Blisko ludziPolki atakują pomysł emerytur dla matek. Pani Bożena odbiera im wszystkie argumenty

Polki atakują pomysł emerytur dla matek. Pani Bożena odbiera im wszystkie argumenty

Wbrew oburzeniu sporej części kobiet, świadczenie emerytalne dla wielodzietnych matek trafi nie tylko w ręce "patologii, która narobiła dzieciaków, a później siedziała w domu, bo nie chciało się ruszyć do uczciwej pracy". 55-letnia Bożena, która jest matką piątki dzieci, zrobiła więcej niż niejedna kobieta na etacie.

Polki atakują pomysł emerytur dla matek. Pani Bożena odbiera im wszystkie argumenty
Źródło zdjęć: © archiwum prywatne/Bożena Pietras
Klaudia Stabach

30.10.2018 | aktual.: 30.10.2018 16:59

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W przyszłym roku wejdzie w życie ustawa, przyznająca świadczenia kobietom, które urodziły czwórkę lub więcej dzieci i nie pracowały zawodowo lub nie zapracowały na najniższą emeryturę. Tak zapewnia wiceminister rodziny, pracy i opieki społecznej Bartłomiej Marczuk.

"Matka, która nie pracowała, tylko rodziła dzieci i siedziała całe życie w domu, i nie ma ani jednej godziny przepracowanej ma dostać emeryturę? My też rodziłyśmy i pracowałyśmy" - grzmi jedna z internautek. "Jesteśmy gorsze, że mamy po jednym czy dwoje, troje dzieci? Nam się nie należy? To hańba” - dodaje.

Matki polki internautki

Negatywne głosy dominują w komentarzach pod artykułami dotyczącymi ustawy. Aktywne zawodowo Polki mają problem z tym, że matki, które przez całe życie nie pracowały też dostaną emeryturę. "Jak matka dwójki dzieci będzie biegła do pracy z podkrążonymi oczami, to w tym czasie matka czwórki dzieci będzie zastanawiała się, czy ma ugotować pomidorową, czy może ogórkową. Iść na spacer z dziećmi, czy umyć okna i pogadać z sąsiadką. Na stare lata ta pierwsza będzie musiała podzielić się z emeryturą z tą drugą” – pisze inna oburzona matka.

"Te pieniądze dostanie patologia, która narobiła dzieciaków, a później siedziała w domu, bo nie chciało się ruszyć do uczciwej pracy”, "Co miesiąc potrącają mi z pensji 700 zł składek emerytalnych o innych już nie wspomnę, a ktoś kto nic nie dopłacił, za co niby ma dostać emeryturę?!" - dodaje kolejna.

Napięty grafik

55-letnia Bożena Pietras z Lublina, czytając tego typu komentarze, czuje ogromną niesprawiedliwość. - Ja też, podobnie jak kobiety zatrudnione na etacie, wstawałam codziennie rano i pracowałam tylko, że w domu – argumentuje w rozmowie z WP Kobieta. Z wykształcenia jest pedagogiem i logopedą. Tuż po studiach zatrudniła się w szkole, lecz gdy urodziła pierwsze dziecko, musiała zrezygnować z pracy. – Obliczyliśmy, że na żłobki i przedszkola musielibyśmy co miesiąc wydawać 75 procent mojej wypłaty – przyznaje kobieta, która jak sama twierdzi, przez 28 lat była "managerem rodziny".

Cztery córki i syn od najmłodszych lat wykazywały zdolności artystyczne, a Bożena starała się pomóc im w rozwijaniu talentów. – Gdy ja lepiłam pierogi, one gniotły coś z ciasta czy z plasteliny. Zorganizowałam im kącik artystyczny w domu, gdzie przynajmniej raz w tygodniu zasiadałam z nimi do wspólnego malowania – wspomina 55-latka.

Kobieta twierdzi, że wychowanie dzieci było bardziej absorbującym zajęciem, niż gdyby poszła do pracy na etacie. Razem z mężem mieli rozplanowany każdy dzień z dokładnością co do kwadransa. – W niedziele wieczorem siadaliśmy wszyscy przy stole i dzieliliśmy się obowiązkami. Było ich sporo, bo poza szkołą dzieci miały wiele innych zajęć – opowiada kobieta. Trzy córki przez kilkanaście lat, chodziły na zajęcia plastyczne do jednej z pracowni artystycznych w Lublinie. Dwie z nich i syn uczęszczały do szkoły muzycznej. Ponadto wszyscy uprawiali jakieś sporty, np. pływanie czy jazda na nartach.

W międzyczasie Bożena starała się wyszukiwać darmowe wydarzenia kulturalne w mieście, aby mogli wyjść gdzieś wspólnie w weekendy. – Dla chcącego nic trudnego. Można ciekawie zorganizować czas i nie wydać na to majątku – opowiada. Rytm dnia był podyktowany aktywnościami dzieci, dlatego w życiu kobiety było niewiele chwil, które mogła spędzić wyłącznie z mężem. - Raz w tygodniu udawało nam się wygospodarować dla siebie kilka godzin. Bardzo doceniałam te chwile - wspomina kobieta.

Po 28 latach wróciła do pracy zawodowej

U państwa Pietras nie przelewało się. Mąż, który pracował na jednej z lubelskiej uczelni jako mikrobiolog, brał wiele dodatkowych prac, aby móc utrzymać siedmioosobową rodzinę. – Gdy dzieci były małe, często musiałam liczyć każdą złotówkę – dodaje matka piątki. Bożenie nie można odmówić zaradności i kreatywności. - Dzięki temu, że byłam w domu, mogliśmy zaoszczędzić na wielu produktach. Do dzisiaj robię rocznie po tysiąc słoików z różnego rodzaju przetworami – przyznaje kobieta.

Bożena odpiera ataki przeciwniczek emerytury dla matek, które twierdzą, że nie zasłużyła na świadczenie. – Aktualnie mam zapracowane na około 100 złotych emerytury. Musiałabym pracować do 73 roku życia, aby móc uzyskać minimalne świadczenie – opowiada nasza bohaterka, która dwa lata temu, po 28 latach, wróciła do pracy zawodowej.

Odchowała pięcioro podatników

Ponadto 55-latka podkreśla, że chodzi nie tylko o sprawiedliwość dla kobiet takich jak ona, lecz również dla jej dzieci – Odchowałam piątkę potomstwa, które będzie stanowiło trzon polskiego systemu. Troje z nich skończyło studia wyższe, jedno jest w trakcie, a najmłodsza córka robi maturę. Wszyscy będą oddawać podatki na obce osoby, a nie na mnie? To krzywdzący układ również dla nich – uważa kobieta. - Moje dzieci nie korzystały z wysoko dotowanych miejsc w żłobkach i przedszkolach. Gdybym zsumowała te lata, to byłoby 25 lat rezygnacji z dofinansowania, które dla rodzin jest oczywiste i nikt nie twierdzi, że jest to przywilej - dodaje.

Zgodnie z projektem, tzw. "matczyna emerytura" będzie przyznawana kobietom po 60. roku życia. Obliczono, że prawo do ubiegania się o nią, będzie przysługiwało ok. 80 tysiącom osób. Wysokość świadczenia wyniesie tyle samo co najniższa emerytura, czyli 880 zł netto. Ministerstwo ma przeznaczyć na ten cel 730 mln złotych rocznie. Dla porównania - roczny koszt programu "Dobry Start”, który przyznaje 300 złotych na wyprawki szkolne, to kwota około 1,44 miliarda złotych.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (1502)