Podpaski i tampony musiały ukrywać przed ojcem. To period shaming
– Nauczyciel powiedział, żebym wyszła z sali i zrobiła ze sobą porządek – wspomina Gaja. Chodziła wtedy do liceum i dostała okres, o czym wiedziała cała klasa, bo zawiodły ją środki higieniczne. W Polsce ponad 1/4 kobiet doświadczyła period shamingu, czyli "menstruacyjnego zawstydzania". – Dla wielu kobiet miesiączka wciąż pozostaje tematem budzącym wstyd – mówi Joanna Maliszewska-Mazek z Kulczyk Foundation.
02.09.2021 12:58
Mity i zabobony dotyczące miesiączki mają się świetnie. Raport "Menstruacja" przygotowany dla Kulczyk Foundation dowodzi, że według 23 proc. ankietowanych nie wolno uprawiać seksu w czasie miesiączki, podczas okresu nie powinno się chodzić do dentysty (22 proc.), piec ciast ani kisić ogórków (21 proc.), miesiączka musi boleć (18 proc.), a krew miesiączkowa jest pełna groźnych zarazków i toksyn (17 proc.). Co 5. nastolatka uważa, że w czasie miesiączki kobiecy umysł pracuje gorzej, a co 4. dorosła kobieta jest zdania, że kobiety nie powinny rozmawiać o okresie w obecności mężczyzn. "Jest to zawstydzające i kłopotliwe, gdy mężczyzna zorientuje się, że kobieta ma okres" – twierdzi tak 18 proc. dorosłych kobiet i 9 proc. nastolatek.
Autorzy raportu zauważają, że niektóre mity i stereotypy o miesiączce mają charakter szkodliwy społecznie: utwierdzają kobiety oraz mężczyzn w błędnych przekonaniach, modelując niewłaściwe postawy i – często – ryzykowne zachowania.
Skutkiem uprzedzeń do tej naturalnej czynności fizjologicznej oraz braku podstawowej wiedzy jest zjawisko zwane po angielsku "period shaming". Z raportu firmy Intimina płynie smutny wniosek, że ponad 1/4 Polek doświadczyła szykan oraz zawstydzania z powodu miesiączki. Miejscem szykan najczęściej jest szkoła, uczelnia wyższa czy spotkania towarzyskie, a nierzadko także… rodzinny dom.
Okres masz?
Gaja doskonale pamięta szkolne czasy, kiedy miesiączka była wielkim tabu, a dziewczyny z okresem miały prawo czuć się wykluczone. – Lepiej było się nie przyznawać, że masz okres, bo wtedy nikt nie chciał mieć cię w drużynie na WF-ie. Jak któraś z dziewczyn zbyt często wychodziła do toalety, to zaraz każdy mówił za jej plecami, że na pewno ma okres. Standardem był tekst któregoś z chłopaków: "Okres masz?", jak byłaś wkurzona albo jakaś nieswoja – wspomina Gaja. – Dziś odpowiedziałabym bez wahania: "Tak, mam", ale wtedy byłam nastolatką i okres ukrywało się przed innymi. Chyba, że nie chciało ci się ćwiczyć na WF-ie, to mówiłaś, że jesteś niedysponowana. Miałyśmy nauczyciela, który od razu robił się czerwony, jak któraś z nas to zgłaszała.
Z liceum Gaja doskonale pamięta pewną sytuację. – Dostałam okres w szkole, a miałam przy sobie tylko jedną podpaskę, która mnie zawiodła. Podczas jednej z lekcji zostałam wezwana do tablicy. Czułam, że coś jest nie tak, zresztą klasa śmiała się za moimi plecami, a przy takiej wpadce czerwoną plamę na jeansach widać aż za dobrze. Historii uczył nas młody facet, który też zaczął się śmiać, po czym powiedział, żebym wyszła z sali i zrobiła ze sobą porządek – opowiada Gaja.
Dla Gai najbardziej uderzający i godny potępienia jest fakt, że nikt jej wtedy nie wsparł. – Szczególnie od nauczyciela oczekiwałabym choć minimum empatii, ale skąd, prawie wyrzucił mnie z klasy, jakby miesiączka to była jakaś choroba zakaźna. Nigdy nie zapomnę wstydu, który wtedy czułam. Naprawdę miałam potem mega doła.
Agata zaliczyła podobną "wpadkę" na obozie harcerskim. Ona też mówi o ogromnym wstydzie. – Wystarczyła mała czerwona plamka na spódnicy od munduru, żebym czuła się poniżona i upodlona. Próbowałam sprać tę plamę zimną wodą. Czułam straszny wstyd. Ale pamiętam też sytuację ze szkoły średniej, jak chłopaki znaleźli na korytarzu tampon. Zaczęli się nim bawić, narysowali na nim buźkę, a potem udawali, że niby próbują go sobie założyć. To było obrzydliwe, ale nikt nie reagował.
Zdumiewa fakt, że z period shamingiem wiele dziewcząt i kobiet zetknęło się we własnym domu. – Mój ojciec na okres mówił "ciota" i nie tylko nie pozwalał o nim rozmawiać (mam trzy siostry), a wręcz kazał nam ukrywać podpaski i tampony. Nie wolno nam ich było trzymać w szafce w łazience – opowiada Dagmara. – Dla naszego ojca nie miało znaczenia, czy w czasie okresu boli cię brzuch i gorzej się czujesz. Nie chciał o tym słyszeć i jak było coś do zrobienia, to po prostu kazał nam to zrobić i było dla niego nie do pomyślenia, żeby tłumaczyć się bolesną miesiączką. Można powiedzieć, że udawał, że coś takiego jak okres nie istnieje.
Krew ma być czerwona
– Menstruacja to w naszej kulturze wciąż temat tabu – potwierdza Joanna Maliszewska-Mazek z Kulczyk Foundation. – W naszym badaniu 42 proc. kobiet przyznało, że w ich rodzinnym domu o miesiączce się nie mówi lub nie mówiło wcale. Co więcej, pomimo deklarowanej akceptacji, dla wielu kobiet miesiączka wciąż pozostaje tematem budzącym wstyd. Brak rozmowy i wiedzy na ten temat kształtuje niewłaściwe zachowania ze strony otoczenia. Już jako dziewczynki na temat naszej biologii i naszego ciała słyszymy nieprzyjemne komentarze w szkole czy w domu. Warto pamiętać, że wszelkie skierowane w stronę menstruujących kobiet żarty są często bagatelizowane. A to tylko kolejny przejaw stygmatyzacji i dyskryminacji na tle płciowym. Musimy zdawać sobie z tego sprawę - mówi.
Z badań wynika ponadto, że 43 proc. nastolatek unika poruszania tematu okresu z ojcem.
Agata, która opowiadała o poplamionym mundurze harcerskim, dziś jest matką – ma syna i córkę w wieku szkolnym. – Kiedyś przy okazji reklamy podpasek syn zapytał mnie, co to jest, więc spokojnie wytłumaczyłam wszystko swoim dzieciom. Nigdy nie zamierzałam robić z okresu tabu, czegoś wstydliwego lub nienormalnego – zaznacza. – Mam nadzieję, że dożyję dnia, kiedy we wszystkich polskich szkołach znajdą się automaty z darmowymi środkami higienicznymi. I jeszcze jedno. Krew w reklamach podpasek powinna być czerwona, a nie niebieska!
W Polsce powstała Okresowa Koalicja działająca na rzecz przeciwdziałania problemowi ubóstwa i wykluczenia menstruacyjnego.