Policja albo rodzina. Gosia i Ania stanęły przed trudnym wyborem
Mama Gosi była policjantką, nie chciała, by córka poszła w jej ślady. Ania pochodzi z konserwatywnego domu, o pracy w policji marzyła od dawna. Mundur, odznaka, służba wiele dla nich znaczą. Ale nie dla ich rodzin.
22.12.2019 | aktual.: 22.12.2019 14:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– W rodzinie jest strach. Wiedzą, że jest broń. Wiedzą, że człowiek może wyjść i nie wrócić – mówi Gosia do telefonu. Z pierwszym mężem była 10 lat, z drugim 7. Od 5 lat sama wychowuje dzieci. Jej życie wywróciło się do góry nogami.
Dzieciństwo spędziła, przeglądając akta
Wszystko zaczęło się w dzieciństwie. Jej mama była policjantką. Przynosiła do domu akta. 7-letnia wtedy Gosia zakradała się do pokoju, gdzie były schowane, i przeglądała dokumenty. Matka o tym nie wiedziała. – Mnie to nie przerażało, kiedy byłam dzieckiem. Widziałam zdjęcia. Czasem bardzo drastyczne. Niby oczy zasłaniałam, ale podglądałam przez palce – wspomina.
Jedno ze zdjęć utkwiło jej w pamięci szczególnie. Na drzewie wisiał wisielec. Zostały tylko kości, o które zaczepione były ubrania. Później, gdy dorosła i zaczęła pracę w policji, pierwszym zmarłym, którego zobaczyła, był chłopak przejechany przez tira. Nie zwymiotowała, jak czasem robią to inni. Znała ten widok z dzieciństwa. Dopiero kiedy pojechała zawiadomić o wypadku rodzinę mężczyzny, poczuła ogromny smutek.
– Zobaczyłam te małe dzieci i żonę i pomyślałam sobie, co ja bym czuła, gdyby mój chłop zginął w ten sposób… Nie można się w tym zatracić, bo człowiek szybko staje się zimny i obojętny – mówi.
Rodzina
Była już ze swoim mężem, gdy poszła do szkoły policyjnej. Wyjechała na pół roku szkoleń, a jej partner został z dziećmi. Czasem udawało jej się dostać przepustkę, żeby wrócić na weekend do domu, jednak dzieci odczuwały jej nieobecność. Kiedy wróciła, wiedziała, że nie będzie lekko. Mężowi nie podobał się jej wybór. Wszystko zostało na jego głowie. Proponował jej, żeby zmieniła zawód. Dla niej to nawet nie wchodziło w grę.
– Ta praca związana jest z adrenaliną. Każdy dzień jest inny. Przychodziłam do domu, miałam wolne i nagle dzwonili, że muszę wrócić do pracy – wspomina. Odbiło się to na jej relacji. Były mąż nieustannie wypominał jej, że zostaje po godzinach, że musi być cały czas pod telefonem. Umawiali się, że Gosia odbierze dzieci. Później okazywało się, że był wypadek i musi jechać na miejsce zdarzenia. Dzwoniła do niego, że jednak znowu nie da rady.
– Poza tym wszystkim mój mąż uważał, że mam władzę. Nie wiem, czy czuł się gorszy. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy – wyznaje. Zaczęły się kłótnie i awantury. Rozstali się po 10 latach.
Jej drugie małżeństwo również się rozpadło. Znali się od dziecka. Poznali się na policyjnych "choinkach", na które zapraszano ich rodziców. On również pracował w służbach. – Poszedł w alkohol i przez to schrzaniło się nasze małżeństwo. Nie widział problemu w tym, że on pije, a widział problem w tym, że ja tego nie akceptuję. Zostawił nas ze swoimi długami. Popłynął tak, że od lat nie widział własnych dzieci – mówi Gosia.
Przyznaje, że nigdy nie miała momentu zwątpienia w swoją pracę. Zawsze wiedziała, że skończy szkołę i pójdzie do policji. Kiedy miała wypadek samochodowy i musiała zrezygnować ze służby, ciężko było jej się z tym pogodzić. – To taka instytucja, która zaczyna uzależniać. Osoby z boku tego nie rozumieją – tłumaczy. Starsze dzieci wypomniały jej po latach: "zostawiłaś nas i wyjechałaś".
