Połączył ich taniec. Jan i Lenka Klimentowie
ONA – tancerka, ON – tancerz. "Między nami na początku nic nie było – tylko przyjaźń" – mówi Lenka. "Nie pomyślałem nawet o tym, że między nami mogłaby pojawić się miłość" – wspomina Jan. A jednak od kilku lat są zgranym zespołem nie tylko w tańcu, ale i w życiu prywatnym. Przed Wami, Drodzy Czytelnicy, najbardziej roztańczona czeska Para – Jan i Lenka Klimentowie!
06.07.2020 13:22
Anna Stachowicz, Magazyn Wesele: Lenko, Janku, jak się poznaliście?
Jan Kliment: Bardzo często prowadziłem lekcje indywidualne i warsztaty taneczne w klubie mojego trenera, który był również instruktorem Lenki. Właśnie tam, dawno temu poznaliśmy się, jak Lenka była jeszcze mała.
Lenka Klimentová: Pamiętam nawet moment, jak miałam lekcje z Jankiem. Nie przyszło mi nawet do głowy, że to właśnie ON będzie moim mężem.
Połączyła Was "miłość od pierwszego wejrzenia"? Czy jednak przyjaźń?
Jan: Lenka jest 15 lat ode mnie młodsza. Poznaliśmy się, jak miała 14 lat. Nie pomyślałem nawet o tym, że między nami mogłaby pojawić się miłość.
Lenka: Między nami na początku nic nie było – tylko przyjaźń. Lubiłam go jako swojego instruktora tańca. Na samym początku mówiłam do niego per Pan, a na dodatek Janek w tamtym czasie był żonaty, więc nie było mowy o żadnej miłości.
Zobacz także
Ciekawa jestem, jak wyglądały oświadczyny?
Lenka: W 2014 roku pojechaliśmy na wakacje do Portoryko. Nie sądziłam, że te wakacje będą wyjątkowe dla naszego związku, bo nie podejrzewałam, że Janek szykuje niespodziankę.
Jan: W ostatni wieczór naszych wakacji ukryłem pierścionek zaręczynowy w spodniach. Powiedziałem Lence, żeby ubrała ładną sukienkę, bo zapraszam ją na romantyczną kolację. Kiedy już zjedliśmy danie główne, chciałem zamówić jeszcze deser, wtedy ona bardzo się zdziwiła, bo ja nigdy nie jem deserów. Poprosiłem ją, aby zamknęła oczy. Kiedy to zrobiła, delikatnie odsunąłem stół i uklęknąłem…
Lenka: Nie wiedziałam, co się dzieje. Kiedy poprosił mnie o zamknięcie oczu, zrobiłam to bez wahania, w pół sekundy… Wtedy modliłam się, żeby było to to, czego się domyślałam, czyli zaręczyny (śmiech).
Janku, bardzo się denerwowałeś?
Jan: Tak! Przewoziłem pierścionek zaręczynowy w … skarpetkach. Nie chciałem, aby Lenka go znalazła. Bałem się, czy walizka, w której schowałem pierścionek, dotrze do nas, do Puerto Rico. To był stresujący moment, ale teraz wspominam go z uśmiechem na twarzy.
Lenko, czy Jan zaskoczył Cię oświadczynami ?
Lenka: Tak, oczywiście, byłam bardzo zaskoczona. Bałam się, że to się nigdy nie wydarzy. Myślałam sobie, że Janek już był w jednym małżeństwie, dlatego wątpiłam, że myślał o drugim. Nie mówiłam nigdy o ślubie. Zawsze to nasze rodziny i przyjaciele pytali o ślub. A ja nie podejmowałam tematu. Zostawiłam to tak, jak jest. To było najlepsze rozwiązanie, bo sam zdecydował się na kolejny krok w naszym związku… Po ponad sześciu latach, ale było warto!
A jak wyglądał Wasz ślub? Dużo było gości?
Lenka: Było około 120 osób. Połowa naszych gości to Polacy, którzy byli i są naszymi przyjaciółmi. Było nam bardzo miło, że mamy wokół siebie tylu wspaniałych ludzi. Bawiliśmy się do białego rana.
Jan: Nigdy nie zapomnę tego dnia. Lenka zrobiła mi wielką niespodziankę, naprawdę nie spodziewałem się tego. Na naszym ślubie zaśpiewała dla mnie piosenkę, której uczyła się przez dziewięć miesięcy. W tle leciał nasz pokaz taneczny. Wyglądała przepięknie, jak księżniczka. Stałem i płakałem, a obok mnie Rafał Maserak i Augustin Egurrola.
Czy na Waszym przyjęciu gościli inni tancerze z programu "Taniec z gwiazdami"?
Lenka: Oczywiście, to nasi przyjaciele. Prawie wszyscy, którzy byli zaproszeni, przyjechali.
Ślub odbył się tutaj w Polsce? Czy w Czechach?
Jan: W Czechach, ponieważ tam mieszka cała nasza rodzina. Jest to nasza kultura. Poza tym było nam łatwiej urządzić przyjęcie i ślub ze względu na język. Chcieliśmy też pokazać naszym przyjaciołom z Polski, jak wygląda czeski ślub.
Lenka: Nie mieliśmy ślubu kościelnego, tylko cywilny. Wszystko urządziliśmy na zewnątrz, przy hotelu z widokiem na góry. Jest to przepiękne miejsce, gdzie co roku odbywa się mnóstwo ślubów i wesel.
Nie baliście się, że pogoda nie pozwoli, aby ślub odbył się na świeżym powietrzu?
Lenka: Trochę tak, ale mieliśmy szczęście, bo pogoda dopisała. Było pięknie!
W jakim klimacie odbył się Wasz ślub?
Lenka: Był to ślub po naszemu, czyli wybieraliśmy wszystko, co nam się podobało. Nie kierowaliśmy się trendami ani tym, co było aktualnie modne. Zależało nam, aby był to przede wszystkim NASZ ŚLUB. Uwielbiam kolory, dlatego wybrałam żółte i pomarańczowe dodatki i kwiaty. Dodało to energii przyjęciu. Moje druhny miały piękne, żółte suknie, a moja świadkowa wybrała oczywiście pomarańczową. Było bardzo kolorowo i wesoło.
Jan: Zdecydowaliśmy się na wedding plannerkę, koordynatorkę naszej uroczystości. Później uznaliśmy, że było to niepotrzebne. Jesteśmy tancerzami, więc dużo spraw mogliśmy załatwić sami, np. pierwszy taniec (śmiech). Naszymi gośćmi byli artyści, którzy pomagali nam podczas wesela. Osoba, która miała nadzorować przyjęcie, okazała się niepotrzebna. Było super zabawnie, bo dużo występów zorganizowali nasi goście. Większość z nich była dla nas niespodzianką, np. Marcin Wyrostek ze swoją grupą zagrał dla nas kilka utworów albo kubańskie rytmy od prawdziwych Kubańczyków. Naprawdę dużo się działo.
Wasz pierwszy taniec musiał być wyjątkowy.
Lenka: Tak, to było nasze marzenie, aby każdy zapamiętał nasz pierwszy taniec. Nie postawiliśmy na klasykę, czyli na walca, bo to dla naszych gości nie byłoby niespodzianką. Wymyśliliśmy, że zatańczymy z tancerzami, naszymi przyjaciółmi, którzy byli z nami w różnych momentach naszego życia.
Jan: Śmieszne jest to, że próba generalna odbyła się podczas wesela. Nie mieliśmy kiedy spotkać się razem i przećwiczyć układ, ale wszytko wszyło doskonale, bo to przecież profesjonaliści.
Lenko, jak wyglądała Twoja suknia ślubna? A raczej suknie ślubne?
Lenka: Pierwsze dwie suknie ślubne miałam pożyczone od mojej kochanej Violi Piekut. Pierwsza, w której poszłam do ołtarza, była moją wymarzoną – obcisła z koronki, w kolorze złamanej bieli. Zawsze chciałam taką mieć. Druga, w której śpiewałam dla Janka, dość klasyczna księżniczka. Każda kobieta marzy, aby choć przez chwilę poczuć się pięknie, jak księżniczka, dlatego też zdecydowałam się na ten krój. Trzecia, imprezowa, kupiona w jakimś sklepie po to, aby w przyszłości ją wykorzystać. Jestem praktyczna, dlatego też nie chciałam, aby sukienka leżała w mojej szafie i się kurzyła. Podobnie było z butami. Chciałam się przebierać kilka razy, bo przecież jest to taki jedyny dzień w życiu i chciałam pokazać się jako tancerka i kobieta. Zależało mi, jak każdej Pannie Młodej, aby wyglądać jak najlepiej.
Jakie towarzyszyły Wam emocje podczas ślubu?
Lenka: Było tyle emocji, że na zamianę płakaliśmy i śmialiśmy się.
Jan: Trochę się bałem, że będzie to mój drugi ślub. W głowie miałem mnóstwo pytań: Jak wyjdzie? Czy będzie mi się podobać? Zastanawiałem się, co odczuwają goście, którzy byli na moim pierwszym ślubie. Później mój strach okazał się niepotrzebny, bo było bajkowo. Nie mogłem lepiej wymarzyć sobie tego dnia.
Jak Wam się wspólnie pracuje na planie "Tańca z gwiazdami”?
Jan: Jesteśmy zgranym team’em. Zawsze sobie pomagamy. Nawet kiedy Lenka jeszcze nie brała udziału w programie, bardzo mnie wspierała. Tak na marginesie, przez to, że jesteśmy we dwoje, mamy większą szansę na wygraną (śmiech).
Lenka: Od momentu kiedy jestem tancerką w TzG, widujemy się znacznie częściej, spędzamy ze sobą mnóstwo czasu. Wszystko robimy razem. Rano wstajemy, układamy wspólnie choreografię. Na próbie z naszymi tanecznymi partnerami często Janek podchodzi do mnie, aby pokazać kroki, albo ja idę do niego. Jak nie uczestniczyłam w programie, Janek jechał do studia i nie było go całymi dniami, dlatego jest to ogromny plus, że jesteśmy razem także w pracy.
Jakie macie cenne rady na szczęśliwy związek dla naszych przyszłych Par Młodych?
Jan: Dbajcie o miłość. Miejcie wspólne pasje i hobby. To jest bardzo ważne w związku, ponieważ to łączy dwoje ludzi. Wpierajcie się i wspólnie żartujcie.
Lenka: W związku ważny jest kompromis, który pomaga znaleźć wspólną drogę. Jest to bardzo trudne, ale dla miłości warto. Co do ślubu, Drodzy Narzeczeni, to jest to Wasz dzień, nie znajomych i nie rodziców, dlatego ważne są Wasze decyzje i upodobania. Jest to bardzo ważny moment dla Młodej Pary, który do końca życia będą pamiętać. A jak będzie on wyglądać, zależy tylko i wyłącznie od nich.
Bardzo dziękuję Wam za rozmowę!
Rozmawiała Anna Stachowicz/ MAGAZYN WESELE
Oficjalne wydanie internetowe "Magazynu Wesele": www.magazynwesele.pl