Główna przyczyna rozwodów w Polsce. Wiadomo, co jest na czele listy
- Decyzja o rozwodzie nie zapada z dnia na dzień, ona dojrzewa. Moje doświadczenie pokazuje jednak, że osoby planujące rozstanie, często czekają do końca roku - mówi mediatorka Katarzyna Stawikowska. Styczeń to nieoficjalny "miesiąc rozwodów".
Statystyki są brutalne. W 2023 r. w Polsce rozwiodło się 56 892 par, w przeważającej większości bez orzekania o winie, choć gdy do tego dochodziło, najczęściej winę ponosił mąż - wynika z danych opublikowanych przez GUS w "Roczniku Demograficznym 2024". Za 2024 r. pełnych danych jeszcze nie ma, jednak w pierwszych trzech kwartałach roku wpłynęło do sądów blisko 62 tys. pozwów rozwodowych, w tym od stycznia do marca było ich aż 21 tys., co stanowi wzrost o 6 proc. w stosunku do analogicznego okresu w 2023 r.
Radca prawny Jakub Kulczyński, specjalizujący się w prawie rodzinnym i mediatorka sądowa oraz psycholożka Katarzyna Stawikowska, są zgodni. Najgorętszym okresem w roku, jeśli chodzi o rozwody, jest styczeń.
- Decyzja o rozwodzie nie zapada z dnia na dzień, ona dojrzewa. Moje doświadczenie pokazuje jednak, że osoby planujące rozstanie, często czekają do końca roku. Po pierwsze dlatego, że mają nadzieję, że a nuż coś się zmieni. Trochę jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Często nie idzie za tym żadna praca nad związkiem - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna Stawikowska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pasja jest kobietą". Marta Lech-Maciejewska o biznesie, rodzinie, chorobie i pasji
- Po drugie osoby rozważające rozstanie, czekają na święta i nowy rok. W tych związkach często są obecne dzieci i ze względu na nie te osoby nie chcą rujnować świąt, psuć atmosfery. Są gotowe jeszcze we względnym "zamrożeniu" przeżyć ten okres, a po świętach machina rusza - stwierdza ekspertka.
Także kancelaria radcy prawnego Jakuba Kulczyńskiego odczuwa wzmożony napływ klientów w styczniu. Ale nie tylko ten miesiąc jest intensywny.
- Przeważnie po dłuższym wolnym, jak sezon urlopowy, wakacje, czas między świętami i Nowym Rokiem, pojawia się u mnie więcej klientów, którzy chcą się rozwieść. W takich okresach małżonkowie nie tylko są zmuszeni ze sobą przebywać, co często staje się katalizatorem decyzji, ale i mają więcej czasu na to, żeby się zastanowić nad sobą, nad tym, czego chcą - podkreśla prawnik w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Natomiast jeśli chodzi o styczeń, warto pamiętać, że początek roku jest zwyczajowo czasem podejmowania decyzji, często także tych trudnych bądź przełomowych - zwraca uwagę Kulczyński.
"Przecież byliście takim wzorowym małżeństwem"
Jeszcze w święta zgodnie siedzieli przy barszczyku z uszkami, udawali przed dziećmi i bliskimi, że wszystko jest w porządku. W styczniu do sądu wpływa pozew i wśród bliskich pojawia się szok.
- Ludzie się dziwią. Mówią często: "przecież byliście takim wzorowym małżeństwem". Najgorsze jest to, że mężowi i żonie wydaje się, że dzieci niczego nie widzą, tymczasem one dostrzegają, że pomiędzy mamą i tatą coś się dzieje, tracą poczucie bezpieczeństwa. I po świętach rzeczywiście okazuje się, że wszystko się rozsypało - mówi mediatorka.
Przesunięcie rozpoczęcia procedury rozwodowej na styczeń ma jeszcze jeden ukryty powód. Rozpadające się pary wolą odsunąć na kolejny rok perspektywę podejmowania decyzji, co zrobić z dziećmi w święta, jak podzielić Wigilię itd.
Tak kobiety szykują się do rozwodu
Zgodnie ze statystykami przedstawianymi przez GUS, rozwód w Polsce dużo częściej inicjują kobiety. Jak wynika z obserwacji Kulczyńskiego, podejście do całej procedury w zależności od płci może się trochę różnić.
- Kiedy kobiety decydują, że czas na rozwód i przychodzą do kancelarii, mają wszystko dokładnie przeanalizowane, choć bywają w tej sytuacji trochę zagubione. Na pierwszym spotkaniu pojawiają się przygotowane, bo szykowały się do niego już od jakiegoś czasu. Tymczasem mężczyznom częściej zdarza się zadziałać pod wpływem chwili, podjąć decyzję po większym konflikcie czy wyjściu na jaw zdrady. Kiedy się u mnie zjawiają, są bardziej zdecydowani w swoich działaniach - wyjaśnia prawnik.
Jeszcze nie wszystko stracone?
Gdy pary w trakcie rozwodu albo na krawędzi rozpadu małżeństwa trafiają do gabinetu Katarzyny Stawikowskiej, jeszcze nie wszystko jest przesądzone. Często jest tak, że pomiędzy stronami, które zmierzają w kierunku rozwiązania małżeństwa, pojawia się wrogość. A ją niełatwo przełamać. Wszystko zależy od jej poziomu oraz od tego, na jakim etapie rozstania trafią na mediacje.
- Spotkania w mojej kancelarii odbywają się w dość przytulnej atmosferze, często przy kawie. Jest zazwyczaj bardzo dużo łez, czasami też podniesionego tonu, ale to pomaga w uwolnieniu tych wszystkich emocji. Dużo trudniej jest, gdy para jest już w trakcie rozwodu, odbyły się jedna lub dwie rozprawy, a oboje mają pełnomocników, którzy wspierają ich w tym, by nie iść na ugodę. Jeśli adwokatowi bardziej zależy na tym, co dalej będzie się działo z jego klientem, to wiem, że trudno będzie mi się przez to przebić - podkreśla Stawikowska.
W czasie mediacji może dojść do tego, że rozchodzący się małżonkowie zmienią zdanie. Psycholożka wspomina, że całkiem niedawno pracowała z parą 35-latków, która była zdecydowana na rozwód. Nie mieli wielkiego konfliktu, ale oboje czuli się zranieni.
- Podjęli decyzję, że już nie chcą walczyć, nie mają siły. Przyszli ustalić warunki rozwodu. W czasie jednego posiedzenia mediacyjnego, trwającego 1,5 godziny i bardzo emocjonalnego dla wszystkich, okazało się, że oni ciągle się kochają i nie wyobrażają sobie życia bez siebie - opowiada. Dla niej takie momenty są pełne radości i zapadają w pamięć.
W kancelarii Jakuba Kulczyńskiego niemal się nie zdarzają. - Przez 11 lat pracy przeprowadziłem kilkadziesiąt różnych spraw rozwodowych. W tym czasie taka sytuacja przytrafiła mi się dosłownie dwa razy - mówi Wirtualnej Polsce radca prawny.
Główna przyczyna rozwodów w Polsce
Wśród wyszczególnionych przez Główny Urząd Statystyczny przyczyn rozwodów są nadużywanie alkoholu, naganny stosunek do członków rodziny, trudności mieszkaniowe, nieporozumienia na tle finansowym, niezgodność charakterów, niedobór seksualny, dłuższa nieobecność czy różnice światopoglądowe. W przypadku rozwodów z orzeczeniem o winie prym wiedzie niedochowanie wierności małżeńskiej. Czerpiąc z obserwacji swoich klientów, prawnik nie ma co do tego wątpliwości.
- Zacznę od rozwodów bez orzekania o winie. W tym przypadku będzie to tak zwana niezgodność charakterów. W pewnym momencie ludzie dochodzą do wniosku, że nic ich nie łączy albo że uczucie wygasło. Jeśli chodzi o rozwody z orzekaniem o winie, to główne przyczyny są trzy – zdrada, przemoc albo nałogi współmałżonka - wylicza Kulczyński. Nieco inaczej patrzy na to mediatorka.
- Przyczyna leży trochę gdzie indziej. Nawet jeśli bezpośrednio za rozwodem stoi zdrada, to za nią jest coś jeszcze. Patrząc na moich klientów, widzę straszną rzecz: ludzie ze sobą nie rozmawiają. I to tak naprawdę prowadzi do rozwodów. Dlaczego te pozwy pojawiają się najczęściej po świętach? To jest czas, kiedy małżonkowie zmuszeni są ze sobą przebywać i nagle okazuje się, że w ogóle nie potrafią ze sobą rozmawiać, kompletnie niczego o sobie nie wiedzą - uważa Katarzyna Stawikowska.
- Funkcjonują jak organizacja – dogadują się, kto zrobi zakupy, odbierze dzieci, ale zupełnie nie spędzają ze sobą czasu, nie ma bliskości. Całkiem niedawno była u mnie para, która spała na osobnych piętrach domu. Tak nie da się utrzymać relacji. Kiedy ludzie znajdą się tak strasznie daleko od siebie, wtedy pojawiają się te czynniki ujmowane w tabelkach, czyli zdrady, uzależnienie itd. - mówi wprost mediatorka sądowa.
Aleksandra Zaprutko-Janicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl