Blisko ludziPowrót do szkoły. Rodzice z niecierpliwością odliczają dni

Powrót do szkoły. Rodzice z niecierpliwością odliczają dni

Za 7 dni zaczyna się szkoła. Dzieciaki, poza najmłodszymi, nie są zachwycone. Rodzice – z utęsknieniem czekają na powrót do normalności. Zwłaszcza ci, którzy prowadzą własne firmy czy pracują z domu.

Powrót do szkoły. Rodzice z niecierpliwością odliczają dni
Źródło zdjęć: © 123RF
Aleksandra Kisiel

25.08.2019 | aktual.: 25.08.2019 16:43

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

– Kiedyś myślałam, że mogę pracować w każdych warunkach. Pisałam raporty dla klientów podczas tropikalnej ulewy na Bali, siedziałam uwięziona podczas śnieżycy w Kentucky i robiłam zdjęcia dla klienta – marki beauty z Australii. Zawsze dawałam radę. A teraz odliczam dni do 2 września. Wiesz jak cholernie ciężko jest się skupić, gdy 7-latek udaje, że jest wszystkimi psami z "Psiego patrolu" jednocześnie, a 10-latek wydziera się na 7-latka, bo próbuje oglądać film? No powiem ci, że śnieżyca, ulewa i trzęsienie ziemi to komfortowe warunki – śmieje się Kamila.

Z dziećmi na kolanach

Ma butikową agencję PR i klientów głównie zza granicy. Pracuje z domu. Zdalnie zatrudnia dwie inne kobiety. – Na szczęście nie mają dzieci w wieku szkolnym, bo te 10 tygodni wakacji doprowadziłoby moją firmę do plajty – tym razem Kamila jest poważna.

Tegoroczne wakacje, wyjątkowo długie, dały jej w kość. Synowie byli na koloniach, zaliczyli rodzinny wyjazd z mamą, wakacje z tatą. A i tak zostało jeszcze sporo czasu do zagospodarowania.

– W pracy lubię mieć wszystko zaplanowane, zorganizowane, żyję z kalendarzem. Ale jako matka nie chcę synom organizować każdej chwili. Uważam, że wakacje są od tego, żeby dzieciaki same nauczyły się nowych rzeczy. Nie przewidziałam tylko, że zdanie "Mamo, nudzi mi się" będę słyszała tyle razy! – zdradza mama dwóch synów.

Praca zdalna?

Stara się tak organizować dzień, by chłopcy mieli czas dla siebie, a popołudnia spędzali z rodzicami. Mieszkają w Warszawie, więc na szczęście jest co robić. – Zdarzało mi się pracować na wakacjach, siedząc na plaży. Naiwnie pomyślałam, że zabiorę chłopaków, laptopa i piknikowy kosz, pójdziemy na basen na Moczydle. Oni będą się pluskać, ja siądę na trawie i będę pracować. Udało się przez pierwsze 30 minut – potem Kamilę dopadły wyrzuty sumienia i… zazdrość.

- Było gorąco, oni się świetnie bawili, a ja mam wpisywać jakieś bzdurne dane do tabelek? Wrzuciłam laptopa do szafki w szatni i przez następne 3 godziny szalałam z nimi w wodzie i na zjeżdżalniach. Gdy wróciliśmy do domu, dzieciaki były wykończone. Ja też. Ale musiałam siąść do tych tabelek. Przynajmniej była cisza, bo jeden i drugi zasnął nad książką.

Kamila najbardziej cieszy się z faktu, że będzie mogła pracować bez wyrzutów sumienia. Synowie będą w szkole, więc nie będzie miała wrażenia, że ich zaniedbuje, albo że przegapi coś ważnego.

Koniec nastoletnich zombie

Dla Ani większym problemem jest brak stałego harmonogramu dnia. – Mój nastoletni syn śpi do południa. No bo po co ma wstawać, skoro na końcówkę wakacji nie ma już nic zaplanowanego? Snuje się po domu w pidżamie, doprowadza mnie do furii! A z drugiej strony, to prawie dorosły facet. Nie mogę mu wiecznie mówić, co ma robić.

Ania i jej mąż prowadzą firmę transportową. Ania zajmuje się księgowością i sprawami kadrowymi. Na brak zadań nie narzeka – zatrudniają kilku kierowców. Papierkowej roboty jest sporo.

– W lipcu wychodziłam do biura pracować, ale Oskar dzwonił albo wysyłał smsy co 15 minut, z pytaniami: "Co mam zjeść na obiad", "Gdzie są moje spodnie", "Czy widziałaś moją ładowarkę?". Matko boska, kiedy ten dzieciak zmienił się w taką niedojdę? – pyta.

Gdy chłopak był młodszy, Ania wysyłała go na kilka tygodni na wieś, do dziadków. – W tym roku się zbuntował. Powiedział, że pojedzie maksymalnie na dwa tygodnie. Trochę mu się nie dziwię. Rodzice męża mają po 80 lat. Są kochani, uwielbiają Oskara, ale są z zupełnie innego świata. Na dodatek teść już nie prowadzi, więc dla Oskara te dwa tygodnie oznaczały siedzenie na wsi, ewentualnie wyprawy do miejsc, które są w zasięgu rowerowej przejażdżki.

Stanie przy garach

Jeszcze kilka dni i Oskar zacznie naukę w liceum. Po szkole będzie miał zajęcia dodatkowe. Powrót do domu – ok. 17. – Zabrzmię jak wyrodna matka, ale nie mogę się tego doczekać. W końcu nasze życie odzyska ład, strukturę. No i obiady będzie jadł na stołówce, więc niech się kucharki martwią, że Oskar z dnia na dzień przestał lubić warzywa – wyznaje szczerze.

Kamila na gotowanie nie narzeka. To chyba jedyny czas, kiedy synowie się nie kłócą. Oboje lubią gotować, fajnie współpracują. Tylko sprzątania po tym ich gotowaniu jest sporo. W roku szkolnym wyżywają się robiąc weekendowe śniadania. - W wakacje robię im kursy gotowania. Problem w tym, że Stachu, mój starszy syn, jest perfekcjonistą. Jak uczył się robić placki ziemniaczane, to doskonalił recepturę przez tydzień. Dzień w dzień placki ziemniaczane. Po 7 dniach Józek kategorycznie zaprotestował rzucając w Stacha surowym ciastem. To były te trzy minuty, kiedy rozmawiałam przez telefon z klientem. Myślałam, że ich obydwu ukatrupię – wspomina Kamila.

A jeśli zastrajkują?

Oskar, syn Ani, skończył gimnazjum. Wakacje były stresujące, dopóki nie okazało się, że dostał się do jednego z wybranych liceów. – Teraz początek też nie będzie najłatwiejszy. Ale liczę, że szybko wdroży się w nowy rytm dnia. A ja będę mogła spokojnie wrócić do pracy i nie zastanawiać się, czy o godz. 11 moje dziecko jeszcze śpi, czy może łaskawie wstało.

– A co jeśli nauczyciele znowu zastrajkują? – pytam.

– Nawet mnie nie strasz. Takiego scenariusza nawet nie biorę pod uwagę – kończy Ania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (160)