraz bardziej drażniące go defekty.

Obraz
© Domena publiczna

Irkut zimą na obrazie z początku XX wieku (domena publiczna)

Sadysta bez krztyny taktu i litości

Józef wiedział doskonale, że Leonarda wychowała się na zrusyfikowanej Ukrainie; że nigdy nie miała okazji nauczyć się języka polskiego, a władała co najwyżej pograniczną gwarą, w której słowa zaczerpnięte z rosyjskiego mieszały się z naleciałościami ukraińskimi i strzępami polszczyzny. Mimo to dziewczyna czuła się Polką i na ile mogła, starała się uczyć mowy ojczystej.

Józef – sam władający językiem pozostawiającym wiele do życzenia i zachwaszczonym błędami – zamiast ją dopingować i wspierać, rozumiejąc trudną sytuację, bezlitośnie wyśmiewał jej potknięcia i punktował braki.

„Ty należysz do rzędu ludzi, którym trudno jest wyrazić wiele swoich uczuć i poglądów, osobliwie jest to trudnym Tobie po polsku” – niby to stwierdzał fakt, ale w sposób, który musiał zaboleć Leonardę jak ukłucie szpikulcem do lodu. Pretensje miał zresztą nawet wtedy, gdy ona okazywała troskę o niego. Niby Piłsudski sam rozniecał jej obawy, jęcząc na lewo i prawo na czym to ten niesprawiedliwy świat stoi, ale gdy już osiągał skutek, którego należało oczekiwać, to zaraz wywracał kota ogonem. I jeśli czemuś można się dziwić, to tylko temu, że nie krzyczał wniebogłosy, przy akompaniamencie szyderczego rechotu: „mam cię!”.

„Ja wiem, że Ty bez niepokojów żyć nie możesz. Że gdy już absolutnie nie masz się czego nerwować i lękać o kogo, wtedy będziesz w nienormalnym stanie” – drwił domorosły mistrz psychoanalizy. W innym liście dodał jeszcze, wyraźnie zirytowany: „Doprawdy te Twoje niepokoje to już jedna fantazja, nigdy przy tym Ty nie przyjmujesz pod uwagę żadnych okoliczności. Eh, Leosieńko, kiepsko z takim charakterem żyć na świecie”.

Zarazem zaś robił wszystko, by nie tylko zrzucać na dziewczynę nowe zmartwienia o jego stan, ale też o perspektywy ich związku.

Obraz
© Domena publiczna

Maria Piłsudska, matka Józefa Piłsudskiego (domena publiczna)

Bydlak, który chwalił się „ukochanej” własnymi romansami

Z wielką pasją i chełpliwym zacięciem chwalił się, że pomimo rozłąki nie narzeka na brak damskiego towarzystwa. Podczas gdy Leonarda wyznawała mu miłość czystą i bezwarunkową, on do każdej czułej konfesji dodawał osobliwe zastrzeżenia.

Pisał na przykład: „Mileńka, ja zbyt kocham swoją Olesię, bym się miał zajmować bałamuceniem facetek, jeżeli kogo i zbałamucę, to wierz mi, bez żadnej chęci osobliwej z mej strony”. Ale nie przeszkadzało mu to w podkreślaniu, że coraz to wpada w oko jakiejś kobiecie i… choćby z nudów pozwala sobie na mniej czy bardziej zobowiązujące flirty.

O niejakiej Gubarewej pisał, że już właściwie się w nim zadurzyła i że bez wysiłku mógłby do reszty zawrócić jej w głowie. Na dowód, nieproszony, ale widać pragnący dowieść swego nieodpartego, samczego uroku, opowiedział Leosieńce, jak to całą noc siedział przy kobiecie, gdy ta była chora, a „facetka pomimo bólu wciąż się śmiała i widocznie nader ze mnie była kontenta”.

Dorzucił jeszcze (bo przecież wciąż istniało ryzyko, że korzystnie wypadnie w oczach ukochanej) parę szowinistycznych uwag o tym, czego to ponoć nauczyła go mama: „Chwała Bogu, rodzice mnie o tyle dobrze wychowali, że mogę w ciągu kilku godzin prawić babom komplementy. A kobiety, ach mój Boże, jak one czułe są na komplementy! Serio, Ty się nie gniewaj na mnie za podobną sentencję”.

Gdy w odpowiedzi Leonarda, dość wyjątkowo, zdecydowała się zrobić mu pewne wyrzuty, szarmancki Józef zbył je, zapewniając, że do niczego z Gubarewą nie doszło, bo w tym przypadku „zwycięstwo byłoby zbyt łatwym”. Ale przed opisywaniem innych podbojów wcale go to nie powstrzymało.

