Polacy na wakacjach
Wakacje to doskonały czas na obserwowanie zachowań innych. Na wakacjach nie przyglądamy się sobie i nie analizujemy samych siebie, bo i po co, skoro robią to za nas nasi przełożeni, rodzice czy małżonkowie przez okrągły rok.
18.08.2008 | aktual.: 25.06.2010 14:50
Wakacje to doskonały czas na obserwowanie zachowań innych. Na wakacjach nie przyglądamy się sobie i nie analizujemy siebie, bo i po co, skoro przez okrągły rok robią to za nas przełożeni, rodzice czy małżonkowie. Na urlopie wolimy więc przyglądać się innym.
I tak obserwując naszych rodaków na wakacjach za granicą można zauważyć naprawdę ciekawe zachowania i postawy.
Postawa numer jeden „Na co mnie stać”
Będąc na wakacjach zaobserwowałam pośród naszych rodaków tendencje do obnoszenia się ze swoim bogactwem. I tak pewna Pani już na lotnisku w kolejce do odprawy informowała innych uczestników wycieczki, że właśnie przed chwilą kupiła złoty zegarek za naście tysięcy, bo stary się popsuł. Stojący w kolejce popatrzyli na siebie z uśmiechem i już myślałam, że zegarek zostanie zignorowany, kiedy to nagle inna Pani wtrąciła: „ Nie wiem, co Pani miała za zegarek. Mój mam już 6 lat, no ale to jest zegarek z najwyższej półki i wart tyle co mały samochód”. I tak zaczęła się głośna dyskusja obu Pań, którą na co stać.
W samolocie też słychać było różne przechwałki:”Kiedy leciałem klasą biznes to był dopiero luksus, a tu w tym czarterze po prostu tragedia, ciasno, duszno” komentował Pan w dżinsach od Versace. „Ja za to leciałem liniami amerykańskimi, tam dopiero jest wygoda, dwupoziomowy pokład, barek, koce, przepaski na oczy do spania” dodał inny. W tym momencie jedna z Pań odwróciła się i zapytała: „To czemu pan nie leci American Airlines tylko tanimi liniami lotniczymi?
Wtedy Pan zrobił się czerwony, posłał Pani piorunujące spojrzenie i nie odzywał się do końca lotu, grając w gry na najmodniejszym modelu Palmtop’a.
Po wyładowaniu i zakwaterowaniu się w hotelu następnego dnia odbyło się tzw. spotkanie informacyjne z pilotem. I tu też nastąpiło przechwalanie się. Urlopowicze zaczęli się wymieniać informacjami o tym co i za ile zdążyli już kupić. Pierwsza zabrała głos atrakcyjna brunetka po 40-stce, która zwiedziła już okoliczne perfumerie i kupiła perfumy za 95 Euro. Kolejna dodała, że ona to dopiero zrobiła zakupy, za 400 Euro i dostała 80 rabatu, no ale, jak dodała, „Były to same luksusowe marki kosmetyków”.
Wtedy inne Panie zaczęły wyliczać, jakich marek ciuchy kupiły i za ile. Do dyskusji włączyli się też Panowie, którzy przekonywali, że kupili najnowszy model golarki, kótry nie jest jeszcze dostępny w Polsce. Rezydent nie wiedział za bardzo, jak ma przerwać tą burzliwą dyskusję i opowiedzieć o atrakcjach wyspy.
Postawa numer dwa - „Czego to nie mam”
Na plaży obok mnie na leżakach rozłożyli się nasi rodacy, którzy przyjechali na wyspę z różnych biur podróży. Czytając książkę i nie włączając się z dyskusje mogłam posłuchać, czego to Polacy nie posiadają i ile to kosztowało. Dyskusja toczyła się pomiędzy 30- latkami, którzy prześcigali się najpierw w markach posiadanych samochodów. Opowiadali jakimi to autami jeżdżą, jakie już mieli i jakie sprzedali bo były „to zwykłe szmelce za 200 tysięcy”.
Na tym nie kończyły się porównania. Dotyczyły one też szczegółów z wyposażenia samochodu i rywalizacji o „bardziej wypasioną wersję”. Jeden z komentarzy na zawsze pozostanie mi w pamięci: „ Mam wersję sprowadzaną ze Stanów na specjalne zamówienie. Tam jest tak mięciutka skóra ze specjalnymi wywietrznikami, że nie odparzam sobie pośladków” chwalił się przystojny szatyn po 30-stce. Ubawiłam się co nie miara!
Po samochodach przyszła kolej na mieszkania. Dowiedziałam się w jakich drogich apartamentach mieszkają młode wilki biznesu, który z najdroższych architektów projektował ich kuchnie, ile kosztuje najnowocześniejsze jaccuzi, kino domowe lub ekran „na całą ścianę”.
Jedna z żon „biznesmenów” opowiadała historię zakupu mieszkania na ekskluzywnym osiedlu „apartamentowców”. "Były trzy rodzaje mieszkań każde z nich za inna cenę i oczywiście my kupiliśmy to najdroższe i najlepsze bo przecież nie możemy mieć okien, wychodzących na pobliskie „Stare i obskurne blokowisko”.
Na koniec zaczęli porównywać biura podróży, spierając się które z nich jest bardziej prestiżowe. Każdy chwalił się ile to zapłacił za pobyt, jakie ma luksusy w hotelu, pokoju, jakie ma śniadanie i jakie trunki serwowane są do posiłków. Pewna młoda blondynka opisywała ze szczegółami swój 4,5 gwiazdkowy hotel jako „totalny wypas” dodając, że inne hotele, które widziała w okolicy, to po prostu „stodoły”.
Porównania objęły też wycieczki oferowane przez biura podróży. I tu dopiero można było posłuchać ciekawych opowieści. Pewna młoda przebojowa brunetka opowiadała: „ Biuro podróży zapewnia mi osobny transport do zwiedzania. Podstawiają mi taksówkę, oczywiście limuzynę z klimatyzacją, i jeżdżę tam, gdzie inni docierają zatłoczonym autokarem”. Inni chwalili się, że zamiast podróżować autobusem mają specjalne minibusy i zwiedzają okolice w „Elitarnym gronie 5-8 osób”.
Postawa numer trzy - „W jakim luksusie bywałem”
Postawa ta charakteryzuje się przechwałkami na temat sum wydawanych na wyjazdy i opisywaniu kurortów, w jakich "się bywało". Opowieści o niezwykłych hotelach, basenach o niewyobrażalnych wymiarach, apartamentach z luksusowym wyposażeniem to jeszcze nic. Bardzo utkwiła mi wypowiedz pewnego Pana po 40-stce: „ Muszę Państwu powiedzieć, że hotel w którym jesteśmy nie spełnia warunków ekskluzywnego. Byłem dwa lata temu w Hiszpanii, w pełnym przepychu hotelu sieci X i proszę sobie wyobrazić, że nie było drzwi wejściowych na fotokomórkę jak tutaj, ale przed wejściem stał ubrany w garnitur prawdziwy ciemnoskóry portier, który za każdym razem otwierał drzwi i mówił ”.
To jeszcze nic, najbardziej zaskakująca była dla mnie historia pewnego Pana, któremu ukradziono plecak przed hotelem i Pan miał poważny dylemat typu: „Nie wiem jak mam się zachować, jak Polak i robić awanturę, czy jak Niemiec i odebrać nagrodę za oddanie plecaka z całym ekwipunkiem?”…...
Izabela Kielczyk psycholog biznesu
Coach wyższej kadry menadżerskiej