Mój mąż mógłby być moim ojcem. O związkach z dużą różnicą wieku
Choć dzieli ich pokolenie, rozumieją się bez słów. Wystarczy, że jedno pomyśli, drugie już wie o czym. Choć wszyscy ich straszyli, że nie będą mogli się dogadać i że są na różnych etapach życia, oni - na przekór wszystkiemu - są szczęśliwi.
Choć par, które dzieli duża różnica wieku, nie brakuje, wciąż budzą zaciekawienie, a czasem wywołują sensację. Wystarczy wspomnieć małżeństwo znakomitego polskiego aktora Andrzeja Łapickiego, który ożenił się z 60 lat od siebie młodszą teatrolożką, Kamilą Mścichowską. Niemałe poruszenie wywołał związek innego aktora Marka Kondrata, który poślubił młodszą od siebie o 38 lat Antoninę Turnau, córkę krakowskiego barda Grzegorza Turnaua.
Jednak nie tylko mężczyźni wiążą się z młodszymi kobietami. Te także czasem wybierają sobie dużo młodszych parterów. Wystarczy tu wspomnieć polską aktorkę Katarzynę Warnke, która poślubiła młodszego o 10 lat Piotra Stramowskiego. Za to prezydent Francji Emmanuel Macron ożenił się ze starszą o 24 lata nauczycielką Brigitte Trogneux.
Krytycy związków, w których panuje duża różnica wieku, przekonują, że taka relacja ma zazwyczaj charakter układu handlowego. Stanowczo zaprzeczają temu Teresa i Marek Kamińscy, których dzielą 22 lata różnicy.
Starszy partner i partnerka poszukiwani
39-letnia Teresa Kamińska zawsze lubiła znacznie starszych mężczyzn. - Koleżanki na studiach matematycznych sądziły, że to pewnie dlatego, że nie mam ojca. Jak mówiłam, że mam, to wyrokowały, że na pewno mnie nie kochał - opowiada ze śmiechem Teresa.
- Gdy je przekonywałam, że mam fajną, wspierającą się rodzinę, to pytały, czy może ktoś nie skrzywdził mnie w dzieciństwie. I tak w kółko. A ja po prostu nigdy nie czułam pociągu do rówieśników. Zawsze wydawali mi się za mało dojrzali, za mało ciekawi, za mało doświadczeni. Nie miałam z nimi o czym rozmawiać, nie czułam się dobrze w ich towarzystwie.
Podobnie Marek Kamiński, lat 61, zawsze lubił dojrzałe kobiety. Podobały mu się starsze koleżanki. - Od zawsze, bo już w podstawówce! - podkreśla.
- Te młodsze to tylko lalki, misie, skakanie w gumę. Byłem w drugiej klasie i oglądałem się za siódmoklasitkami. Moja pierwsza dziewczyna była ode mnie pięć lat starsza! - Marek śmieje się i patrzy szelmowskim wzrokiem na Teresę o 22 lata od siebie... młodszą. Jest jego żoną od 19 lat.
Sposób na szczęście? Miłość!
Jak to się stało, że drogi osób, które nie chcą mieć młodszych partnerów, zeszły się i splątały na tak długo?
- Byłam na obozie studenckim na Mazurach - opowiada Teresa. - A ja na regatach żeglarskich z kumplami - przerywa jej Marek.
- Okazało się, że mieszkamy w jednym ośrodku wczasowym tuż przy stanicy żeglarskiej - Teresa sama chce opowiedzieć historię ich poznania. Oboje śmieją się i przekrzykują jak para nastolatków, której zdaje się, że świat poza nimi nie istnieje. - Wylałeś mi zupę mleczną na ramię - wytyka Markowi Teresa. - To sukces, że udało mi się to zrobić, bo byłaś chuda jak szkapa - przekomarza się Marek.
Teresa i Marek dochowali się dwójki dzieci: starszy syn ma 17 lat, młodszy - 15. Oboje jednym głosem mówią, że są najszczęśliwsi na świecie. - Marek ma w sobie spokój, którego mi brakuje - przekonuje Teresa. - Ona za to ma energię i szalone pomysły, dzięki czemu w naszym życiu nie ma nudy - zachwala Marek.
Trudne momenty? - Zawsze nas jednoczą. Gdy dzieje się coś złego, zwieramy szyki - przekonuje Teresa i wspomina chorobę młodszego syna. Kłótnie? - Zdarzają nam się bardzo rzadko i maksymalnie nie odzywamy się do siebie 15 minut - mówi Marek. Sposób na sukces? - Miłość - odpowiadają chórem.
Wzajemne poszanowanie wolności
Zdaniem Krystyny, 52-letniej tłumaczki, sukces jej związku z 37-letnim Brytyjczykiem Markiem, nauczycielem angielskiego, który od pięciu lat mieszka w Polsce, kryje się przede wszystkim we wzajemnym poszanowaniu wolności i bardzo zbliżonej wizji życia, które można uznać za szczęśliwe.
- Z Markiem jestem nie dlatego, że on coś mi daje, że zaspokaja jakieś moje potrzeby - opowiada Krystyna. - Jestem z nim dlatego, że chcę. Cieszę się tym, co on chce mi dać, ale jak są momenty, że nie chce być ze mną, że ucieka do swoich spraw, że zajmuje się sobą, mam czas dla siebie. Dokładnie tak samo działa to w drugą stronę.
Poznali się kilka lat temu na raucie w ambasadzie Portugalii. Krystyna była rok po rozwodzie. Jak sama mówi: w rozsypce. - Mark zapytał mnie, czy dobrze się czuję. Stałam i paliłam papierosa w ogrodzie - wspomina Krystyna. - Powiedział mi: idź na terapię, pomóż sama sobie. I dał mi dwie wizytówki: terapeutki i swoją. Na odchodne dodał, że jak będę miała ochotę na kawę i spacer, to żebym zadzwoniła.
- Zadzwoniła chyba po ośmiu czy dziewięciu miesiącach - śmieje się Mark. - Gdy się spotkaliśmy, miałem wrażenie, że to inna osoba. Schudła, wyjaśniała, wypiękniała. Wyglądała na studentkę. Czułem się przy niej jak starzec - dodaje i pokazuje swoją długą siwą brodę oraz włosy związane w srebrną kitkę na środku głowy.
- Gdy zaczęliśmy rozmawiać, prawdę mówiąc nie miało dla mnie znaczenia, czy Krysia jest starsza, czy młodsza. W ogóle to nie ma większego znaczenia. Między nami pojawiło się niezwykle silne porozumienie na poziomie duchowym. Jestem pewien, że może ono się zdarzyć między dwiema osobami dorosłymi w każdym wieku - dodaje 37-latek.
Kłótnie o pokój na Bliskim Wschodzie
Krystyna długo broniła się przed tym związkiem. Mark nie napierał. Dał jej do tej relacji dojrzeć. - Bałam się, że wszyscy będą mówić, że stara baba wzięła sobie kilkanaście lat młodszego faceta - opowiada tłumaczka. - Że do seksu jest jej potrzebny - dodaje. - Przecież to prawda - Mark znowu parska śmiechem.
- Fakt, tylko do tego jesteś mi potrzebny - droczy się z nim Krystyna. Kłócą się jak każda para. Ale raczej nie o naczynia zostawione w zlewie czy o to, kto ma wyrzucić śmieci. - Nasi znajomi nie mogą uwierzyć, że możemy sobie skoczyć do gardeł w czasie dyskusji o wojnie palestyńsko-izraelskiej lub o tym, czy policjanci mogą odmówić wykonania rozkazu na demonstracji, czy nie - opowiada Mark. - Ale o inne rzeczy nie mam powodu. Mamy wszystko ustalone. Idziemy w tym samym kierunku. - O co tu się kłócić? - pyta retorycznie Krystyna.
Związki obarczone stereotypami
- Związki osób, które dzieli duża różnica wieku, są obarczone całą masą stereotypów - mówi psycholożka Katarzyna Szymańska. - Gdy w relację z dojrzałym mężczyzną wchodzi młoda kobieta, jesteśmy gotowi łatwo wyrokować, że ona z racji wieku jest naiwna i pewnie bez pieniędzy, a on - dojrzały i z opasłym portfelem. Taki układ - myślimy - od początku skazany jest na brak partnerstwa; on będzie wysysał jej młodość, a ona jego pieniądze. To samo tyczy się związku, gdy to kobieta jest starsza.
- Taki młodzieniec bardzo łatwo zyskuje miano żigolaka, który związał się ze starszą partnerką, często niewyżytą seksualnie, bo ta go utrzymuje. I choć zapewne dochodzi do takich stereotypowych sytuacji i związków, to życie nie jest jednowymiarowe. Spotkałam wiele par, gdzie różnica wieku jest znacząca, a ich relacje mają charakter partnerski, oboje dają sobie to, czego wzajemnie potrzebują - mówi psycholożka.
I jak dodaje Katarzyna Szymańska: "Niebezpieczny dla takiego związku może być fakt, że partnerzy są na różnych, bardzo odmiennych etapach życia. Wyobraźmy sobie młodą kobietę, która studiuje, wchodzi właśnie w dorosłe życie, chce mieć w przyszłości męża i dzieci, a jej 30 lat starszy partner ma ten etap już za sobą. Przeżył małżeństwo, które okazało się w jakimś stopniu nieudane, odchował dzieci i pragnie teraz korzystać z życia, w którym chce mieć jak najmniej obowiązków. Oczekiwania tych dwojga mogą szybko się rozejść. Warto mieć tego świadomość."