Blisko ludziPraca ekip kryminalnych: fakty, ludzie, legendy

Praca ekip kryminalnych: fakty, ludzie, legendy

Praca ekip kryminalnych: fakty, ludzie, legendy
Źródło zdjęć: © Eastnews
16.03.2016 16:59, aktualizacja: 27.04.2016 10:57

Co potrzeba do złapania mordercy? Niewiele. Zaledwie kilku bardzo dobrych policjantów wspieranych przez wysoko wykwalifikowanych specjalistów od medycyny sądowej. Jeśli do umiejętności powyższej ekipy dodać jeszcze łut szczęścia (gdzie go nie potrzeba?), przestępca z pewnością nie wywinie się sprawiedliwości.

Schemat działania jest na początku zawsze taki sam. Po zabezpieczeniu miejsca zdarzenia przez policję, zwłoki ofiary trafiają do Zakładu Medycyny Sądowej. Bardzo często to właśnie w tym miejscu przesądza się o wykryciu sprawcy.

Lekarz dokonujący sekcji zwłok wykonuje bezcenną pracę dla ekipy śledczej. Na podstawie sekcji można bowiem określić nie tylko rodzaj obrażeń i przyczynę zgonu, ale także w wielu przypadkach zrekonstruować, krok po kroku, przebieg tragicznych wydarzeń.

W czasie badania określa się też związek przyczynowy między działaniem zabójcy, a zgonem ofiary. To bardzo ważne na przykład w sytuacji, gdy ktoś umiera po pobiciu, a w czasie sekcji lekarze stwierdzają u niego zaawansowaną chorobę serca. Teraz trzeba określić, czy ta osoba umarła z powodu choroby, czy z powodu pobicia. Gdyby zeszła z tego świata w wyniku zawału (co w takich przypadkach zdarza się rzadko, ale jednak czasami zdarza), to adwokat oskarżonego mógłby wykorzystać to w sądzie dla uzyskania niższego wyroku dla swojego klienta.

Doświadczenie i wiedza specjalistów z zakresu medycyny sądowej wspierana jest przez wysokiej klasy sprzęt. Na przykład Zakład Medycyny Sądowej w Krakowie, jako pierwszy w Polsce uruchomił pracownię wirtopsji, czyli komputerowej tomografii zwłok.

Tomografia zwłok ofiar dostarcza wielu wartościowych informacji, o które trudno by było nawet w przypadku szczegółowej sekcji. W trakcie tego badania dokonywane są zdjęcia całego wnętrza ciała, pozwalające na szczegółową analizę na przykład wewnętrznych złamań i innych obrażeń, co jest szczególnie cenne w przypadku katastrof lotniczych.

Rekonstruują zbrodnie sprzed wielu lat

W krakowskim Zakładzie Medycyny Sądowej znajduje się bardzo bogate archiwum. Przechowywane są tutaj protokoły wszystkich sekcji przeprowadzonych od końca XIX wieku. Zdarza się, że analiza niektórych z nich dopiero teraz pozwoliła na rozwiązanie intrygujących kryminalnych zagadek sprzed wielu lat…

Tak było choćby ze strzelaniną na ulicy Blich, do której doszło w trakcie okupacji. Występujący w mundurach granatowej policji żołnierze Armii Krajowej zlikwidowali w tym miejscu pięciu niemieckich prowokatorów. Sporną kwestią było, czy zostali oni rozstrzelani, czy odbyła się regularna walka. Rekonstrukcja wydarzeń wykluczyła egzekucję.

Ta sprawa czekała na rozwiązanie przez kilkadziesiąt lat. Napawa to nadzieją, że kiedyś uda się rozwikłać tajemnice z późniejszego okresu. Wciąż czeka na swojego Scherlocka Holmesa i doktora Watsona przerażająca sprawa polskiego Hannibala Lectera.

Zasługuje ona na krótkie przypomnienie. W styczniu 1999 roku wyłowiono z Wisły skórę studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego, która zaginęła dwa miesiące wcześniej. Szczątki owinęły się wokół wału napędowego barki pływającej po Wiśle.

„Posłuszeństwa odmówiła jedna ze śrub. Coś uniemożliwiało jej obracanie się. Strasznie śmierdziało. Myślałem, że to jakaś szmata. Spróbowałem ją wyciągnąć i wtedy zobaczyłem, że to ludzkie szczątki” – opowiadał jeden z pracowników „Żeglugi Krakowskiej”.

W pierwszym momencie wydawało się, że są to po prostu zwłoki, które zostały zmiażdżone przez maszynę wodną. Dopiero po dokładnym zbadaniu w Zakładzie Medycyny Sądowej, okazało się, że ktoś precyzyjnie odpreparował skórę z całego tułowia ludzkich zwłok.

Sprawcy tego makabrycznego morderstwa nie udało się dotąd ustalić. Czy, zważywszy na precyzję w posługiwaniu się skalpelem, mógł być on chirurgiem? Takiej wersji nie da się wykluczyć, choć nie jest ona pewna.

Sprawę mordu w Koszycach rozwiązano po 7 tysiącach lat

O tym, że umiejętności w dekapitacji i rozczłonkowaniu ciała nie zawsze idą w parze z zawodem wykonywanym przez mordercę świadczy choćby głośna sprawa zabójstwa Zofii Paluchowej z lat 20. XX wieku. „Piękna Zośka”, jak ją zwano, była modelką malarzy. Została zamordowana przez swojego męża, który rozkawałkował jej ciało, a następnie wrzucił je do Wisły. Gdy fragmenty ciała wydobyto, biegli orzekli, że takie rozczłonkowanie można przeprowadzić w ciągu zaledwie 20 minut. Czy dokonał tego chirurg specjalista? Jak pokazało śledztwo – nie.

Sprawę zabójstwa „Pięknej Zośki” rozwiązano od razu. Strzelanina na ul. Blich czekała na swoje rozwiązanie kilkadziesiąt lat. To jednak nic przy morderstwie w małopolskich Koszycach. Tu na finał trzeba było czekać… siedem tysięcy lat.

„To była jedna z najciekawszych spraw, jakimi się zajmowałem. W Koszycach archeologowie trafili na grób z okresu kultury amfor kulistych. Wydobyto w sumie 15 szkieletów osób w różnym wieku i różnej płci. Ze względu na to, że na czaszkach tych szkieletów widoczne były obrażenia, zwrócono się do nas o analizę sądowo-lekarską. I okazało się, że te 15 osób zostało zamordowanych przez zadanie im w głowę wielokrotnych ciosów” – opowiadał w jednym z wywiadów dla mediów dr Tomasz Konopka z Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalista dodał także: „To, co było charakterystyczne, to sposób, w jaki je zadano. Byli uderzani z czterech stron, z dużą dokładnością - niemal symetrycznie. Wszystko więc wskazywało na to, że było to zabójstwo dokonane w celach rytualnych – najpewniej połączone z rytualnym kanibalizmem".

Dr Konopka jest z najbardziej znanych i cenionych w Polsce, a także poza naszym krajem, specjalistów z zakresu medycyny sądowej. Pracował nad rozwiązaniem wielu tajemniczych zgonów, w tym m.in. śmierci generała Władysława Sikorskiego.

„Brudny Harry” ze stołecznego wydziału zabójstw

Profesjonalistom z medycyny sądowej w rozwiązywaniu kryminalnych zagadek towarzyszą policjanci z wydziału zabójstw. Jednym z najwybitniejszych z nich był Sławomir Opala. Był, bo już nie żyje.

Opala znany był z tego, że w komisariacie jadł, spał, pił i pracował. Nie miał życia prywatnego, a jego metody pracy nie wszystkim się podobały. Napuszczał jednych bandytów na drugich, prowokował przestępstwa, by mieć na kogoś haka i go za to zamknąć. Spotykał się także z mafijnymi bossami – „Pershingiem” z Pruszkowa i „Dziadem” z Wołomina. Potrzebni mu byli do zdobywania cennych informacji.

Broniły go za to wyniki – 98-procentowa wykrywalność.

Opala zajmował się najgłośniejszymi i najbardziej bulwersującymi zabójstwami w Polsce. Morderstwem kasjerek w Kredyt Banku, zabójstwem ministra Jacka Dębskiego, strzelaniną w Magdalence, śmiercią małego Michałka utopionego w Wiśle…

W 2001 roku, gdy podczas kłótni postrzelił swoją dziewczynę (jak tłumaczył, broń sama wypaliła) musiał odejść z policji. W dziesięć lat później trafił na 2,5 roku do więzienia. Wkrótce po wyjściu na wolność, w nocy z 26 na 27 lipca 2014 roku popełnił samobójstwo.

Polskie ekipy śledcze nie składają się z samych Opali. W naszym kraju rocznie popełnianych jest 1000-1200 zabójstw. Co dziesiąte pozostaje niewykryte.

Specjaliści od spraw beznadziejnych

Specjalistami od spraw, z którymi nie dają sobie rady „zwykli” śledczy, są funkcjonariusze Policyjnego Archiwum X. Archiwum to specjalna komórka wyjaśniająca sprawy sprzed lat i łapiąca sprawców najbardziej tajemniczych morderstw.

Policjanci zaczynają klasycznie, od szczegółowej analizy wszystkich akt sprawy. Szukają tego, co umknęło uwadze ich poprzedników. Ważną rolę odgrywa także technika. Kto przed dwudziestu, trzydziestu laty słyszał o genetyce, kodach DNA… Dzisiaj ustalenie kodu genetycznego sprawcy może przesądzić o jego ujęciu. Było tak w kilku sprawach.

Wciąż jednak najważniejsza w przypadku morderstw jest praca policji w pierwszych godzinach po ujawnieniu zbrodni. Wtedy na miejscu pojawia się ekipa dochodzeniowo-śledcza. Protokół z oględzin musi być bardzo dokładny. Żaden detal, żaden ślad – nawet najmniejszy – nie może umknąć policjantom. Błędów popełnionych na tym etapie sprawy naprawić już się potem nie da. A o ujęciu mordercy decydują często bardzo niepozorne ślady. Raz był to jeden włos, innym razem kawałek drutu, plamka krwi, a nawet... zapach. Tak, to nie żart, śledczy zabezpieczyli kiedyś na watce podejrzany zapach z miejsca morderstwa, watkę zapakowali do słoika, a po kilku latach, gdy trafili na rzekomego sprawcę i odkręcono słoik, psy bezbłędnie wskazały, czyj to zapach.

W pracy śledczych niezbędni są także informatorzy, policyjni agenci i świadkowie. Wśród tych ostatnich są osoby, które, z rozmaitych przyczyn, przez lata milczały. By coś z nich wyciągnąć trzeba mieć duże zdolności psychologiczne. Są one także niezbędne przy rozmowach z bliskimi ofiar. Czasem ludzie ci już pogodzili się ze stratą i z tym, że morderca nigdy nie zostanie ujawniony. Śledczy muszą ich przygotować na to, że złe wspomnienia i emocje mogą wrócić. I tutaj kolejny raz przydają się specjaliści z Policyjnego Archiwum X.

Morderca staruszki ujęty po 18 latach

Najświeższą rozwiązaną przez nich sprawą jest ustalenie sprawcy tajemniczego morderstwa, do którego doszło przed 18 laty w miejscowości Strzelce Górne w podbydgoskiej gminie Skórcz w województwie kujawsko-pomorskim.

17 stycznia 1998 roku znaleziono tu ciało 77-letniej kobiety, właścicielki gospodarstwa rolnego. Od początku było jasne, że kobieta nie zeszła z tego świata w sposób naturalny. Zwłoki staruszki leżały w głębokiej na 8,5 metra studni, pod grubą warstwą kamieni i drewnianych kłód. Sekcja wykazała, że kobieta miała liczne obrażenia, które były bezpośrednią przyczyną jej śmierci.

Śledztwo prowadzone w tej sprawie zakończono w grudniu 1998 roku. Pomimo przesłuchania wielu świadków i zabezpieczonych na miejscu śladów, nie ustalono kto dokonał tej makabrycznej zbrodni.

W czasie ostatnich 18 lat sprawa parokrotnie była analizowana, rozpytywano kolejne osoby, zdobywano wiele informacji, ale żadna z tych czynności nie doprowadziła do ustalenia sprawcy zabójstwa.

Ponownie sprawą tej niewyjaśnionej zbrodni około pół roku temu zajęli się funkcjonariusze z Archiwum X Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy i prokurator z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ. W ciągu sześciu tygodni policjanci dotarli do osób, które, jak się okazało, stały się kluczowe dla rozwiązania tej sprawy.

Funkcjonariusze zatrzymali 16 lutego 2016 roku 39-letniego już dziś mężczyznę podejrzanego o popełnienie tej makabrycznej zbrodni. Zatrzymany odpowie za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem.

17 lutego 39-latek trafił do Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ. Prokurator przedstawił mężczyźnie zarzut zabójstwa, przesłuchał go i złożył w sądzie wniosek o tymczasowe aresztowanie. Sąd zdecydował, że przez najbliższe trzy miesiące podejrzany pozostanie w areszcie.

Kolejna rozwiązana sprawa Policyjnego Archiwum X.

Witold Chrzanowski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także