Podwyższanie ocen. Zaskakujący pomysł Rzecznika Praw Dziecka
Rzecznik Praw Dziecka, zaapelował do nauczycieli, aby podczas klasyfikacji końcowej podnieśli każdemu uczniowi ocenę. O jeden stopień. Niezależnie od jego zaangażowania czy frekwencji. Nauczyciele przecierają oczy ze zdumienia, a Marek Michalak, były RPD radzi zrobić coś zupełnie innego.
01.06.2020 | aktual.: 01.06.2020 19:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mikołaj Pawlak twierdzi, że uczniowie są najbardziej poszkodowani z powodu edukacji zdalnej, dlatego chce, żeby "wszyscy mieli promocję do następnej klasy, żeby we wrześniu wszyscy mogli zacząć z czystą kartą i dobrymi humorami".
Pomysł pewnie dla wielu uczniów byłby niczym wymarzony prezent z okazji Dnia Dziecka, jednak środowisko nauczycieli nie kryje zdziwienia. Magdalena, która uczy języka angielskiego w jednej ze szkół średnich na terenie Stalowej Woli, wprost nazywa go kuriozalnym. - Zawsze dawałam szansę na poprawę oceny, do samego końca. Obecnie również wprowadziłam konsultacje online, gdzie można poprawić ocenę lub zaliczyć ubiegły semestr. Natomiast w przypadku ucznia, który ani razu nie pojawił się na zajęciach online, nie odesłał wypełnionych zadań, postawienie oceny dopuszczającej jest dalece demoralizujące i krzywdzące w stosunku do innych uczniów – mówi anglistka w rozmowie z WP Kobieta.
Nauczycielka podkreśla, że wprowadzenie nauczania zdalnego było równie dużym zaskoczeniem dla uczniów, jak i dla nauczycieli. – Dwoiliśmy się i troiliśmy, aby przygotowywać atrakcyjne lekcje i aby każdy uczeń mógł w nich uczestniczyć. Nasza szkoła wychodziła im naprzeciw, chociażby poprzez wypożyczanie sprzętu. Tymczasem pomimo możliwości i naszej ciężkiej pracy, wielu uczniów podchodziło bardzo lekceważąco do nauki – opowiada.
Zdaniem nauczycielki ze Stalowej Woli chęć i zaangażowanie uczniów spadało z każdym kolejnym tygodniem, a obecnie wielu uczniów zupełnie przestało interesować się szkołą. - W tym roku miałam klasę maturalną, w której frekwencja na zajęciach stacjonarnych wynosiła 60 proc, a gdy wprowadzono naukę online, to jeszcze bardziej spadła. Wiem, że niektórzy moi uczniowie woleli teraz pójść do dorywczej pracy w swoich wioskach lub pobliskich miastach, niż uczestniczyć w lekcjach – opowiada.
W związku z tym Magdalena nie wyobraża sobie, aby pokierować się pomysłem Mikołaja Pawlaka. - To uczenie dzieci i młodzieży, że w życiu wszystko przychodzi za darmo. A dobrze wiemy, że tak nie jest. To brak uczenia młodzieży odpowiedzialności i tworzenie głupiego społeczeństwa nastawionego na konsumpcjonizm i na myślenie, że im się wszytko należy. Oczywiście jest wielu uczniów, którzy chcą się uczyć i są uczciwi w tym wszystkim, ale przez takie komentarze, jak ten pana rzecznika, to nie zdziwiłabym się, gdyby i tym pracowitym przestało chcieć się uczyć – dodaje.
Niesprawiedliwe traktowanie
Mikołaj Pawlak wychodzi z założenia, że "uczniowie ponieśli największe konsekwencje zdalnej edukacji" i ani słowem nie wspomina o nauczycielach. Tymczasem wielu z nich również czuje się pokrzywdzonych. "A my dostaniemy o jeden tysiąc złotych więcej? Że wytrwaliśmy? Że kupiliśmy sobie własny sprzęt, za własne pieniądze? I że dokupuję co miesiąc internet? I, że mimo dobrego do tej pory wzroku chyba potrzebuję okulisty?" – pisze w sieci jedna z oburzonych nauczycielek.
Anglistka ze Stalowej Woli również bez namysłu potrafi przypomnieć sobie sytuacje na przełomie ostatnich miesięcy, w których praca nauczyciela była ekstremalnie trudna. – Swego czasu krążył po sieci filmik, na którym widać było, jak uczniowie przeszkadzali w lekcji, śmiali się, ostentacyjne bekali – wspomina.
Miesiąc temu pisaliśmy o zjawisku tzw. rajdowania lekcji, które było problemem zarówno dla nauczycieli, jak i uczniów. Do tego stopnia, że Adam Andruszkiewicz, sekretarz stanu w Ministerstwie Cyfryzacji, obiecywał w rozmowie z nami, że sprawcy na pewno nie pozostaną bezkarni. Jak na razie stanęło jedynie na obietnicach.
Pomysł Mikołaja Pawlaka jest zaskoczeniem również dla rodziców. – To byłoby niesprawiedliwe wobec dzieciaków, które uczciwie pracowały, łączyły się z nauczycielem przez kamerkę i samodzielnie przerabiały te wszystkie zadania, które w normalnej rzeczywistości byłyby przerabiane w klasie, przy tablicy – mówi Agnieszka, mama 14-letniej Oli. – Mogli na samym początku zapowiedzieć, że nauka zdalna może być traktowana półserio, a nie teraz wyskakiwać z takim stwierdzeniem – dodaje poirytowana kobieta.
Apel do MEN
Dr Marek Michalak, który pełnił funkcję Rzecznika Praw Dziecka w latach 2008 – 2018, przyznaje, że w dobie nauczania zdalnego uczniowie są poszkodowani i z pewnością była i nadal jest to dla nich trudna sytuacja. - Mam nadzieję, że nauczyciele na bieżąco brali pod uwagę nadzwyczajną sytuację. Niedawno okazało się, że niektórzy uczniowie w ogóle nie ujawnili się na przełomie ostatnich miesięcy. To powinno zaniepokoić, bo przecież powody nieobecności mogły być różne i nie powinno się zakładać, że w grę wchodzi wyłącznie lenistwo i niechęć do nauki. Dobrze byłoby, żeby nauczyciel zainteresował się swoim uczniem i miał wiedzę, co się dzieje w jego życiu. Powinien uzyskać tu pomoc i wsparcie pracowników socjalnych i policji – sugeruje Michalak w rozmowie z WP Kobieta.
Były Rzecznik Praw Dziecka zauważa jednocześnie problemy nauczycieli i rodziców. – Dla nich to też z pewnością był trudny czas, dlatego podejmowanie działań zmiękczających miałoby większy sens, gdyby zostały wprowadzane od początku pandemii i z uwzględnieniem każdej ze stron – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Marek Michalak popiera wychodzenie z apelami przez wszelkie urzędy konstytucyjne, ale jednocześnie podkreśla, że powinny one mieć odpowiedni charakter i miejsce. – To powinno znaleźć się w wystąpieniu generalnym skierowanym do konkretnej instytucji – doprecyzowuje i jednocześnie podaje przykład. – Wnioski należy kierować do rządu, szczególnie do Ministerstwa Edukacji Narodowej. Nauczyciele są zobowiązani wykonywać działania odgórnie narzucane i kontrolowane. Może gdyby było mniej papirologii, a podstawa nauczania bardziej przyjazna dla ucznia, to ich praca byłaby bardziej z korzyścią dla uczniów? Lub gdyby od samego początku nauki zdalnej mieli jasno określone wytyczne? – pyta retorycznie.
Były Rzecznik Praw Dziecka nie ukrywa, że w tym momencie jest późno na zmiany, które przyniosłyby pozytywny skutek jeszcze w tym roku szkolnym. – Trudno jest podjąć dzisiaj obiektywnie sprawiedliwą decyzję, dlatego sugerowałbym MEN, żeby w końcu uderzyło się w pierś, dostrzegło, że reforma edukacji przyniosła więcej strat niż korzyści i zaczęło wprowadzać oczekiwane zmiany, akceptowalne dla dzieci, rodziców, uczniów i świata nauki. Od wielu lat wskazuję, że pierwszym krokiem reformy powinien być staranie przygotowany system kształcenia pedagogów, bardziej praktyczny i przyjazny – puentuje Marek Michalak.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl