Po latach poznała prawdziwą rodzinę. Okazało się, że była wychowywana przez porywaczkę
Zephany Nurse przez 17 lat życia nazywała się Miché Solomon. Wtedy nie wiedziała, że jej mama jest jej porywaczką, a biologiczna rodzina mieszka kilka kilometrów dalej. Ta historia wydarzyła się naprawdę.
Miché Solomon rozpoczynała ostatnią klasę szkoły średniej. Kiedy po wakacjach wróciła do szkoły, znajomi opowiedzieli jej o nowej uczennicy, która pojawiła się w szkole.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że niejaka Cassidy Nurse wyglądała do złudzenia jak Miche. Dziewczyna potraktowała to jako mało znaczącą ciekawostkę, ale ostatecznie uległa sugestiom znajomych.
Chciała ją poznać. Dziewczyny spotkały się przypadkiem na szkolnym korytarzu.
- Miałam wrażenie, że skądś ją znam. To było straszne i fascynujące zarazem – mówiła później Miche.
Wielkie podobieństwo
Podobieństwo okazało się nie tylko wizualne. Dziewczyny natychmiast znalazły wspólny język i zostały najlepszymi przyjaciółkami. Były tak blisko, że nazywały się nawet siostrami.
Gdy mieszkanki Kapsztadu wykonały pierwsze wspólne selfie, zgadzało się niemal wszystko: kształt twarzy, nosa, ust, oczu, policzków. Pomimo różnicy wieku wyglądały jak bliźniaczki. Znajomi żartowali, że któraś z nich musiała zostać adoptowana, choć nikt na poważnie nie brał tego pod uwagę.
Miché pokazała zdjęcie rodzicom, jednak ich reakcje były skrajnie różne. Matka przyznała, że kilka szczegółów się zgadza, ale podobieństwo nie jest aż tak duże i musi być kwestią przypadku. Ojciec stwierdził, że dziewczęta są jak dwie krople wody.
Sprawa zapewne rozeszłaby się po kościach, gdyby fotografia nie wpadła w ręce rodziców młodszej Cassidy. Ci nie mieli wątpliwości, że podobieństwo jest zbyt duże, aby było przypadkowe. Poprosili córkę, aby zadała koleżance jedno pytanie. Nie mogła przypuszczać, że odpowiedź wywróci jej dotychczasowe życie do góry nogami.
Gdy młodsza dziewczyna zapytała starszą "czy urodziła się 30 kwietnia 1997 roku?" wszystko stało się jasne.
Morne Nurse, ojciec Cassidy, poprosił córkę o zorganizowanie spotkania z jej starszą przyjaciółką. Wtedy jeszcze nie podzielił się swoimi dramatycznymi podejrzeniami, ale kilka minut spędzonych razem, wystarczylo by nabrał pewności. Mężczyzna zadzownił na policję i poinformował stróżów prawa, że prawdopodobnie odnalazł porwane 17 lat wcześniej dziecko. Wkrótce badania potwierdziły, że on i jego żona są biologicznymi rodzicami uczennicy ostatniej klasy szkoły średniej.
Zobacz także: "Pierwszy gwałt był brutalny. Drugi przeszłam prawie nieprzytomna". Gwałty w związkach dzieją się bez krzyku i świadków
Rozwiązanie zagadki
Na przełomie kwietnia i maja 1997 roku wszystkie media w Republice Południowej Afryki rozpisywały się o porwaniu, do jakiego doszło na porodówce lokalnego szpitala.
Świeżo upieczona mama zasnęła, gdy jej dwudniową córką zajmowała się pielęgniarka. Kiedy się obudziła – noworodka nigdzie nie było. Rozpoczęły się szeroko zakrojone poszukiwania, ale nie przyniosły żadnego efektu.
Według śledczych mąż nie miał świadomości, że wychowuje cudze dziecko. Jego żona miała być wtedy w ciąży. Poroniła, jednak nie przyznała się do tego. Przez kolejne miesiące nie rozstawała się ze sztucznym brzuchem i pewnego dnia wróciła do domu z noworodkiem. Twierdziła, że zaczęła rodzić na ulicy. Ojciec nie został poinformowany z braku czasu, bo od razu trafiła do szpitala na oddział położniczy.
- Straciłam kontrolę nad swoim życiem – wyznała później ofiara porwania. Z tej sytuacji nie było już dobrego wyjścia.
Kobieta, którą przez całe życie nazywała matką, trafiła do więzienia. Ojcu też nie mogła już zaufać. Z kolei biologicznych rodziców w ogóle nie znała. Miché ostatecznie postanowiła wrócić do taty, który z biologicznego punktu widzenia jest dla niej obcym człowiekiem.
Mężczyzna rzeczywiście nie był niczego świadomy i jest jedną z wielu ofiar tej sytuacji. Podobnie jak Celeste i Morne Nurse, którzy przez lata wierzyli, że ukochana córeczka wróci kiedyś do domu. Choć wreszcie ją odnaleźli, było już za późno na odbudowanie normalnej relacji.
Co szczególnie zaskakujące, domy tych rodzin dzieliło tylko 5 kilometrów. Ojcowie nawet znali się z widzenia, bo ich zawodowe ścieżki kilkakrotnie się krzyżowały.
W sierpniu 2016 roku zakończył się proces Lavony. Za porywaczkę uznano oskarżoną. Usłyszała wyrok 10 lat pozbawienia wolności. Nadal utrzymuje jednak kontakt z Miché, która ostatecznie wybaczyła matce-porywaczce.
Abiologiczna rodzina Nurse? Odzyskana córka przyjęła ich nazwisko, ale nie odnalazła się w ich domu. W 2019 roku wydała autobiograficzną książkę "Dwie matki. Jedna córka. Zadziwiająco prawdziwa historia".
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl