Porzućcie wszelkie zgorszenie, czyli tajskie go‑go
Porzućcie wszelkie zgorszenie, wy, którzy tu wchodzicie. Taką parafrazę cytatu z „Boskiej komedii” Dantego mogłyby zamieszczać kluby go-go w Tajlandii. Ale szczęśliwie tego nie robią i nie każdy doń trafia. Bo nie wszyscy pewnie byliby zachwyceni dalece bezpruderyjnymi występami pracujących tam kobiet.
Porzućcie wszelkie zgorszenie, wy, którzy tu wchodzicie. Taką parafrazę cytatu z „Boskiej komedii” Dantego mogłyby zamieszczać kluby go-go w Tajlandii. Ale szczęśliwie tego nie robią i nie każdy doń trafia. Bo nie wszyscy pewnie byliby zachwyceni dalece bezpruderyjnymi występami pracujących tam kobiet.
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?
Show must go on
Na środku sceny, przy szybkiej rytmicznej muzyce, dziewczyna tańczy z płonącymi pochodniami. Dotyka nimi swojego ciała, wkłada płonąca pochodnię do ust i gasi ją, odpalając potem od drugiej. Pije płyn, którym spryskuje płomień, wywołując efekt ziania ogniem. Nie dzieje się nic takiego zdrożnego, o czym wcześniej słyszałyśmy. Rozglądamy się dokoła. W klubie jest pełno ludzi, nie tylko mężczyzn. Między nimi skrzętnie uwijają się dziewczyny z obsługi. Jedna z nich zauważa nas i znajduje nam miejsce siedzące. Nie przejmujemy się, że trafiłyśmy w połowie numeru. Normalną praktyką jest to, że show jest wykonywane przez całą noc, według ściśle określonego porządku. Jeśli na jeden z numerów się spóźniłyśmy, to zobaczymy go później.
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?
Show must go on
Wychodzi dziewczyna z paczką papierosów. Zgaduję, że za moment „żenszina budziet kuric cigariety organami”. I nie mylę się. Tajka zapala jednego, po czy kładzie się powoli na podłodze sceny i podnosząc biodra do góry, wkłada sobie papierosa do pochwy. Napina i rozluźnia mięśnie w taki sposób, że papieros żarzy się miedzy jej nogami z każdym delikatnym ruchem bioder lub skurczem pochwy. Przy każdym zaciągnięciu ulatuje z papierosa dym. Dziewczyna co jakiś czas bierze go w dłoń, strzepuje popiół, znów wkłada go do pochwy i znów się 'zaciąga'. Goście z drugiej strony sceny również chcą to obejrzeć. Myślę o tym, jak niehigieniczne i niezdrowe jest to dla tej dziewczyny. Wykonując tę sztuczkę naraża się na choroby kobiece. W tym momencie słyszę wulgarny śmiech siedzących niedaleko Anglików - facetów koło trzydziestki wgapionych, jak sroki w gnat, w krocze dziewczyny. Szczęśliwie nie słyszę, o czym mówią. Zastanawiam się, czy te dziewczyny wiedzą, że delikatna śluzówka pochwy nie powinna być wysuszana papierosowym
dymem. Nie mam pojęcia, czemu one godzą się na coś, co szkodzi ich zdrowiu. Jak się jednak okazuje, to dopiero początek mojego zdegustowania.
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?
Show must go on
Na scenie pojawia się kilka butelek Coli i już nie taka młoda kobieta, która zabawia turystów rozmową. Potrząsa jedną butelką i uprzedza, że za moment wykona swoją sztuczkę. Wkłada butelkę pomiędzy nogi ledwo zakryte miniówką i liczy szybko: One, two, three! Na trzy nieznacznie przykuca, przechyla butelkę i… voila! - Cola jest otwarta. Spieniony płyn oblewa wewnętrzną część ud kobiety, a spomiędzy nich wylatuje na podłogę kapsel. Wyciera przyrodzenie ręcznikiem i idzie powtórzyć to samo w drugim krańcu sceny, żeby inni goście też mogli obejrzeć tę rzadką umiejętność. Tu trzeba dodać, że scena znajduje się na wysokości blatów stolików dokoła niej. Kiedy przechodzi wzdłuż krańca, wzrok mężczyzn kieruje się w jeden punkt – znajdujący się pod kusą spódniczką tej kobiety. Jak ona to robi? – zadajemy sobie z koleżanką nawzajem pytanie. Milkniemy, gdy widzimy, że „artystka” wdaje się w żartobliwą pogawędkę po angielsku – co się rzadko zdarza, bo Tajki nie znają języków obcych. Wpatrzony w nią jak w obrazek, daje z
siebie zdjąć t-shirt. Nieco rzednie mu mina, gdy widzi, że kobieta podciera się jego koszulką, śmiejąc się przy tym głośno. Po czym bierze kolejną butelkę, pozwala mężczyźnie wstrząsnąć napój, podchodzi na skraj sceny i staje nad swoim wybrankiem, by za zużycie swojego T-shirta miał lepszy widok. I znów wkłada sobie między nogi butelkę i znów odlicza one, two, three! Cola spływa od krocza aż do stóp, a kapsel spada niedaleko tłustego jegomościa. Ów bierze go do ręki podekscytowany. Koszulka ląduje między nogami kobiety, aby mogła powycierać się dokładnie. Ostentacyjnie osuszywszy się, oddaje T-shirt właścicielowi. Ku naszemu zdumieniu, ten wkłada go na siebie.
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?
Show must go on
Dziewczyna z piłeczkami do ping ponga staje w rozkroku nad szklanką z wodą. Wkłada do pochwy jedną z nich i stojąc, celuje piłeczką do szklanki. Po wrzuceniu do naczynia pierwszej, znów wkłada kolejną do pochwy i chce powtórzyć sztuczkę. Niestety, już się jej to nie udaje. Piłeczka spada obok szklanki i turla się po scenie. Dziewczyna szybko ją podnosi i ponawia próbę. Znów to samo, ale tym razem piłeczka spadła ze sceny na podłogę. Podnosi ją klient klubu i podaje dziewczynie, a ta, zgodnie z tym, za co jej płacą, znów robi to samo. Patrzymy się z koleżanką po sobie i zdaje się, że myślimy to samo: bakterie! Piłka spadła na podłogę, facet bez kozery wziął ją do ręki, mimo, że wiedział, gdzie przed chwilą była, a dziewczyna włożyła ją bez opłukania do pochwy, mimo, że też widziała, gdzie piłeczka się znalazła. Higiena tutaj nie ma żadnych praw, a występujące tutaj kobiety same siebie narażają na zakażenia. Z niesmakiem czekamy na kolejny numer popisowy.
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?
Show must go on
W czasie kolejnego numeru dziewczyna kładzie się bokiem na podłodze, do pochwy wkłada gwizdek, po czym porusza się w taki sposób, że gwizdek zaczyna gwizdać. Co więcej, gwizdek wydaje dźwięki w różnych tonacjach. Niewiarygodne, jakie ona musi mieć wyćwiczone mięśnie – mówię do koleżanki. Za którymś razem gwizd jest już przyciszony, a na twarzy dziewczyny kwitnie grymas. Może ją coś uwiera, albo boli. Wtedy paru bardziej podchmielonych już turystów krzyczy tytuły, jakie chcieliby, żeby dziewczyna zagrała. Na szczęście ten numer dość szybko się kończy i panowie zostają zagłuszeni muzyką w kolejnej krótkiej przerwie. Sala nagradza występ, tak jak i poprzednie - oklaskami, po czym zaczyna się kolejny pokaz.
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?
Show must go on
Dziewczyna przykuca, wkłada sobie do pochwy flamaster i poruszając zgrabną pupą tuż nad podłogą, pisze coś na kartce papieru. Po wszystkim podnosi kartkę do góry i już wszyscy wiemy, z napisu „welcome”, że jesteśmy tu miłymi gośćmi. Jakie to głupie – mówi koleżanka, a ja jestem równie zdegustowana. To, co one tu robią uwłacza godności kobiet, sprowadza je do roli przedmiotu. Znów rozglądam się po gościach. Faceci rozanieleni gapią się ciała młodziutkich Tajek. Ich żony, narzeczone, dziewczyny silą się na przybranie zblazowanych, znudzonych min, udając, że nie widzą tego, że ich mężczyźni przestali widzieć jakikolwiek inny świat poza intymnymi częściami ciała występujących kobiet. Jak to dobrze, że nie jestem tu ze swoim facetem. Jak to dobrze, że nie jestem z jakimkolwiek znanym mi facetem. Pewnie też nieswojo bym się czuła w jego obecności i usiłowałabym wykrzesać na twarzy obojętny grymas, powstrzymując się od jakichkolwiek komentarzy.
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?
Show must go on
Na scenę wchodzi dziewczyna z otwartymi butelkami Coli. Czyżby to były te same, które otwierała jej koleżanka? Kładzie się na podłodze, unosi biodra do góry i wlewa do pochwy całą zawartość butelki. Wstaje z podłogi, pokazując, że potrafi tak zacisnąć mięśnie, że z jej muszelki nie wyleci ani jedna kropla. Kiedy wszyscy mogą się o tym przekonać, podstawia sobie pustą butelkę i napełnia ją ponownie Colą. Rozglądam się po szklankach gości. Niektórzy piją Colę. Nie wyglądają na zatroskanych, czy ich butelka była otwarta przy nich. Mój wzrok trafia na jegomościa, który do numeru otwarcia kroczem butelki Coli poświęcił swój t-shirt. Trzyma w ręku kapsel, który wypadł spomiędzy nóg kobiety. Wpatrzony w dziewczynę napełniającą swoją kobiecość Colą, bezwiednie unosi kapsel do twarzy, by go powąchać.
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?
Show must go on
Na scenie pojawia się dziewczyna z jajkiem. Wkłada jajko do pochwy – to chyba powszechny standard w tym przybytku: z czymkolwiek dziewczyna wyjdzie na środek sali, to natychmiast wkłada to w siebie. Kobieta kładzie się na brzuchu na podłodze i z całej siły zaczyna uderzać o nią biodrami. Panom niezwykle się podoba to, że takie drobne dziewczątko ma w sobie tyle energii. Dziewczyna zaś wstaje, wyjmuje jajko, demonstrując, że w jej wnętrzu jest tak bezpiecznie, że cokolwiek się doń nie włoży, to po wyjęciu będzie wciąż całe i nieuszkodzone. Nie należę do grzecznych dziewczynek, pruderia raczej mi obca i mam dużo tolerancji dla różnych zachowań seksualnych. Ale mam chyba za słabe nerwy na oglądanie tak poniżających kobietę rzeczy. Jednak zupełnie niepotrzebnie się tym przejmuję, bo dokoła dziewczyny z klubu są uśmiechnięte i zadowolone. Te z nich, które akurat nie występują, stoją obok siebie, rozmawiają, dowcipkują.
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?
Show must go on
Na scenę tym razem wychodzą dwie dziewczyny. Jedna z nich łapie się rękami na dole rur, odbija się nogami i za moment wisi na nich do góry nogami. Rozsuwa nogi i stopami zaczepia na górze o rury. To już wiem, dlaczego jest tu kilkanaście rur, a nie zaledwie kilka. Zwykły pokaz tańca przy nich byłby po prostu zbyt banalny. Do dziewczyny wiszącej na rurach, rozpustnie eksponującą swoja kobiecość, podchodzi jej koleżanka. Obejmuje dziewczynę czule w biodrach i zaczyna ją pieścić oralnie. Jest w tym mnóstwo czułości, ciepła, delikatności. Miły przerywnik po głupich numerach z wkładaniem do pochwy czego bądź. Przy tym pokazie miłości lesbijskiej widać wyraźne poruszenie wśród panów. Przestają gadać, obleśnie śmiać się, a zaczynają kontemplować w ciszy. Jeżeli przyszli tu ze swoimi partnerkami, to dawno już o nich zapomnieli. Bo dziewczyny na scenie dobrze wczuwają się w swoje role. Pieszczą się, całują, najpierw jedna drugą, potem jest zmiana. Kończą obie na podłodze.
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?
Show must go on
Na scenę ponownie wchodzą dwie dziewczyny. Jedna z nich zostaje przywiązana do rur, a druga ma w dłoni kawałek gumy. Zaczyna nim okładać tę pierwszą. Nie oszczędza jej, bo każde uderzenie wywołuje efektowny trzask i przeraźliwy krzyk bitej dziewczyny. Zastanawiamy się, czy w ogóle te uderzenia w jakikolwiek sposób bolą wijącą się i wrzeszczącą ofiarę. Przekonujemy jedna drugą, że nie, to ją nic nie boli, to tylko tak wygląda, jakby bolało. Łatwiej jest myśleć w ten sposób. To w końcu zainscenizowany pokaz. Oprawczyni w końcu przestaje bić związaną dziewczynę, odkłada gumę i zaczyna ją pieścić i całować. W końcu uwalnia ją, by ta korzystając z nieuwagi koleżanki-kata-kochanki, zabiera jej gumę i mści się.
Show w tajskim go-go to porcja silnych wrażeń. Trudno znaleźć podobną atrakcję w jakimkolwiek innym miejscu na świecie. Nawet będąc przygotowanym na ostre doznania, można czuć się tu zaskoczonym czy zbulwersowanym. Bynajmniej nie zawsze z powodu tego, co pracujące tu panie robią na scenie. Czasem to goście klubu są tego przyczyną. (autor: Ewelina Kitlińska)
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?