Polacy kochają się na potęgę. Seksuolog komentuje, że nie idzie to w parze z planami prokreacyjnymi
– Czas lockdownu pozytywnie wpłynął na aktywność seksualną Polaków, kochają się więcej, najczęściej w soboty – mówi w rozmowie z WP Kobieta prof. Zbigniew Izdebski. Opowiada też o problemach z erekcją u mężczyzn, planach prokreacyjnych Polaków i dysfunkcjach seksualnych w czasie lockdownu.
Anna Podlaska, WP Kobieta: Kochamy się częściej podczas izolacji, tak wynika z opracowanego przez pana raportu o aktywności seksualnej Polaków w okresie od marca do maja 2020. Mamy więcej czasu, zaspokajamy potrzebę bliskości, czy zabijamy nudę i rozładowujemy w ten sposób napięcie?
Prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog: Największym czynnikiem ograniczającym współżycie jest zmęczenie i stres (badania Zbigniewa Izdebskiego i Polpharmy z 2017 roku – przyp. red.). W kwarantannie narodowej, u niektórych, zmęczenie i stres się zmniejszyło, ale nadal pozostało dominującą trudnością w relacjach seksualnych. Jednak dla niektórych okazało się, że był to okres, w którym ludzie mogli sobie poświęcić więcej uwagi. Zwiększyła się nie tylko częstotliwość współżycia, ale wyraźnemu urozmaiceniu uległy także różne formy aktywności seksualnej.
Zwiększenie częstotliwości współżycia w czasie pandemii wynika zatem ze sprzyjających warunków. Ale nadal to przytulanie, dotyk i bliskość cielesna dla 61 proc. Polaków są najważniejsze, nie stosunek seksualny, czyli tak samo jak w badaniu z 2017 roku.
Najchętniej Polacy kochają się w soboty. To chyba kwestia przyzwyczajenia?
We wszystkich moich badaniach, w tym w aktualnych z 2020 roku wychodzi na to, że weekend jest to czas zwiększonej aktywności seksualnej. W tym czasie czujemy się mniej zmęczeni, mamy poczucie mniejszego obciążenia wynikającego z pracy. Możemy oddawać się przyjemnościom.
Wszystko brzmi bardzo optymistycznie. A czy pandemia wpłynęła na erekcję u mężczyzn? Pozytywnie czy negatywnie?
Nie wszystko brzmi optymistycznie, szczególnie jeżeli chodzi o kondycję psychiczną. Lockdown wpłynął kiepsko na ogólne myślenie o zaburzeniach erekcji. W swoim badaniu zapytałem: "w jakim stopniu zgadza się pan/pani, że zaburzenia erekcji mogą negatywnie wpłynąć na związek i doprowadzić nawet do rozpadu". Na to pytanie 57 proc. mężczyzn odpowiedziało, że zdecydowanie się z tym zgadza. Podobnie myśli 43 proc. kobiet.
Z moich badań wynika też, że w czasie pandemii 25 proc. mężczyzn doświadczyło różnych problemów dotyczących erekcji - np. niepełnego wzwodu, braku wzwodu w czasie współżycia. Te problemy zauważyły kobiety i w trakcie badania również o nich mówiły. W 2017 roku mówiły o zaburzeniach partnerów niechętnie.
Jak mężczyźni radzą sobie z tymi problemami?
Zapytałem, czy korzystali ze środków wspomagających erekcję. Okazało się, że korzystali z leków, ale również z suplementów diety. Mogę teraz powiedzieć, że np. 21 proc. mężczyzn korzystało z leków bez recepty, a 12 proc. z leków na receptę.
Tych mężczyzn, którzy korzystają z leków bez recepty, najwięcej było w grupie 50-59 lat - 30 proc., ale również wysoki procent mężczyzn w przedziale wiekowym 18-29 - z nich korzystało 24 proc. Młodsi mężczyźni częściej sięgali zaś po suplementy diety niż starsi.
Jakie jeszcze dysfunkcje pojawiły się w związkach oprócz problemów z erekcją?
Rozmawiałem z wieloma pacjentami, mój telefon był gorący w czasie lockdownu. Najwięcej problemów dotyczyło pogorszenia się relacji w związku. Ludzie nie mogli wytrzymać w domu, twierdzili, ze dopiero uświadomili sobie, z kim żyją. Zwierzali się, że nie są w stanie znieść drugiej osoby. Z badań wynika, że 22 proc. Polaków myśli o rozwodzie, 6 proc. pomyślało o nim w okresie lockdownu.
Aktywność seksualna wzrosła. Czy będą z tego dzieci?
Wzrosła aktywność seksualna, mogłoby się wydawać, że plany prokreacyjne będą większe. Z moich badań wynika, że 21 proc. Polaków zadeklarowało, że chce mieć dzieci - co drugi z nich chce spełnić swoje plany w ciągu najbliższych dwóch lat. Natomiast 14 proc. z nich wskazało, że przełożyło plany prokreacyjne na później. To są dane zbierane w od marca do maja 2020.
Aktualnie do lęku przed COVID-19 dochodzi wyraźny lęk przed nieplanowaną ciążą, lub przed ciążą związaną z uszkodzeniem płodu. W tej sytuacji, dotyczącej zmiany TK i naruszenia ustawy antyaborcyjnej, która i tak jest w polskich warunkach restrykcyjna, to jeszcze w większym stopniu zaburza poczucie bezpieczeństwa. Byłoby zatem ciekawe zrobić badania dokładnie w tym czasie.
Do tego dochodzi brak pewności, jeżeli chodzi o pracę, zarobki. To też są problemy, które nie sprzyjają staraniom o potomstwo.
Myślenie, że 500 plus zwiększy dzietność, jest naiwne. Niewątpliwie przyczyniło się ono do tego, że w niektórych rodzinach, gdzie były trudne warunki materialne, przywróciliśmy większe poczucie godności, to może być znaczący zastrzyk finansowy. Natomiast myślenie o polityce prorodzinnej to coś więcej. Zapewnienie warunków socjalnych, żłobków, przedszkoli, szkół. Ludzie odpowiedzialni w myśleniu o dziecku, myślą o jego warunkach rozwoju i aspiracjach edukacyjnych.
Polityka prorodzinna to nie tylko 500 złotych, to szersza rzecz. Plany prokreacyjne Polaków są bardzo ważne dla polityki demograficznej, musimy dać kobietom i mężczyznom poczucie bezpieczeństwa. A to poczucie i prawa seksualne, reprodukcyjne, zostały przez ostatnie decyzje Trybunału bardzo mocno naruszone.