Donosił też o drugiej kobiecie, Lidii Łojko, która ponoć sama zaczęła go emablować, co on – człowiek ustatkowany, ponoć tylko czekający na to, by na nowo połączyć się ze swą nieoficjalną żoną – przyjmował z nieskrywaną satysfakcją. „Ma się rozumieć bardzo mi to przyjemne” – chwalił się Leonardzie, – „Facetka miła, a oprócz tego przyzwyczajony jestem czuć kogokolwiek bliskiego koło siebie”.

Podkreślił też, że „dotychczas nikt go nie łajał za przeziębienie się, a teraz nie może dostać lekkiego kataru, by nie otrzymać srogiej wymówki, i nie czuć że się tym zmartwiło człowieka”. I chyba zupełnie nie dostrzegł, że dopiero co łajał samą Olesię właśnie za podobne, wpędzające go w furię wyrzuty.

Wreszcie Ziuk nie omieszkał nawet pochwalić się, że jeden z jego sąsiadów „zdaje się na dobre w facetce zakochany”. „Czuję, że jemu nieprzyjemnym jest to zbliżenie się facetki ze mną” – wypinał dumnie pierś. Leonarda tymczasem czytała takie listy i coraz bardziej zamartwiała się tym, co też dzieje się nad zamarzniętym Irkutem.

Obraz
© Domena publiczna

Maria z Koplewskich Juszkiewiczowa. Pierwsza oficjalna żona Józefa Piłsudskiego (domena publiczna)

Drań, który delektował się łamiąc jej serce

Każda wiadomość szła sześć tygodni. Tyle samo trzeba było czekać, by list powrotny dotarł do zajętego amorami Józefa. Wiadomości tymczasem przychodziły coraz rzadziej. Ziuk raz po raz przyznawał się, że zapomniał na czas skreślić kartkę. Potem zresztą zrezygnował z wymówek i po prostu nie pisał. Aż wreszcie ogłosił: „Nie pisałem Ci tak długo dlatego, że nie miałem siły i serca Ci powiedzieć, że stosunek nasz taki, jakim był, nadal pozostać nie może. Do widzenia, może na zawsze, Ziu”.

Gdy Leonarda, zamiast zamilknąć, jak sobie tego życzył, zażądała wyjaśnień, już bez ogródek pochwalił jej się, że „postąpił bardzo nieładnie” i „oddał się drugiej osobie”. Nowy związek jednak nie wypalił, przez co był skłonny znów przemyśleć swą relację z Leosieńką.

Wymienili jeszcze parę listów, ale coraz bardziej oschłych. Leonarda była gotowa wybaczyć mu wszystko, on tymczasem… robił jej wyrzuty, że tak łatwo puszcza przewiny w niepamięć.

Odstępy między kolejnymi wiadomościami rosły, nawet do kilku miesięcy. Gdy zaś zesłanie Józefa dobiegło końca, ten już nawet nie myślał, by jechać na Ukrainę. Zachował się tylko jeden list, wysłany przez niego do dawnej ukochanej po powrocie z Syberii. Tam jednak nie tytułował jej już „Olesią”, ani „Leosieńską”, ale „Szanowną Panią Leonardą”. I nie ukrywał, że choć byłoby dla niego „przyjemnym od czasu do czasu wiedzieć co o Was i Waszej rodzinie”, to nie zamierza się kłopotać i organizować spotkania twarzą w twarz.

Związek uważał za skończony i zdanie drugiej strony niewiele go obchodziło. O tym, jak Leonarda przyjęła ostateczne rozstanie, nic nie wiemy. Zmarła już kilka lat później, około 1901 roku. Według rodzinnego przekazu, popełniła samobójstwo. Zdaniem niektórych historyków, do tego kroku popchnęła ją informacja o ślubie Józefa z Marią Juszkiewiczową.

Kamil Janicki - Redaktor naczelny "Ciekawostek historycznych". Historyk, publicysta i pisarz. Autor książek wydanych w łącznym nakładzie ponad 200 000 egzemplarzy, w tym bestsellerowych “Pierwszych dam II Rzeczpospolitej”, “Żelaznych dam”, "Dam złotego wieku", "Epoki hipokryzji", "Dam polskiego imperium" i "Epoki milczenia". W listopadzie 2018 roku ukazała się jego najnowsza książka: "Niepokorne damy".

Obraz
© Materiały prasowe

Poznaj losy kobiet, które zdobyły dla Polski niepodległość, a dla siebie – wolność, prawa wyborcze i godność, dzięki książce Kamila Janickiego „Niepokorne damy”. Kliknij i kup z rabatem.

Zainteresował Cię ten artykuł? Na łamach portalu CiekawostkiHistoryczne.pl poznasz historię 10 kobiet bez których nie byłoby niepodległej Polski

Źródło artykułu:ciekawostkihistoryczne.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (305)
Zobacz także