Pokojówka, czyli niewolnica
Za zamkniętymi drzwiami bogatych rezydencji w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Egipcie czy Libanie pokojówki stają się niewolnicami. Norhana chciała zarobić, by wysłać dzieci do szkoły. Podobnie Marilyn, której marzyło się lepsze życie dla rodziny. Tylko jedna z nich wróciła do domu
10.12.2015 | aktual.: 15.12.2015 22:58
Za zamkniętymi drzwiami bogatych rezydencji w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Egipcie czy Libanie pokojówki stają się niewolnicami. Norhana chciała zarobić, by wysłać dzieci do szkoły. Podobnie Marilyn, której marzyło się lepsze życie dla rodziny. Tylko jedna z nich wróciła do domu.
33-letnia Norhana Abu zostawiła rodzinę w niewielkim mieście na Filipinach i wyjechała do Arabii Saudyjskiej. Chciała tam zostać tylko tyle, by zebrać pieniądze na szkołę dla dzieci. Prowincja nie dawała wiele możliwości, mąż czasem pracował, czasem nie. Bogata Arabia obiecywała lepszą przyszłość.
- Słyszałam o gwałtach i o tym, że możesz pójść do więzienia, jeśli masz chłopaka albo wyjdziesz na miasto bez nakrycia głowy. Wiele moich sąsiadek było tam wcześniej przede mną. Część wróciła z dzieckiem lub w ciąży. Niektóre znalazły partnerów, niektóre zostały zgwałcone – opowiada w jednym z wywiadów.
Norhana na początku trafiła do domu 60-letniej kobiety. Była miła i nie sprawiała żadnych problemów. Któregoś dnia fizjoterapeutka jej szefowej poprosiła ją, czy nie mogłaby pożyczyć Norhany, bo sama jest w ciąży, a potrzebuje pomocy w domu. Poszła, ale szybko nie wróciła, bo jej nowa pani zamknęła ją w domu. Pracodawczyni nie odstępowała jej na krok. Pilnowała ją nawet wtedy, gdy chciała wyjść do sklepu po coś drobnego. Niewolnicza praca spowodowała, że na jej skórze pojawiła się egzema.
- Aby się wykąpać, musiałam zakładać rękawice, ponieważ moje poranione ręce bezustannie krwawiły. Nie miałam prawa odpocząć. Nie spałam. Nie przysługiwał mi dzień wolny – opowiada reporterce portalu „Broadly”.
Uciekła, gdy razem z rodziną szefowej pojechała na wycieczkę do Londynu. Tyle szczęścia nie miała Marilyn Porras Restor, o której pisaliśmy jakiś czas temu. Opuściła Filipiny, by pracować dla rodziny królewskiej w Riyadh. Miała być wykorzystywana i zamykana w domu na klucz. Wreszcie jej mąż otrzymał telefon, że Restor została uprowadzona z domu swoich pracodawców. Poszukiwania nic nie przyniosły. Ambasada Filipin ustaliła, że kobietę zepchnięto z dachu.
Współczesne niewolnice
W Zjednoczonych Emiratach Arabskich sprowadzane zza granicy pracownice funkcjonują pod specjalnymi przepisami. Kafala to system, który określa ich prawo do pracy, to kiedy mogą wjechać do kraju, i kiedy go opuścić. Stają się całkowicie zależne od swoich pracodawców. Działacze policzyli, że w państwie pracuje ponad 146 tys. migrantek. Z przeprowadzonych wywiadów z pracownicami ustalili, że większość z nich nigdy nie otrzymuje pełnego wynagrodzenia, pracują po 21 godzin dziennie, są niedożywione i nie mają dostępu do opieki medycznej.
W ubiegłym roku Human Rights Watch przeprowadziła rozmowy z 99 służącymi z Emiratów Arabskich. Większość z nich przyznała otwarcie, że pracują po godzinach, za co nie dostają pieniędzy. Część z nich opowiedziała o tym, jak pracodawcy zamykali je w domach bez jedzenia. Wśród przesłuchiwanych znalazły się też 24 kobiety, które zgłosiły napaści seksualne.
Taki koszmar czekał w Emiratach na Monikę z Filipin. Jej pracodawcy zatrudniali jeszcze jednego pracownika – kierowcę z Pakistanu. Minęło kilka miesięcy od jej przyjazdu, gdy mężczyzna zaatakował ją z nożem w ręce. – Sprzątałam wtedy kuchnię. Trzymał nóż kiedy mnie gwałcił. Nie mogłam nic zrobić. Byłam sama. Nawet gdybym krzyczała, nikt by mnie nie usłyszał – wspomina reporterom BBC. Trzy miesiące później dowiedziała się, że jest w ciąży. Według przepisów panujących w państwie, seks pozamałżeński jest przestępstwem karanym więzieniem. Nie miała żadnych dowodów, że została zgwałcona. Jak piszą reporterzy BBC, ciąża świadczyła tylko o jej winie. Islamskie prawo klasyfikuje to jako „zina”, przestępstwo równe homoseksualizmowi i niewierności. Szefowa nie pozwoliła jej wyjechać z kraju. Paszport Moniki leżał zamknięty gdzieś w domu. Uciekła dopiero wtedy, gdy po kryjomu skontaktowała się z dziennikarzem lokalnego radia.
Tylko nie policja
Oficjalnie konfiskowanie paszportów jest nielegalne. Wśród bogatych pracodawców stało się to jednak normą. Władze, nie tylko Arabii Saudyjskiej, przymykają na to oko. Dla zatrudniających imigrantki, jest to zabezpieczenie, że kobieta zostanie z nimi na dłużej.
- Wielu pracodawców zamyka domy na klucz, więc gdy kobiety próbują się wydostać, nieraz wychodzą przez okno, ryzykując życiem. Nawet jeśli uda im się uciec, zostają aresztowane na ulicy. Jeśli będą chciały złożyć skargę na pracodawcę na komisariacie, najpewniej zostaną aresztowane. Winna jest zawsze służba domowa – mówi Rothna Begum z Human Rights Watch.
W ankiecie opublikowanej w książce „Domestic Workers in Saudi Arabia and the Emirates” pracownice zgodnie przyznają, że nie warto uciekać na policję. Bogaci panowie są w stanie przekupić każdego funkcjonariusza.
Nawet wśród wysoko postawionych urzędników nie brakuje przypadków skrajnych patologii. We wrześniu tego roku oskarżono dyplomatę Arabii Saudyjskiej, który miał wielokrotnie gwałcić i torturować swoje dwie nepalskie pokojówki. Sprawa trafiła do mediów po anonimowym zgłoszeniu. Jak podaje Reuters , na posterunku kobiety przyznały, że zostały kilkakrotnie zbiorowo zgwałcone i były przez kilka miesięcy przetrzymywane w apartamencie mężczyzny. W jednym przypadku gwałciło je ośmiu mężczyzn.
Nie tylko Emiraty
Takich przypadków można doszukać się z łatwością w kilkunastu państwach. W Gwinei zatrudnia się już nastoletnie dziewczyny, którym za miesiąc pracy płaci się nie więcej niż 10 dolarów. Działacze praw człowieka wskazują także na Liban. To tam głośno było o kenijskiej służącej, której pracodawca wylał na głowę butelkę wybielacza, po czym groził, że odeśle ją do domu w pudełku. Miała za wolno sprzątać łazienkę.
W 2008 roku HRW ruszyła z kampanią, która miała pokazać pracodawcom, że imigrantki też mają swoje prawa. „Postaw się w jej sytuacji”, „Czy kiedykolwiek zostałaś nazwana osłem w pracy”, „Czy ktoś uderzył cię, bo stłukłaś talerz?” – głosiły hasła z plakatów. W Libanie pracuje ponad 200 tys. służących, które najczęściej przyjeżdżają do kraju ze Sri Lanki, Filipin i Etiopii.
Władze zapewniają zmiany. W kwietniu tego roku, w Kuwejcie wcielono w życie ustawę, która ma zapewnić pracownicom coroczny urlop i wynagrodzenie za nadgodziny. Jak przyznają działacze, problem leży jednak w mentalności bogatych pracodawców, którym podoba się posiadanie niewolnika za grosze. Nowe przepisy są jednak krokiem w stronę dobrego.
- Jeśli zaczniemy zmieniać prawo i cały system, pracodawcy dostaną jasny sygnał, że pewne zachowanie nie mogą mieć miejsca – dodaje Begum.
md/ WP Kobieta