– To są takie momenty, kiedy człowiek nie wie, co ma zrobić. Z jednej strony są dzieci, dla których człowiek jest całym światem i wiadomo, że dla mnie też są całym światem, ale z drugiej strony trzeba też pomyśleć o sobie. Trzeba być trochę egoistą. Pracę w policji można polecić komuś, kto nie ma małych dzieci – wyznaje.
Policja albo mąż
Ania odeszła z domu, gdy miała 18 lat. Właściwie została z niego wyrzucona. Konserwatywny ojciec nie mógł pogodzić się z tym, że jego córka prowadzi intensywnie towarzyski tryb życia. Jeszcze przed ukończeniem szkoły emigrowała do Niemiec ze swoim partnerem.
Minęło pięć lat. Ania chciałaby naprawić błędy młodości. Zawsze marzyła o pracy policjantki.
– Mój partner twierdzi, że to nie jest praca dla kobiet, że to po prostu głupia i niewdzięczna robota. Mało płatna. Wydaje mi się, że jest zazdrosny, że jest to praca głównie z mężczyznami – mówi.
Są razem 7 lat. Poznali się, gdy jeszcze chodziła do szkoły. – Kiedy ojciec wyrzucił mnie z domu, nie myślałam o przyszłości. Chciałam tylko mieszkać z moim chłopakiem i się ustatkować. Wyjechaliśmy do Niemiec. Teraz, gdy wszystko się stabilizuje, moje marzenia wracają. Chciałabym wykorzystać swoją szansę – wyznaje.
Wszystkie rozmowy z partnerem kończą się jednak awanturą. Mężczyzna nie chce żony policjantki. – Zawsze gdzieś tam miałam to z tyłu głowy, ale oficjalnie nigdy mu tego nie mówiłam. Chciałabym zrobić coś ze swoim życiem, bo siedzenie w domu mnie dobija. Jest mi przykro, że z jego strony nie mam wsparcia i zrozumienia – żali się.
Mężczyzna proponuje jej, żeby zajęła się bardziej kobiecym zawodem. Wśród jego pomysłów na życie Ani, pada hasło: "kosmetyczka". Młodej matki nie kręci robienie komuś paznokci. – Nie mam do tego cierpliwości, jestem inna, zawsze byłam trochę bardziej zwariowana i mój temperament do tego nie pasuje. Nie ciągnie mnie do tego kompletnie – tłumaczy.
Psycholog Katarzyna Klimko-Damska wyjaśnia tę postawę, choć zaznacza, że nie pojawia się ona u wszystkich mężczyzn.
– Są tacy mężczyźni, którzy widzą swoją kobietę wyłącznie w roli fryzjerki, kosmetyczki, ewentualnie sekretarki, czyli w takich kobiecych zawodach, które trudno zaliczyć do oryginalnych. Może być fantastyczną fryzjerką, ale jednak fryzjerką... To bardzo stereotypowe myślenie, ale też bezpieczne dla takiego typu mężczyzny. Nie czuje wtedy, że jego pozycja samca alfa jest zagrożona – tłumaczy ekspertka.
Obecnie Ania nie pracuje. Zajmuje się wychowaniem córek. – Liczyłam na to, że jeśli się dostanę i przyjdzie czas półrocznej szkoły, to partner mi w tym pomoże. Będę mogła sobie tam wyjechać i co jakiś czas wracać – opowiada o swoich planach. – Chcę spełnić to swoje marzenie. Jednak jesteśmy 7 lat razem i ciężko mi się rozejść tylko z tego powodu – kontynuuje.
Ania wieczorami ogląda na Youtube kanał psychologa policyjnego, który opowiada, jak przejść wszystkie egzaminy. Jej mąż, kiedy widzi, że to robi, denerwuje się. – Najbardziej ruszyło mnie to, że chodziłam do klasy z koleżanką, która dostała się do policji. Kiedy już wyjechałam z Polski i to zobaczyłam, bardzo mnie to zmotywowało. Jeśli ona może, to i ja. Tak to się zaczęło – opowiada.
Gdy pytam Gosię, czy zaryzykowałaby po raz kolejny i wybrała pracę zamiast rodziny, mówi, że drugi raz by tego nie zrobiła. Ania nadal nie podjęła decyzji. Katarzyna Klimko-Damska mówi, że każda kobieta, która decyduje się na wybór pomiędzy związkiem a pracą, powinna postawić sobie pytanie: Jak mi było w tej relacji? Czy dla dobrej relacji warto zrezygnować z tego, co chcę poznać? Czy może jednak nie warto?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl