Zmarł na raka wątroby. Żona mówi o pierwszym objawie

Romuald Lipko, lider Budki Suflera, zmarł 6 lutego 2020 roku. Artysta miał 69 lat, przez dłuższy czas zmagał się z poważną chorobą. Po ponad czterech latach Dorota Lipko udzieliła wywiadu, w którym wspomniała ostatnie chwile z mężem. - Przed śniadaniem zapytałam go, czy wie, że ma zażółcone białka - wspomina.

Romuald Lipko z żoną Dorotą
Romuald Lipko z żoną Dorotą
Źródło zdjęć: © AKPA

22.08.2024 | aktual.: 22.08.2024 17:52

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Romuald Lipko był kompozytorem oraz multiinstrumentalistą. Artysta wraz z Krzysztofem Cugowskim założył legendarny zespół. Budka Suflera szybko stała się niezwykle popularna, a dziś wiele utworów grupy jest uważanych za kultowe.

Lipko odszedł po półrocznej walce z podstępną chorobą. W 2019 roku lekarze zdiagnozowali u muzyka nowotwór dróg żółciowych wątroby. - Rozpoznanie tej choroby trwało dwa dni. Rano po prostu wstał z zażółconymi białkami - wyznała w nowym wywiadzie Dorota Lipko, wdowa po artyście.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"To był szok"

Wiadomość o chorobie przyszła niespodziewanie. - To był szok dla męża i dla mnie - podkreśliła Dorota Lipko w wywiadzie udzielonym serwisowi kobieta.gazeta.pl. Żona muzyka zwróciła uwagę na nietypowy objaw i kazała Romualdowi zrobić badania.

- Przed śniadaniem zapytałam go, czy wie, że ma zażółcone białka. Jak zawsze denerwował się, że coś widzę i mówił: "Szukasz u mnie choroby", to tym razem powiedział: "Tak, wiem". Ja mówię: "To nie jesz śniadania. Idziemy robić badania" - wspomniała Lipko.

Wdowa po artyście nadal pamięta słowa profesora, który badał jej męża. Kiedy usłyszała o nieoperacyjnym raku, myślała, że sytuacja nie jest aż tak poważna.

- W szoku i desperacji, pomyślałam, że to chyba dobrze, że nie trzeba operować. Zupełnie pomyliłam pojęcia... Trwało to tylko pół roku - wyznała.

"Z nami się nie pożegnał"

Rokowania nie dawały nadziei. Przy Romualdzie czuwała żona i syn. Kiedy muzyk znalazł się w szpitalu, zaczęli odwiedzać go znajomi, aby móc pożegnać się z przyjacielem.

- On to robił w tak piękny sposób, że mnie po prostu zaskakiwał. Z nami się nie pożegnał, ponieważ ja cały czas mu dawałam taką nadzieję. Nie mogłam inaczej - powiedziała dla kobieta.gazeta.pl Dorota Lipko.

Wdowa po Lipce pamięta jeden szczególny dzień, gdy jej mąż nagle powiedział "coś się ze mną dzieje. Nie miałbym nawet siły odgonić od siebie muchy".

- Powiedziałam, że to tylko kryzys. Co ja miałam powiedzieć? Że ty już umierasz? - wspomniała.

Po śmierci męża Lipko nadal czuje jego obecność. Kobieta wróciła pamięcią do pierwszej rocznicy śmierci artysty.

- Mieliśmy taką sytuację, że stał tutaj na tarasie przed domem piękny, fioletowy fortepian. I ten fortepian w pierwszą rocznicę śmierci wywrócił się do góry nogami. Ja po prostu zaniemówiłam... Tak, czuję jego obecność - wyjawiła.

Ruszył plebiscyt #Wszechmocne. W formularzu poniżej zgłoś swoją kandydatkę w kategorii #Wszechmocne wśród kobiet.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (35)