Psychoterapeutka: Jesień sprzyja spokojnemu zbliżeniu do drugiej osoby
Latem królują flirty oraz romanse – to oczywiste skojarzenie. A jesienią? – Mamy wtedy czas na poznanie drugiego człowieka, na poświęcenie mu uwagi i prowadzenie długich rozmów, które dla rozwoju relacji są ważne – mówi mgr Katarzyna Pankiewicz, psychoterapeutka.
Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Spotkałam się z opinią, że miłość, która wybucha jesienią, jest najtrwalsza. Można taką tezę postawić?
Mgr Katarzyna Pankiewicz, psychoterapeutka: Odnosząc się do pór roku – można. Latem podróżujemy, często się przenosimy, poznajemy ludzi z różnych miejsc Polski i świata, a to sprzyja flirtom i przelotnym znajomościom. Dni są długie, jest ciepło, zielono, promieniowanie słoneczne podnoszą poziom serotoniny, tzn. hormonu odpowiedzialnego za odczuwanie szczęścia. Stajemy się bardziej otwarci na innych ludzi.
Nie przeszkadza nam to, że skracamy dystans społeczny, w końcu jesteśmy na wakacjach. Ale później przychodzi schyłek lata i wiele z tych znajomości się kończy, a związki bardzo często nie wytrzymują próby odległości. Albo po prostu nie szukaliśmy niczego na stałe i nie chcemy mieć zobowiązań. Natomiast jesień jest porą roku, powiedziałabym, bardziej zrównoważoną.
Wracamy do naszych rutynowych obowiązków i zadań, a do relacji zawartych w tym okresie podchodzimy znacznie spokojniej. Jest czas na to, aby znajomość mogła się rozwijać, abyśmy mogli lepiej się poznać, bo nie ma ryzyka, że wycieczka albo podróż nagle się skończą i będziemy musieli się rozstać. Jesień sprzyja spokojnemu zbliżeniu do drugiej osoby i zaangażowaniu się w związek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A zima? Jako pora roku wydaje się romantyczna…
Zimą też oczywiście możemy się zakochać i stworzyć satysfakcjonującą relację, tyle że zima jest specyficzną porą roku – dni są krótkie, mroźne, mamy głowę zaprzątniętą przygotowaniami do świąt i zastanawiamy się, jak przetrwać Boże Narodzenie z rodziną (śmiech). Potem przychodzi nowy rok i czas postanowień. Pod tym względem jesień na pewno jest lepszą częścią roku – zimą bardzo często jesteśmy marudni, mamy mało witaminy D, a poziom serotoniny spada.
Ciekawe, przecież to właśnie jesień przez długi czas uchodziła za najbardziej szarą i smutną porę roku…
Kiedyś tak było, ale teraz w Polsce wrzesień i październik są zazwyczaj piękne; październik czaruje kolorami, listopad oferuje melancholię.
Z jednej strony trudno się z tym wszystkim nie zgodzić, ale z drugiej strony, czy to nie jest trochę "myślenie życzeniowe"? Na zasadzie: jeśli zwiążę się z kimś jesienią, to ten związek na pewno przetrwa.
Oczywiście, że tak, ale wiele rzeczy dzieje się właśnie dzięki "myśleniu życzeniowemu". Skoro lato jest czasem przelotnych znajomości, to mając tę świadomość, nie angażujemy się w nie. Dajemy sobie przyzwolenie co najwyżej na flirt czy wakacyjny romans. Co innego jesienią – mając przekonanie, że to może być relacja na stałe, robimy wszystko, żeby tak właśnie było.
To jest dobre podejście do związków?
Generalnie pozytywne myślenie i dobieranie do tego rozsądnych działań jest dobre. Takie podejście uczy nas optymizmu, ale to nie wszystko. Na pewno każdy zgodzi się z tym, że latem króluje atrakcyjność fizyczna – widać to na plażach, ulicach itp. A jesienią? Dni stają się coraz chłodniejsze, co sprzyja "nieczarowaniu fizycznością". Oczywiście jesienią też większość związków zaczyna się od pierwszego kontaktu wzrokowego, jest jednak czas na poznanie drugiego człowieka, na poświęcenie mu uwagi i prowadzenie długich rozmów, które dla rozwoju relacji są ważne.
Załóżmy, że zakochujemy się jesienią. Czy są sposoby, aby odróżnić przelotne zauroczenie od czegoś, co może być czymś trwałym?
Na pewno. Przede wszystkim każda znajomość ma swoje etapy. Najpierw jest zainteresowanie drugą osobą, potem tzw. motyle w brzuchu, czyli "ja cię lubię, ty mnie lubisz, dobrze się ze sobą czujemy". To etap numer dwa. Następnie przechodzimy do etapu numer trzy, kiedy postanawiamy zostać parą.
Zaczynamy spotykać się ze sobą na stałe – to jest ten moment, kiedy możemy sprawdzić, czy do siebie pasujemy, tzn. czy wyznajemy podobne wartości? Czy prowadzimy podobny styl życia? Czy lubimy podobne aktywności? Dopiero zgoda na tym etapie może zaprocentować dobrym, trwałym związkiem. Trzeba przejść przez te wszystkie stadia znajomości, aby wiedzieć, czy do siebie pasujemy. Na samym lubieniu się, zauroczeniu czy na tym, że ktoś nam się bardzo podoba, nie zbudujemy długofalowej relacji.
Czy spotkała się pani kiedyś z podejściem – mocno opierającym się na przesądach – że ktoś szuka partnera np. tylko jesienią albo określonego znaku zodiaku?
To się zdarza i znowu wracamy do tego, że sposób, w jaki myślimy, wpływa na to, jak poznajemy innych ludzi i jak zarządzamy swoją energią. Jeśli ja mam założenie, że poznaję potencjalnych partnerów tylko jesienią, to siłą rzeczy nie zwracam uwagi na osoby dostępne w lecie czy w innych porach roku, bo od razu ich skreślam.
Wydaje się, mówiąc szczerze, trochę bez sensu…
Ale tak to działa. Jeśli wmówię sobie, że tylko jesienią mogę się zakochać, to mój mózg będzie tak funkcjonował.
To wszystko, o czym rozmawiamy, znajduje odzwierciedlenie w pani gabinecie?
Trudne pytanie. W moim gabinecie poruszany jest temat związków, miłości, ale jeśli już ktoś do mnie przychodzi, to zazwyczaj z doświadczeniem zdrady, rozstania, najczęściej po długoletnim związku. Niestety, ból złamanego serca jest niezależny od pory roku, w której wybuchła miłość.
Mgr Katarzyna Pankiewicz – psychoterapeutka, absolwentka wydziału filozofii UKSW oraz czteroletnich studiów podyplomowych Wrocławska Fundacja Ochrony Zdrowia Psychicznego i Rozwoju Psychoterapii.
Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska