Pracują zdalnie. Ich życie seksualne uległo zmianie
06.10.2020 14:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Brak dojazdów, więcej czasu w łóżku, powolne śniadania. Wiele par skorzystało na pracy zdalnej, a ich życie seksualne uległo poprawie. – Duże znaczenie może też mieć dostęp do naszego partnera, w różnych godzinach, nie tylko w godzinach wieczornych – mówi w rozmowie z WP Kobieta seksuolog Karolina Piotrowska.
Twórcy popularnej amerykańskiej wyszukiwarki pracy Simply Hired przeprowadzili badanie wśród par pracujących zdalnie z powodu pandemii koronawirusa. Jego wyniki są niezwykle interesujące: 42 proc. ankietowanych przyznało, że w czasie pracy zdalnej częściej uprawia seks niż przed pandemią.
Co ciekawe, największą satysfakcję osiągnęli ci, którzy ustalili zasady, według których funkcjonują na co dzień. I tak podczas pracy nie wykonywali oni prac domowych takich jak sprzątanie, wyznaczyli sobie również podobne godziny pracy.
Zobacz także
Praca zdalna oznacza więcej seksu?
Praca zdalna daje możliwość częstszego kontaktu fizycznego z partnerem. W przypadku, gdy obie strony wychodzą rano do biura i wracają wieczorem, ten kontakt jest ograniczony. Profesor Zbigniew Izdebski przeprowadził kiedyś badania, z których wynikało, że seks Polaków jest bardzo przewidywalny. Po analizie okazało się, że Polacy będący w związkach najczęściej uprawiają seks w piątki, soboty i niedziele między godz. 20 a 24.
Karolina Piotrowska, seksuolog, podkreśla, że istnieją pary, które zbliżyły się dzięki pracy zdalnej i częściej pozwalały sobie na spontaniczny seks. Skąd ta zmiana w podejściu do intymności?
– Jedną z możliwości może być to, że nasze życie codzienne, biurowe, jest bardzo drenujące z energii. Będąc w pracy, często pozbawiamy się energii, a wracając do domu, przynosimy trochę takie resztki ze stołu. Teraz kiedy nie traciliśmy czasu na dojazdy, być może mieliśmy więcej czasu na seks. Duże znaczenie może też mieć dostęp do naszego partnera, w różnych godzinach, nie tylko w godzinach wieczornych – tłumaczy w rozmowie z WP Kobieta.
Asia, która mieszka ze swoim mężem w podwarszawskiej miejscowości, zauważyła, że otworzyła się na bliskość fizyczną, kiedy więcej czasu spędza w domu. Wcześniej była bardzo zmęczona, ciągle myślała o rzeczach, które ma jeszcze do zrobienia, a seks był ostatni na tej liście.
– Byłam przemęczona, za szybko żyłam, nie miałam czasu dla męża. Kładłam się spać bardzo wcześnie. Mój mąż też nie miał ochoty na seks, nie inicjował, przytłaczały go sprawy związane z pracą. Kiedy oboje przeszliśmy na pracę zdalną, z większym luzem podeszliśmy do pracy, wykonywaliśmy swoje obowiązki tak jak wcześniej, ale znaleźliśmy też chwilę dla siebie. Już nie jedliśmy śniadania w biegu. Na spokojnie je przygotowywaliśmy, rozmawialiśmy, piliśmy kawę. Takie małe zmiany bardzo nas zbliżyły. Rano więcej czasu mogliśmy spędzić w łóżku, poprzytulać się i czasem spontanicznie dochodziło do seksu. W "normalnych" warunkach nie było mowy o seksie przed pracą – opowiada.
Otwarcie żłóbków i przedszkoli to wybawienie dla rodziców
Joanna Keszka, autorka książek o seksie i edukatorka, dodaje, że spontaniczny seks w domu najczęściej dotyczy bezdzietnych par.
– W najgorszej sytuacji są osoby, które posiadają dzieci. Wiele osób chwali sobie bycie ze sobą, ale pojawia się niepokój, co wydarzy się, gdy szkoły zostaną zamknięte. Rzeczywiście okazało się, że nie musimy uprawiać seksu tylko wieczorami, że możemy go mieć również po porannej kawie. Seks można mieć pomiędzy jednym mailem a drugim w ciągu dnia. W rytmie, kiedy rano wychodzimy z domu, potem idziemy na zakupy, wracamy do domu, to możemy nie mieć ochoty na zbliżenie z partnerem na koniec dnia. Seks dodaje energii, więc jest dobrym bodźcem, żeby się zrelaksować, a potem skupić na pracy. Dlatego po porannej kawie warto znaleźć chwilę dla siebie – radzi w rozmowie z WP Kobieta.
Monika jest mamą 3-letniego Maćka. W rozmowie z WP Kobieta przyznała, że w pierwszej fazie izolacji o seksie nie myślała w ogóle. Przedszkola były zamknięte, więc musiała wraz z partnerem zajmować się dzieckiem od rana do nocy.
– Przestałam pracować, bo nie dawaliśmy rady ogarniać rzeczywistości domowej. Karol pracował po 8 godzin, ale w międzyczasie też zajmował się dzieckiem. Kiedy kończył, ja ogarniałam dom, gotowałam, a on bawił się z Maćkiem. Wieczorem, kiedy kładliśmy syna spać, sami padaliśmy jak muchy. Sytuacja trochę się zmieniła, gdy na nowo otworzyli żłobki i przedszkola. Wtedy mieliśmy okazję, aby nacieszyć się sobą. Rzeczywiście udawało nam się znaleźć 15 minut na seks między telekonferencjami czy odpisywaniem na maile. Trochę czuliśmy się jak nastolatkowie, którzy robią coś niedozwolonego, co na nowo rozbudziło naszą namiętność – wyjawia.
Zobacz także
W związkach nic nie dzieje się nagle
Gdy wybuchła pandemia koronawirusa, pojawiły się głosy, że to duży sprawdzian dla par. Izolacja zweryfikowała nasze związki i uwypukliła problemy, które być może wcześniej zamiataliśmy pod dywan.
Joanna Keszka nie ma wątpliwości, że seks jest papierkiem lakmusowym dla związku. Jeśli zrezygnowaliśmy ze zbliżeń, choć wciąż jesteśmy razem i razem mieszkamy, oznacza to, że problem jest gdzieś głębiej. Być może w pędzie życia nie zauważaliśmy go lub bagatelizowaliśmy. Natomiast jeśli pary miały dobrą energię między sobą przed pandemią, to zamknięcie w domach mogło ich jeszcze dodatkowo zbliżyć.
– W związkach i w seksie nic nie dzieje się nagle. W czasie pandemii wszystkie wymówki zniknęły i zostaliśmy ze swoim partnerem i życiem seksualnym, a pewne rzeczy stały się bardziej wyraziste. Zobaczyliśmy, czy mamy tematy do rozmowy, czy mamy ochotę się przytulać, czy mamy ochotę uprawiać seks. Seks jest papierkiem lakmusowym dla związku. On nam mówi o tym, w jakim punkcie naszego życia i związku jesteśmy. Wiele osób lubi zamiatać sprawy pod dywan, bo nie chcą one spojrzeć prawdzie w oczy. Ludzie udają, że seks im się przydarza, że coś się dzieje nagle, a to nieprawda.
Tego samego zdania jest seksuolog Karolina Piotrowska.
– Partnerzy, którzy dogadywali się wcześniej, być może doświadczają pozytywnych skutków tego, że teraz są dla siebie bardziej dostępni. Natomiast u tych, którzy czuli się ze sobą gorzej, mieli trudności przed pandemią, izolacja mogła te problemy pogłębić.
Joanna Keszka obawia się, że przed parami kolejne wyzwania. Obecnie sytuacja w Polsce znowu staje się bardzo niestabilna. Rosnąca liczba zakażeń nie napawa optymizmem.
– Ludzie już tak nie pieką chleba, nie robią remontów jak kilka miesięcy temu. Mam wrażenie, że znowu jesteśmy zestresowani, co odbije się na naszym seksie. Nie wszyscy mają przestrzeń na to, aby na stałe w jednym miejscu mieć biuro i życie rodzinne. Dobre życie oznacza dobry seks. Sytuacja jest obecnie niestabilna i ludzie odczuwają niepokój. Ten niepokój przekłada się na nasze życie seksualne – podsumowuje ekspertka.