Prince Jacobs
Oczywiście nazywamy kreatorów mody artystami. Rzeczywiście za ich prace płaci się ceny porównywalne do ceny niezłego obrazu. Lecz co wspólnego mogą mieć ze sobą szalony konceptualny i ultraamerykański artysta z najsłynniejszym „krawcem” jednego z najbardziej prestiżowych francuskich domów mody? Może wspólny nałóg?
24.04.2008 | aktual.: 29.05.2010 11:08
Oczywiście nazywamy kreatorów mody artystami. Rzeczywiście za ich prace płaci się ceny porównywalne do ceny niezłego obrazu. Lecz co wspólnego mogą mieć ze sobą szalony konceptualny i ultraamerykański artysta z najsłynniejszym „krawcem” jednego z najbardziej prestiżowych francuskich domów mody? Może wspólny nałóg? Nie – TOREBKĘ!
Marc by Marc
Kiedy Marc Jacobs – cudowne dziecko narodu amerykańskiego, kochane przez gwiazdy i miliony dobrzezarabiających mieszkanek USA - które nadal są przekonane, że jest Marc Francuzem – wypuszcza nową kolekcję sygnowanych przez siebie ubrań, zwykli śmiertelnicy mogą liczyć, że może któregoś dania uda im się wejść w posiadanie którejś z jego boskich spódniczek czy bucików z noskami i ... uszkami. Niestety, kiedy ten niegrzeczny chłopiec (oprócz talentu znany również z licznych uzależnień) projektuje kolejną kolekcję torebek dla Louis Vuittona – załapią się tylko niektórzy.
Cenny monogram
Charakterystyczne, nałożone na siebie literki L i V czyli tzw. Monogram Canvas są najchętniej podrabianym logo świata. Nic dziwnego. Reklamowane nie tylko przez najsłynniejsze modelki świata, lecz przez samego Gorbaczowa – torby Louis Vuiton są/były od lat symbolem „ustalonego luksusu”. Garderoby gwiazd pełne są brązowo - beżowych nadruków. Z kolei wielbicielami logo są nie tylko celebrities, lecz również stateczni mieszczanie z Paryża czy Nowego Jorku. Trudno się dziwić: firma, która powstała w 1854 roku – budzi respekt. Również pośród handlarzy na Chinatown i rodzimych bazarach na których znajdziemy plastikowe wersje delikatnej skórki ...
MC Jacobs
Kiedy Marc Jacobs przejmował dowodzenie w LV – nikt nie spodziewał się jak niezwykle odmłodzi to markę. Jacobs zaprosił do współpracy rozmaitych artystów, którzy tworzyli nowe wzory aplikowane na nobliwe, najbardziej klasyczne na świecie torby. Dzięki nim, mogliśmy je już oglądać we wcieleniu grafitti oraz tym patchworkowym. Jednak najciekawszym chyba eksperymentem Jacobsa było zaproszenie do współpracy Takashi Murakamiego, który bezczelnie przerobił Vuittonki w karykatury samych siebie. Importując na torebki komiksowe wzory zatrząsł całym dotychczasowym dorobkiem przedsiębiorstwa. Bo jak to? Torba za parę tysięcy dolarów ma mieć wzory jak konfekcja dla dzieci? Ryzykowny krok zrobił z Jacobsa guru świata mody. Nie dość, że tout le monde noble zachwycił się kawaii torebkami, to jeszcze wyniósł markę jeszcze wyżej na ...stragany. Ulica była zachwycona pop-produkcją z małymi słoneczkami, buźkami i dziwnymi stworkami. I tak, za pomocą odrobiny artystycznego kiczu Marc Jacobs przekroczył granice zwykłej mody.
This bag is not a toy
To niezwykłe, że torba potrafi być polem do popisu dla wielkich artystów. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam pokaz LV na lato 2008 rozdzwoniły mi się w głowie dzwonki alarmowe. Pielęgniarki? Co jest na tych torbach? Czemu zdaje się, że ten szalony spektakl ma jakiś wewnętrzny kręgosłup, jakaś strukturę. I co – u diabła jest nadrukowane na Monogram Canvas? Blade, rozmyte tło oraz drobne literki ułożone we wzór sonetu? Czy Jacobs byłby aż tak nadęty, by drukować wiersze na torbie za parę tysięcy dolarów? I - kto ma do nich prawa?
Każdy, kto widział „na żywo” choć jeden z „dowcipowych” , bądź „dowcipnych” obrazów Richarda Prince’a – zapamięta go dobrze i prawdopodobnie rozpozna mały nadruk na torebce. Takie zestawienie szokuje, gdyż obrazy Prince’a to wielkie płótna pokryte blednącymi lub przechodzącymi w siebie kolorami i wielkie litery. Przestrzeń galerii, przestrzeń płótna – zwykle zarezerwowana dla „piękna”, „sztuki”, wzniosłych idei i wartościowych komunikatów zajęta jest u tego artysty przez dowcipy. Niektóre niezłe, niektóre obsesyjne (o psychiatrach, klaunach, kanibalach). Autor tych obrazów jest jednym z najbardziej wyczulonych na Amerykę artystów. Pokazuje to jego ostatnia wystawa w Guggenheim Muzeum w Nowym Jorku.
Spiritual America
to nazwa wystawy prezentowanej w szacownych murach Guggenheima. Nazwa nawiązuje do słynnej pracy Prince’a, który zrobił zdjęcie kontrowersyjnemu zdjęciu nagiej, małej Brooke Shields. Praca wywołała oburzenie nie tylko dlatego, że prezentowała nagie, dziecięce ciało (nota bene matka Brooke pierwotnie zgodziła się na pokazywanie fotografii) lecz również ze wzgledu na naciąganie praw autorskich, grę ze statusem dzieła sztuki. W pracy tej łączyły się pasje i obsesje Ameryki: prawo i bycie prawym, seksualność, nadużycie, sztuka. Granice.
Przemierzając kolejne piętra Guggenheima natykamy się na pozornie chaotyczne semi-reklamowe zdjęcia wnętrz, modelek, obiektów. Jednak po obejrzeniu całości wystawy buduje się – przynajmniej we mnie – nieodparte wrażenie: this is America. Po czystych zdjęciach niczym z katalogu następują te jeszcze „czystsze” – Malboro Country, zamieszkane przez zdrowych, ogorzałych, silnych kowboi. Prince – wykształcony malarz, znakomity rzemieślnik, utalentowany artysta – i tu zdecydowała się na kopiowanie kopii, czyszczenie reklamy – tworzenie jeszcze bardziej idealnego obrazu, niż ten, który słudzy sprzedawaniu idei. Amerykę Princa zaludniają jeszcze pielęgniarki z okładek harlequinów i pulp fiction, oraz postacie rasistowskich i seksistowskich dowcipów...
Strefianie
Podobno Marc Jacobs ma tę niezwykłą zdolność, że wie co ludzie chcą nosić zanim oni sami sobie to uświadomią. Skąd wie, że cały świat chce nosić na torebkach szyderstwo z mitycznej Ameryki? Czy – będąc Amerykaninem – czuje tak silnie wynik wyborów w USA? I czym jest cała kolekcja złożona z kupowanych za ciężkie pieniądze nadrukach z politycznej sztuki? Jedno jest pewne Jacobs i Prince znów złamali kolejną granicę. Czy ją przekroczyli? Prince tak mówi o tym doświadczeniu w rozmowie z Larrym Clarkiem (kontrowersyjnym fotografem) „Dla mnie jest to jak owa gra z podwórka, w której kreślisz linie i mówisz do kogoś ‘Jeśli chcesz się bić przekrocz tę linie’ i ten ktoś czyni to więc ty się cofasz o krok i rysujesz następną linię”.
Bawiąc się w tropy biograficzne możnaby wytknąć malarzowi to, że – urodziwszy się w Strefie Kanału Sueskiego – nosi miano Strefianina. Obydwaj z Jacobsem utrzymują się wiec w bezpiecznej strefie. Bo przecież nikt z nas nie uwierzy, że Jacobs chciał współpracą z artystą złamać markę Louis Vuitton. Lub z torebką porwać się na ratunek światu... Jedno jest pewne Prince i Jacobs stworzyli nowy obiekt pożądania dla setek ludzi na świecie. A że jest na nim dowcip o strażaku? Nieważne, w końcu liczy się metka...