Polka w Finlandii o zamkniętych sklepach spożywczych. "Wpadłam w panikę"
Ze względu na trwający w Finlandii strajk handlowców większość sklepów została zamknięta. W środę wieczorem, tuż przed, zamknięciem Finowie mieli ruszyć na zakupy po zapasy w obawie o dłuższą przerwę w funkcjonowaniu marketów. Asia Kananen, Polka mieszkająca w Finlandii, mówi, co dzieje się teraz w kraju.
09.02.2023 | aktual.: 09.02.2023 19:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak donosił fiński dziennik "Iltalehti" w środę wieczorem w wielu marketach w kraju zabrakło chleba. Mieli wykupić go mieszkańcy Finlandii w obawie przed zapowiedzianą dwudniową akcją protestacyjną w placówkach handlowych. Strajk ogłosił związek zawodowy PAM (Palvelualojen ammattiliito) zrzeszający osoby zatrudnione w prywatnych sektorach usługowych. Organizacja chce, aby pracownicy z tej branży otrzymali podwyżki.
- Celem PAM jest zapewnienie pracownikom sektora handlu znacznych podwyżek płac, które zapewnią siłę nabywczą i przyniosą ulgę w obliczu inflacji. Oznaczałoby to podwyżkę o około 200 euro - mówiła prezeska PAM Annika Rönni-Sällinen.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pracownicy fińskich sklepów spożywczych strajkują
Fińska Federacja Handlowa nie chce zgodzić się na żądania PAM. Nieudane próby mediacji zmusiły związki zawodowe do zorganizowania strajku, który obejmie 185 marketów z produktami spożywczymi. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, protesty mogą się rozszerzyć i objąć także gastronomię oraz usługi turystyczne.
W Finlandii operuje łącznie 2800 marketów spożywczych. Finowie będą więc mogli zrobić zakupy w mniejszych, lokalnych placówkach. Potwierdza to także Asia Kananen, Polka mieszkająca w Finlandii.
- Większość sklepów jest zamknięta, ale nie dotyczy to wszystkich placówek. Zawsze pozostaje nam jakaś opcja. Poza tym Finowie zazwyczaj robią jedne duże zakupy raz na tydzień, więc mają w domu zapasy jedzenia - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
"Gdy usłyszałam o strajku, wpadłam w panikę"
Polka zauważa, że Finowie nie podchodzą emocjonalnie do doniesień o strajku pracowników sklepów spożywczych. - Przyjmują to jako fakt. Raczej zgadzają się, że podwyżki w tym sektorze są potrzebne. Ale zauważają, że wyższe wypłaty powinny być przewidziane także dla pracowników innych branż. Niestety inflacja też nas dotyka - komentuje.
- Gdy usłyszałam o strajku, wpadłam w panikę. Zapytałam męża, czy mamy wystarczająco dużo jedzenia, żeby przetrwać strajk. Pomyślałam, że trzeba będzie ruszyć na zakupy - dodaje, ale jego reakcja ją zaskoczyła.
- Odpowiedział mi z typowym dla Finów luzem, że nie mam się o co martwić. Inni mieszkańcy Finlandii prawdopodobnie równie spokojnie podchodzą na ten moment do tego tematu - stwierdza.
Strajki w Finlandii różnią się znacznie formą od tych organizowanych w Polsce. Zazwyczaj towarzyszy im miła atmosfera. - Byłam na proteście organizowanym przez branżę, w której pracuje mój mąż. Przypominał bardziej rodzinny festiwal niż strajk, który widywałam w Polsce. Dzieci miały zorganizowany czas na rozrywkę, a my mogliśmy w międzyczasie zjeść przygotowywany na miejscu posiłek - mówi Asia.
Polka dodaje, że większość Finów zrzeszonych jest w związkach zawodowych. Uczestniczenie w protestach jest jednak dodatkową opcją. Za strajk uważa się przede wszystkim niepojawienie się w pracy.
- Każdy, kto się na to zdecyduje, dostanie finansowy ekwiwalent, żeby nie być stratnym. Jego wysokość zależy od związku zawodowego, do którego należy - podsumowuje.
Zobacz także
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl