Mówią, że jadą do rodziny. Oto prawda o urlopach zakonnic
- Powiedziałam, że jadę do brata, a tak naprawdę pojechałyśmy z koleżanką z zakonu i jej mamą do Chorwacji - tak Izabela Mościcka, która spędziła w zakonie 18 lat, wspomina swoje najlepsze wakacje.
30.07.2024 | aktual.: 30.07.2024 10:11
- Miałyśmy dwa tygodnie urlopu. Do tego jeszcze tydzień rekolekcji i pięć dni odwiedzin u rodziny - opowiadała w rozmowie z Wirtualną Polską Izabela Mościcka, która przeżyła w zakonie 18 lat. - Kiedy chciałam iść na pielgrzymkę albo jechać na wyjazd z młodzieżą, czas urlopu skracał się do 10 dni.
Grafik urlopów w zakonie planowany był wyprzedzeniem. Ale to, dokąd można było pojechać, zależało od zgody przełożonej.
- Musiała wiedzieć o wszystkim wcześniej. Zwyczajowo urlop spędzało się w domu zgromadzenia nad morzem czy w górach albo u rodziny. Gdyby ktoś chciał wtedy gdzieś wyskoczyć, na przykład ze znajomymi, powinien o to wcześniej zapytać przełożoną – relacjonowała.
Dodała, że im więcej było zakazów, tym mniej siostry respektowały zasady. Np. mówiły, że jadą do rodziny, tymczasem wyjeżdżały ze znajomymi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niewielkie kieszonkowe
Problematyczne były również kwestie finansowe. Stawka dzienna na pobyt w domach zgromadzenia była ustalana przez przełożone. Dodatkowo siostry dostawały kieszonkowe. - Wtedy oscylowało wokół 100-200 zł - powiedziała Izabela Mościcka.
Jeśli siostra zakonna spędzała urlop u rodziny, nie przyznawano jej żadnych pieniędzy, poza zwrotem kosztów podróży. - W takiej sytuacji mówiłyśmy, że jedziemy do rodziny, która nie jest bogata, żeby dostać pieniądze, które miałybyśmy przy wyjeździe do domu zgromadzenia. Kilka razy się udało. Ja na przykład jeździłam do brata i jego żony, którzy byli młodym małżeństwem. Nie chcieli ode mnie pieniędzy, ale wiedziałam, że dzięki temu mogę przynajmniej raz zrobić zakupy i trochę ich odciążyć - dodała.
Prośby o dodatkowe środki nie zawsze były jednak rozpatrywane pozytywnie. Izabela wspomina sytuację, gdy nie uzyskała zgody, mimo że wspólnota nie była biedna.
Nielegalne wakacje
- Najbardziej pamiętam moje nielegalne wakacje. Powiedziałam, że jadę do brata, a pojechałyśmy z koleżanką z zakonu i jej mamą do Chorwacji - przyznała Izabela Mościcka. - Na wyjazd za granicę trzeba mieć szczególne pozwolenie. Ona wcześniej była tam przy okazji pielgrzymki do Medziugorie, bardzo mnie zachęcała. Wcześniej nie miałam wakacji, które były prawdziwym odpoczynkiem. Pożyczyłyśmy samochód, musiałyśmy zapłacić tylko za benzynę. Do tej pory mówię, że to były najlepsze wakacje w moim życiu. A jednocześnie największy przekręt, jaki mam za uszami w zakonie.