Polka dwa razy rodziła w Dubaju. Życie w tym kraju ma swoje plusy i minusy
Katarzyna Sommerfeld-Pluta od 11 lat mieszka z rodziną w Dubaju. Autorka książki "Dubajski savoir-vivre" w rozmowie z WP Kobieta wspomina opiekę okołoporodową, opowiada o ogromnych kosztach leczenia i sytuacji, w której noworodek może stać się zakładnikiem szpitala.
04.06.2021 11:53
Justyna Sokołowska: Od 11 lat mieszkasz w Dubaju. Jak to się stało, że się tam znalazłaś?
Katarzyna Sommerfeld-Pluta: Mój mąż jest inżynierem, pracuje w elektrowniach i dostał tutaj propozycję pracy. Dla naszych córek Dubaj jest domem, bo tu się urodziły i znają go od dzieciństwa, a do Polski jeżdżą tylko na wakacje.
To zapewne widok prawdziwej, polskiej zimy jest dla nich czymś niezwykłym?
W największej na świecie galerii handlowej mieszczącej się w Dubaju mamy sztuczne lodowisko, są też różnego rodzaju komnaty lodowe i restauracje tego typu, więc w tym pustynnym państwie jest ogrom możliwości. Śnieg widziały pierwszy raz w Dubaju w Mall of The Emirates, gdzie jest sztuczny stok narciarski, ale tak naprawdę zawsze tęskniły za śniegiem w polskich górach. Kiedy pojechaliśmy do Polski na święta, to specjalnie wybraliśmy się też na wycieczkę w góry, żeby mogły zobaczyć śnieg. To było dla nich ogromne przeżycie.
Dwukrotnie rodziłaś w Dubaju. Jak wspominasz opiekę okołoporodową?
Moje dwie ciąże były zagrożone. Pierwszy raz rodziłam ponad 10 lat temu i wtedy było tak, że tylko szpital rządowy mógł zapewnić dobrą opiekę, sprzęt, by np. uratować życie zagrożonemu wcześniakowi. Niestety, można było odnieść wrażenie, że podejście personelu opierało się na zasadzie, że jak Bóg da, to będzie dobrze, a jak nie, to widocznie tak miało być. Rządowy szpital można porównać do polskiego państwowego szpitala. Drugi raz rodziłam już w prywatnym szpitalu, który bardziej przypomina spa i hotel, standard jest wysoki. Tu z kolei dobrze jest trafić na dobrego i doświadczonego lekarza. Trzeba mieć jednak dobry ubezpieczeniowy pakiet zdrowotny na prowadzenie ciąży i poród. Miałam to szczęście, że trafiłam na polską panią ginekolog, która moje ciąże prowadziła wg znanych nam w Polsce standardów, dotyczących chociażby liczby wykonywanych USG. Uważam, że paradoksalnie w Polsce jest lepsza opieka i więcej badań w sytuacji ciąży zagrożonej.
A jak wygląda kwestia leczenia i dostępności lekarstw?
Antybiotyki, sterydy wziewne, środki antykoncepcyjne i tabletka "dzień po" w Dubaju są dostępne bez recepty w aptekach. Ale dzięki temu, że wiele osób ma dobry pakiet ubezpieczeniowy, przeważnie pediatrzy robią wymaz gardła, posiew i antybiotyk jest dobierany pod dane zakażenie bakteryjne. Tak naprawdę to nie jest kraj dla chorych, bo nawet jeżeli ma się dobre ubezpieczenie medyczne, które pokrywa koszt zabiegów, to trzeba jeszcze trafić na dobrego lekarza, najlepiej bliskiego nam kulturowo. Tutaj dostępność do dobrego sprzętu medycznego jest ogromna, natomiast z mojej perspektywy bardzo ważne jest, żeby trafić na kompetentnego lekarza, który potrafi prawidłowo odczytać wyniki badań i dobrze nas pokieruje, a tutaj może być z tym problem.
Kolejnym problemem są ogromne koszty leczenia. Zawsze podkreślam, żeby nawet te osoby, które wybierają się tu tylko na wakacje, powinny wykupić turystyczne ubezpieczenie medyczne, ponieważ w przypadku jakiejkolwiek konieczności kontaktu z lekarzem czy pobytu w szpitalu koszty leczenia są ogromne. Bywa, że po porodzie nie wypiszą dziecka ze szpitala, jeśli nie będą pokryte koszty pobytu i dziecko staje się zakładnikiem szpitala. Tutaj pobyt dziecka w inkubatorze za jeden dzień to koszt około 3 tysięcy złotych i z każdym dniem ta cena rośnie. Zdarzają się takie sytuacje i są to wielkie tragedie, gdy rodziny zaciągają kredyty, żeby móc odebrać noworodka ze szpitala.
Czy córki mają w szkole kontakt z językiem polskim?
W Dubaju mamy polską szkołę, która realizuje uzupełniający program nauczania. Moje córki uczęszczają do tej szkoły w weekendy, natomiast w tygodniu chodzą do szkoły realizującej program w systemie brytyjskim. Ogromnym plusem dla dzieci wychowujących się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich jest możliwość osłuchania się z wieloma językami, bycie dwujęzycznym. To są benefity tutejszej edukacji. Dodatkowo od drugiej klasy szkoły podstawowej język arabski jest obowiązkowy. Mają też język francuski, który – podobnie jak inne języki – mogą praktykować ze swoimi koleżankami i kolegami. To daje im fajny start życiowy. Podoba mi się też, że w szkołach organizowany jest tzw. International Day, wtedy dzieci przebierają się w swoje stroje narodowe, opowiadają o kulturze swojego kraju, prezentują tańce narodowe. Dzieci uczą się przez doświadczanie, szkoły bardzo to pielęgnują, żeby miały kontakt i wiedzę na temat wielu kultur. Dzięki czemu od małego uczą się tolerancji i dla nich jest ona naturalną sprawą.
Czy można powiedzieć, że dzieciom w Dubaju więcej wolno, bo rzadziej są strofowane i uciszane, np. w restauracji?
Dzieci są w kulturze arabskiej traktowane jako wartość i błogosławieństwo. Im więcej dzieci, tym lepiej. Tutaj większość miejsc jest przygotowanych dla rodzin. Raz mi się tylko zdarzyło, że dzieciom zwrócono uwagę w restauracji i było to wskutek pewnej pomyłki. Kiedyś zasugerowaliśmy się artykułem w jednej z gazet, zachwalającym miejsca prorodzinne i przyjazne dzieciom. Poszliśmy do rekomendowanej restauracji, ale okazało się, że jednak nie jest to miejsce przystosowane dla najmłodszych, nie było kącika zabaw itp. Nasze dzieci zaczęły się nudzić, więc zaczęły się bawić i trochę hałasować. Przyszła obsługa, by zwrócić nam uwagę, że klienci się skarżą. Pokazałam im więc artykuł, więc przeproszono nas za nieporozumienie i w efekcie rachunek zapłaciliśmy tylko za osoby dorosłe, a dzieci miały poczęstunek za darmo.
Napisałaś poradnik życia w Dubaju. Czy to dlatego, że tobie po przyjeździe było ciężko się tu odnaleźć?
Kiedy przyjechałam w 2010 roku do Dubaju, to niewiele się mówiło o nim w Polsce i w social mediach nie można było jeszcze wtedy znaleźć tyle informacji o ZEA. Po przyjeździe zafascynowałam się tutejszą kulturą i zwyczajami i zauważyłam, że mało jest informacji o tym kraju w języku polskim. Chciałam pokazać to miejsce na świecie z punktu widzenia osoby, która mieszka tu długo i żeby te informacje były rzetelne, poparte faktami i odwołaniami do literatury.
Ja na pewno przeżyłam tu na początku szok językowy. Tutaj oficjalnym językiem jest arabski, ale tak naprawdę używa się angielskiego, ponieważ lokalsi stanowią tu zaledwie 20 proc. ludności, a reszta mieszkańców to przyjezdni. W usługach najczęściej pracują ludzie z Filipin, Indii i innych części świata. W Polsce pracowałam w korporacjach, gdzie język angielski był wymagany i wydawało mi się, że z taką dobrą znajomością dogadam się z każdym na świecie. Okazało się jednak, że język angielski, którym w Dubaju posługują się Hindusi, z ich akcentem i naleciałościami, był dla mnie kompletnie nie do zrozumienia. To spowodowało, że na początku zamknęłam się w sobie i bardzo bałam się wchodzić w interakcje z ludźmi. Z czasem oswoiłam się z tymi różnymi akcentami i osłuchałam. Co ciekawe, wielu przyjezdnych przeżywa tu tego typu szok językowy, nawet native speakerzy z Anglii mają problem ze zrozumieniem. To przychodzi z czasem, ale na pewno ta wielokulturowość jest w Dubaju wyzwaniem.
Domyślam się, że ten szok językowo-kulturowy jest utrudnieniem, jeśli chodzi o podjęcie pracy zawodowej?
Znam wiele Polek, które, tak jak ja, przyjechały do Dubaju ze swoimi mężami, mając bogate doświadczenie zawodowe, ale zamykały się w sobie z powodu problemów związanych z komunikacją. Chciały tutaj znaleźć pracę, ale właśnie ten język stał się taką barierą, że zaniechały poszukiwań z obawy, że nie będą w stanie się komunikować. Przełamanie tej bariery językowej wymaga sporo czasu. Doświadczyło tego wiele moich koleżanek.
Odnoszę jednak wrażenie, że dobrze ci się tu mieszka. Czy planujecie z rodziną powrót do Polski?
Uwielbiam ciepło, więc ZEA to jest kraj jakby dla mnie stworzony. Podoba mi się multikulturowość i szkolna edukacja z nią związana. Bez podróżowania po całym świecie można ją zgłębić tak naprawdę w jednym kraju. Tych 11 lat naszego pobytu minęło bardzo szybko. Jednak to nie jest kraj do mieszkania na stałe, ponieważ nie ma tu dla nas żadnego zabezpieczenia socjalnego i emerytur. Dubaj stara się przyciągać obcokrajowców, łagodząc co pewien czas jakieś przepisy, chociażby ułatwiające przeniesienie tu firmy. Podobnie złagodzenie prawa o zamieszkiwaniu w jednym mieszkaniu bez ślubu było tutaj naprawdę dużym otwarciem się, biorąc pod uwagę panujące tu prawo szariatu. Na dziś nie planujemy powrotu do Polski, ale co czas przyniesie, tego nie wiemy.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl