Widzisz w dyskoncie? Lepiej omiń szerokim łukiem
Rozładowywanie dostaw w godzinach pracy sklepu to częsty widok w dyskontach i supermarketach. Należy jednak pamiętać o jednej bardzo ważnej rzeczy, na którą często, jako klienci, nie zwracamy uwagi.
11.01.2023 | aktual.: 11.01.2023 18:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dostawa w dyskontach i supermarketach jest bardzo często rozładowywana w godzinach pracy sklepu. Wydaje się, że to nic dziwnego – w ciągu dnia różne towary zaczynają stopniowo znikać z półek, więc trzeba je uzupełniać. Stąd palety z rozmaitymi produktami, które stoją w sklepowych alejkach.
Ten błąd często popełniają klienci dyskontów. Może źle się skończyć
Często klienci popełniają jednak jeden błąd. Widząc na palecie towar, którego akurat szukają, wyciągają go stamtąd samodzielnie i nie czekają aż znajdzie się na półce. Niestety takie zachowanie może przysporzyć sporo pracy pracownikom sklepu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co więcej, wyjmowanie rzeczy z palety może być niebezpieczne dla klientów. Często produkty są ułożone w odpowiedni sposób i żeby je wyjąć, trzeba skorzystać z wózka widłowego albo podnośnika. Kiedy klient w sklepie wyciąga rzecz z palety, mocno ryzykuje, że coś spadnie mu na nogę. Uszkodzony towar może nas pobrudzić i będzie też stratą dla sklepu. Najlepiej więc uzbroić się w cierpliwość i poczekać aż produkty znajdą się na regałach lub pracownik sam wyciągnie dla nas konkretną rzecz.
Towar blokuje gaśnice czy hydrant? Lepiej to zgłosić
Zastawione paletami alejki kilka lat temu wywołały duże kontrowersje. Jak alarmowała "Gazeta Wyborcza" w 2018 roku, rozłożony towar blokował dostęp do gaśnic czy hydrantu. "Towaru, zwłaszcza przed weekendami ze sklepami zamkniętymi w niedziele z powodu zakazu handlu, jest tak dużo, że paleta stoi przy palecie, a towar chybocze się przy każdym niemal regale na niestabilnych plastikowych podstawkach" - pisała "Wyborcza".
Takie praktyki skrytykował rzecznik prasowy Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej, starszy brygadier Paweł Frątczak. "Uniemożliwianie lub ograniczanie dostępu do gaśnic i urządzeń przeciwpożarowych oraz wyjść ewakuacyjnych jest zabronione. Grozi za to areszt, grzywna albo nagana" - czytamy w artykule.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl