Powtórka z matury
Ściąga w bułce z szynką. Pomoc naukowa dyskretnie schowana w szkolnej toalecie. Sposobów na zdobycie świadectwa dojrzałości jest wiele. Jak to zrobili Olga Borys, Roman Giertych, Teresa Lipowska, Aleksander Pociej oraz Aga Zaryan?
30.05.2008 | aktual.: 30.05.2008 14:36
Ściąga w bułce z szynką. Pomoc naukowa dyskretnie schowana w szkolnej toalecie. Sposobów na zdobycie świadectwa dojrzałości jest wiele. Jak to zrobili Olga Borys, Roman Giertych, Teresa Lipowska, Aleksander Pociej oraz Aga Zaryan?
Olga Borys
1992
Byłam kujonem, bardzo dobrze się uczyłam i wydawało mi się, że matura to nic strasznego. Ale należałam do potwornych „stresoli”, więc poszło mi gorzej niż zakładałam. Z rosyjskiego nie dostałam szóstki, tylko czwórkę. I przepłakałam całą noc. Byliśmy pierwszym rokiem klasy matematyczno-fizycznej w LO im. gen. J. Jasińskiego we Wrocławiu, który nie musiał zdawać z matmy. Poczułam się tak wolna, że zamiast niej wybrałam największą kolubrynę, czyli historię. Poza tym chciałam zaimponować ówczesnemu narzeczonemu, który był humanistą. Pot gorący mnie zalał, jak zaczęto wypisywać pytania na tablicy. Z trzech tylko na jedno potrafiłam odpowiedzieć. Ale jakoś zdałam.
Aga Zaryan
1995
Nie dość, że się okropnie denerwowałam, to jeszcze dostałam strasznego kataru siennego. Zdawałam w warszawskim II Liceum Społecznym na Nowowiejskiej. Nie musiałam, na szczęście, zdawać z matematyki, która jest piętą achillesową mojej rodziny. Angielski poszedł mi jak z płatka, bo wychowywałam się w Anglii. Znacznie gorzej było na egzaminie ustnym z historii. Zaliczyłam ją dzięki mojemu ówczesnemu chłopakowi, który zaciągnął mnie siłą na egzamin, wepchnął do klasy i siedział pod drzwiami, żebym nie uciekła. Dostałam trudne pytania – m.in. o przebieg II wojny światowej w Afryce, a miałam o tym dość mgliste pojęcie. Broniłam się jednak dzielnie, powtarzając w kółko to samo, tylko inaczej akcentując różne wydarzenia. W efekcie dostałam trójkę, ku niezadowoleniu mojego dziadka, który ma historię w jednym palcu. Ale i tak byłam szczęśliwa – zdałam i czekały na mnie wymarzone wakacje!
Aleksander Pociej
1983
Do matury podszedłem luźno, ponieważŇnie musiałem zdawać matematyki, na której bym poległ. Z historii zaś czułem się tak mocny, że usiadłem w pierwszej ławce, chociaż w komisji w „Batorym” mieliśmy dyrę – postrach szkoły i strasznego „wice”, a wychowawczyni za mną nie przepadała. Kiedy odczytano pytania, zdrętwiałem. Jedno było z historii sztuki, a dwa pozostałe dotyczyły okresu, który ignorowałem, gdyż podręczniki go zakłamywały. Siedziałem jak zaczarowany, aż zorientowałem się, że koledzy z ostatnich ławek co chwilę biegają do „kibla”. Poszedłem tam – znalazłem potężne dzieło, dwa tysiące stron, pt. „Dzieje świata”. Cudowna sprawa, ale okazało się, że jest do niego paru chętnych, którzy zaczęli dobijać się do toalety. Jedyne, co mogłem zrobić, to wyrwać 20 stron, opisujących bliżej mi nieznany rozwój socjalizmu na przełomie XIX i XX wieku. Pierwszy raz dopuściłem się czegoś, za co udusiłbym każdego – nie potrafię zniszczyć książki, nawet zagiąć rogu. A potem zżynałem bezczelnie dwa metry od komisji, która
okazała się być bardziej ludzka niż przypuszczałem.
Teresa Lipowska
1953
Właśnie mija 55 lat od mojej matury. Zdawałam ją w Łodzi, w „dwunastce”, żeńskim liceum. Niestety, nie uchodziłam za orła w matematyce. Byłam „artystką”, mówiłam piękne wierszyki na akademiach. Polskiego się nie bałam, na maturze nie zrobiłam ani jednego byka! Zawdzięczam to tacie, który był absolutnym fanatykiem ortografii i robił mi dyktanda, nawet jak czyścił buty, malował lub coś przybijał. Ale matematyka mnie przerażała. Czekałam dość długo na ściągę, coś tam mazałam i nie miałam bladego pojęcia, jak zacząć. Po dwóch godzinach dotarła do mnie… w bułce, zwinięta w rolkę. Ktoś jednak to zauważył i spytał: „Co ci koleżanka podała?”. Wytłumaczyłam, że miałam bułkę z szynką, a koleżanka z serem i się zamieniłyśmy. Dostałam jakiś niski stopień, bułka uratowała mi karierę.
Roman Giertych
1989
Uchodziłem za dobrego ucznia, a z historii za jednego z najlepszych. Pamiętam strach przed pisemną matematyką, z której zawsze kulałem. Nie wiem, czy to nie miało wpływu, może podświadomego, na amnestię maturalną, jakiej udzieliłem. Uważam, że nie wolno ludzi uzdolnionych w jakichś przedmiotach karać wymaganiami, którym nie mogą sprostać. Jakoś sobie poradziłem bez ściągania, ale gdybym musiał zdawać chemię, pewnie bym poległ. Śmieszna historia przytrafiła mi się na ustnej maturze z niemieckiego. Kiedy brakowało mi słówek, wrzucałem odpowiedniki angielskie. Zasiadająca w komisji pani dyrektor uznała, że jestem orłem. Cóż, nie znała obcych języków. A matu-rę zdawałem w Kórniku, w Poznańskiem, gdzie się wychowałem.
Wydanie internetowe