Polskie dzieci wychowują się same. Przed komputerem.
W Polsce narasta zjawisko infoholizmu, czyli niekontrolowanego przebywania człowieka w cyberprzestrzeni. Szacuje się, że w naszym kraju jest już ok. 20 tys. osób, które wymagają leczenia z tego uzależnienia - uważa prof. Mariusz Jędrzejko z Fundacji Pedagogium.
12.05.2009 15:21
W Polsce narasta zjawisko infoholizmu, czyli niekontrolowanego przebywania człowieka w cyberprzestrzeni. Szacuje się, że w naszym kraju jest już ok. 20 tys. osób, które wymagają leczenia z tego uzależnienia - uważa prof. Mariusz Jędrzejko z Fundacji Pedagogium.
O współczesnych zaburzeniach wychowawczych oraz profilaktyce odnoszącej się do szczególnie niebezpiecznych uzależnień - agresywnych gier komputerowych, tzw. dopalaczy czy niekontrolowanych zachowań seksualnych w cyberprzestrzeni - dyskutowano we wtorek w Łodzi.
W I Łódzkiej Konferencji Metodycznej "Zaburzenia wychowawcze XXI wieku. Dlaczego dzieci uciekają rodzicom?" wzięli udział m.in. nauczyciele, pedagodzy i policjanci.
Zdaniem prof. Jędrzejko dzieci uciekają, bo nie mogą rozwiązać swoich problemów w domu, w którym coraz częściej brakuje więzi międzyludzkich. - Jest gonitwa za pieniądzem, za metką, za byciem, a rodzice zapominają, że dzieciaki czerpią wzorce od nich. Tacy rodzice najbardziej narzekają na szkołę, a szkoła nie jest od wychowywania, tylko od uczenia. Od wychowywania są rodzice - powiedział PAP prof. Jędrzejko.
Jego zdaniem nie ma złych dzieci czy nauczycieli, a problemem są rodzice i wszystkie programy edukacyjne powinny być skierowane właśnie do nich.
- Problemem są rodzice, którzy tak pędzą, że zastępują siebie urządzeniami multimedialnymi. Mama nazywa się „Toshiba”, tata nazywa się „Dell”, a siostra nazywa się „MP3”. I to powoduje, że dzieciaki przechodzą w relacje natury cyberprzestrzennej, gubiąc relacje interpersonalne - wyjaśnił.
Z badań sondażowych przeprowadzonych przez Fundację Pedagogium wynika, że w Łodzi 30 proc. gimnazjalistów korzysta z internetu i komputera po godz. 22, a dzieci, które korzystają z nich po północy to prawie 12 proc. populacji. Z sondażu wynika też, że 17 proc. gimnazjalistek i prawie 70 proc. licealistek przyznało, że jest po pierwszym kontakcie seksualnym w sieci.
- Urządzenia multimedialne w domu działają dłużej niż rodzice, którzy koło godz. 23 idą spać, a dzieci dalej są w innym świecie, którego nie rozumieją emocjonalnie - zaznaczył prof. Jędrzejko.
Według specjalistów obecnie dzieci porozumiewają się ze sobą za pomocą maili, zamiast spotykać się z rówieśnikami. Podobnie jest też w świecie dorosłych. W przypadku infoholizmu dochodzi do sytuacji, gdy przestaje się kontrolować czas. Uzależnienie jest niebezpieczne, ponieważ ma charakter uzależnienia psychicznego.
- Otwieramy stronę i wiemy, że są następne, pojawiają się kolejne linki, chłoniemy tę informację. Ludzie potrafią po 40-50 godzin siedzieć przed komputerem. I na to nie ma lekarstwa. Nie ma innej metody walki z tym jak wprowadzić samoograniczenia i edukację rodziców - zaznaczył naukowiec.
Podał przykład dziecka, które wzięło jedzenie z lodówki, zabarykadowało się w garażu domu i przez cztery dni nie wychodziło z niego grając w gry komputerowe.
Z danych statystycznych policji wynika, że w woj. łódzkim w ciągu ostatnich lat nastąpił duży wzrost przestępstw związanych z narkomanią wśród nieletnich. Coraz częściej w konflikt z prawem popadają dzieci poniżej 13. roku życia, coraz więcej jest przypadków nietrzeźwych nieletnich. Policjanci nie mają złudzeń, że to także wynika z faktu, iż rodzice coraz mniej czasu poświęcają dzieciom.
- To chyba jest znak czasów. Dzieci praktycznie wychowują się same. Postęp, informatyka to wszystko wpływa na to, że dzieciaki coraz częściej popadają w konflikt z prawem - przyznał naczelnik wydziału prewencji KWP w Łodzi nadkom. Mariusz Szyller. Prof. Jędrzejko zachęca władze Łodzi do stworzenia programu tzw. streetworkerów, czyli pedagogów, którzy wychodzą do dzieci i pracują z nimi w ich środowisku. - Dzieciaki często stoją w bramach, uczą się wyuczonego ubóstwa, nicnierobienia. Do nich trzeba pójść, trzeba ich stamtąd wyrwać. Ale to może zrobić człowiek, który trafi tam, weźmie piłkę i powie „chodźcie, zrobimy ligę, np. między ulicami” - podkreślił.
Według niego, tego typu działania prowadzone są już m.in. w Warszawie czy Wrocławiu.