Pojechałam do Mołdawii. Żywe muzeum PRL‑u
Nie działają tu żadne karty bankowe, mają własne. Walutą Naddniestrza jest rubel naddniestrzański i nie jest wymieniany w żadnym innym państwie. Podróż do Tyraspolu przeniosła mnie w czasie do okresu PRL-u, który do tej pory kojarzyłam jedynie z opowieści i fotografii.
31.10.2024 15:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Polsce lato dobiegło końca, ale to nie oznacza, że musi się ono skończyć dla każdego! Posezonowe podróżowanie przynosi nam wiele zalet i korzyści. Zmniejsza się liczba turystów w większości państw, ceny lotów oraz miejsc noclegowych również idą w dół. Podsumowując, nic, tylko bookować w ciemno!
Nazywam się Natalia Michalewska, w mediach społecznościowych występuję pod pseudonimem Blous bądź Blousforyou. Podróże to moja ogromna pasja. Chciałabym ten artykuł poświęcić głównie swojej ostatniej, październikowej podróży przez Mołdawię, która zaskoczyła mnie swoim pięknem. Odwiedziłam również Naddniestrze ze stolicą w Tyraspolu, gdzie czułam się tak, jakbym cofnęła się w czasie o kilkanaście lat.
Spontaniczna podróż w nieznane
Czasem naszym głównym powodem do powstrzymywania swoich wyjazdowych marzeń są myśli o samotności, ale nie zawsze musi tak być. W moim przypadku zadziałał Instagram. Dwa miesiące temu jedna z osób, które obserwuję, opublikowała informację o tanich lotach do Mołdawii (regularna cena to 300 zł, ja ze zniżką WizzAir zapłaciłam jedynie 180zł) i spytała, kto chciałby pojechać. Finalnie zebrała się nas grupa pięciu osób.
Na żywo poznaliśmy się dopiero na lotnisku. Wszystko rezerwowaliśmy online. Jest to ryzyko, jak zawsze w tego typu sytuacjach, nigdy nie wiemy, na kogo trafimy, ale w tym jest właśnie magia! Uważam, że poznałam cudowne osoby, pełne energii, chęci, wyjątkowości… Każdy z nas był dosłownie inny, trochę wyrwany z rzeczywistości, a jednak stąpający po ziemi, bo jak inaczej odnaleźć się realnie w podróży.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szlakiem mołdawskich winnic
Swoją przygodę rozpoczęliśmy w Kiszyniowie, czyli stolicy Mołdawii. Po przylocie zostawiliśmy walizki w naszym hotelu i rozpoczęliśmy od skosztowania przepysznego jedzenia, które jest tam wyjątkowej jakości. Ciężko było znaleźć coś, co by nam nie smakowało.
Kolejnego dnia zamówiliśmy taxi i wybraliśmy się do winnicy Cricova. Niesamowite przeżycie, czegoś takiego jeszcze nie miałam okazji zobaczyć wcześniej. 120 kilometrów labiryntowych dróg zbudowanych pod ziemią. Tunele utworzono w XV wieku, ponieważ wtedy wykopywano wapień do budowy Kiszyniowa. Następnie zostało to przekształcone w winne imperium. Drogi noszą nazwy win, które są tam przechowywane.
To "miasto" ma swoje sale degustacyjne, magazyny i inne obiekty pod ziemią. Nie zabrakło też zabawnych sytuacji. Podczas degustacji win pomyliłam uczestników i zapytałam się jakiegoś pana, gdzie ma partnerkę, nieco się zdziwił, ponieważ jak się okazało: był w podróży sam… dodatkowo w rozmowie wyszło, że również jest z Polski. Co więcej, historia Mateusza była wyjątkowa. Dowiedziałam się, że był jednym z Polaków, którzy przez ostatni rok mieszkali w stacji badawczej na Antarktydzie. Tutaj LINK, w którym można przeczytać o tym więcej.
Zobacz także
Z winnicy do stolicy powróciliśmy lokalnym autobusem. Komunikacja w Mołdawii jest dość banalna, jednak nie ma co liczyć na jej punktualność. Następnie z samego rana ruszyliśmy do Purcari, czyli najstarszej winnicy w kraju. Dostaliśmy papierowe torby, do których mogliśmy zrywać świeże winogrona.
Odwiedziłam żywe muzeum PRL-u
A teraz pora na moją ulubioną część tego wyjazdu… Naddniestrze, czyli region autonomiczny we wschodniej Mołdawii, państwo nieuznawane ze stolicą w Tyraspolu. Posiadają własną walutę, flagę (z sierpem i młotem, jak za czasów ZSRR).
Nie działają tu żadne karty bankowe, mają własne, w niektórych miejscach zapłacicie w lejach mołdawskich, ale generalnie jest to dość uciążliwe i trzeba udać się w poszukiwanie kantorów.
Walutą Naddniestrza jest rubel naddniestrzański i nie jest wymieniany w żadnym innym państwie. Było to dla mnie niesamowite przeżycie, ponieważ wcześniej czasy PRL-u mogłam zobaczyć jedynie na zdjęciach, a tutaj na własne oczy. Jednocześnie wyjątkowe w tym wszystkim jest to, że jest to państwo, które znajduje się tak blisko wysoko rozwiniętych krajów, a jednak czas tam się zatrzymał.
Przedostatni wolny dzień poświęciliśmy na przejazdy po lokalnych wioskach, aby przybliżyć się jeszcze bardziej do lokalnej kultury. Czemu Mołdawia? Przede wszystkim wciąż zachowana, wyjątkowa kultura, przepyszne jedzenie, bardzo niskie ceny -dosłownie wszystkiego, rękodzieło, zróżnicowany teren. Zdecydowanie czuję niedosyt i potrzebę powrotu do tego państwa na dłużej, bo trzy dni to o wiele za mało.
Podróż po sezonie ma ogrom zalet
Podróż po sezonie turystycznym to coś, co polecam każdemu. Ja postawiłam na Mołdawię, ale wachlarz możliwości jest ogromny. Według mnie bardzo interesującymi jesiennymi kierunkami wypadowymi na kilka dni mogą być Czarnogóra, Węgry, Hiszpania, Albania, Włochy (dużo mniej turystów poza sezonem!), Bułgaria czy Rumunia. To kompletnie różne kierunki pod względem krajobrazowym, pogodowym, jedzeniowym czy kulturowym, więc jest w czym wybierać!
A gdzie szukać lotów? Ja w szczególności polecam skyscanner. Łatwa strona w obsłudze, można ustawić wszystko z uwzględnieniem swoich potrzeb. Nawet gdy nie mamy pomysłu, a mamy ochotę na małe lub większe wakacje, wystarczy, że zaznaczymy opcję "Podróże w dowolnym kierunku" i pojawi nam się pełna lista możliwości podróżniczych. A co jeśli szukanie "na własną rękę" nas przerasta?
Tu śmiało mogę polecić fly4free, gdzie znajdziemy czasem gotowe "pakiety" wakacyjne. Inną możliwością jest skontaktowanie się bądź pójście do jednego z biur podróży, gdzie zostaną nam przedstawione już gotowe oferty wakacyjne. Osobiście nie jestem fanką tej opcji, ponieważ lubię swobodę w podróżowaniu, ale jednocześnie jestem w stanie sobie wyobrazić, jakim jest to ułatwieniem, gdy mamy małe dzieci bądź w natłoku pracy ciężko nam znaleźć wolną chwilę.
Mamy jesień, a małymi krokami zbliża się zima, posiadamy pracę zdalną i chcielibyśmy na dłużej i w bardziej budżetowy sposób uciec od mrozu? Z własnego doświadczenie mogę polecić Azję. Ponownie - klimat, jedzenie, ludzie, natura, sztuka… nie da się nie zakochać. W mojej "topce" na pewno wyjątkowe miejsce zajmuje Tajlandia. To kraj idealny dla każdego, ponieważ wachlarz możliwości, które oferuje to państwo, jest ogromny (poznawałam w podróży nawet rodziny z małymi dziećmi i dawali sobie świetnie radę). Wietnam oraz Bali mogą również was zachwycić swoją wyjątkowością.
Gdybyśmy chcieli zaszaleć, to kraje Ameryki Środkowej mają sporo do zaoferowania i to właśnie w tamtych rejonach spędziłam zeszłą zimę. Panama, Kostaryka, Gwatemala… szczególnie to ostatnie zajęło wyjątkowe miejsce w moim sercu. W Gwatemali wciąż możemy zobaczyć mieszkańców w ich wyjątkowych, kolorowych strojach, poczuć klimat miejsca, w którym się znajdujemy.
Teraz kwestia organizacyjna. Ubrania, budżetowy wyjazd, jak to wszystko spakować w mały bagaż podręczny, czyli plecak? W takich sytuacjach staram się wybierać ubrania, które zajmą mi jak najmniej miejsca, a jednocześnie takie, które będę mogła łączyć dowolnie. Szafa kapsułowa w tego typu wyjazdach jest jak najbardziej wskazana. Oczywiście ubrania dobieramy do warunków pogodowych, które będą na nas czekać po przylocie do naszego celu podróży. Polecam również rolować ubrania - dzięki temu zmieścicie o wiele więcej rzeczy!
Autorka tekstu: Natalia Michalewska "Blous"
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl