Przybywają tłumnie. W polskich sklepach robią ogromne zakupy
Od kilku lat Czesi przyjeżdżają do przygranicznych miejscowości, gdzie ruszają na podbój sklepów spożywczych. Przyciągają ich atrakcyjne ceny oraz ich jakość. Radość jednych, powoduje jednak niezadowolenie drugich. Polacy często mają problem, żeby kupić potrzebne produkty.
04.06.2024 | aktual.: 04.06.2024 11:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już w 2022 roku pisaliśmy o tym, że Czesi chętnie przyjeżdżają do polskich marketów, które zachęcają promocjami, słabym kursem złotówki oraz obniżonymi stawkami VAT. Chociaż przez ostatnie miesiące ceny znacznie się zmieniły, sąsiedzi zza południowej granicy nadal tłumnie przybywają do Polski.
Czesi szturmują polskie markety
Niektórzy mieszkają przy granicy, inni pokonują drogę aż z Pragi lub Brna. Trasa, którą pokonuje Viktor, zajmuje mu dwie i pół godziny, jednak zawsze ze sklepu wygodzi z pełnym wózkiem zakupów.
- Za samo masło płacę 30 proc. mniej niż w swoim mieście. Kupuję wiele rzeczy na promocji, zwłaszcza paczkowane mięso i serki wiejskie. Są tam tańsze o połowę - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mężczyzna przed ruszeniem w trasę, sprawdza specjalne oferty w wirtualnych gazetkach oraz na specjalnych grupach, zrzeszających Czechów, którzy poluję na cenowe okazje.
- Dołącza do nich coraz więcej osób. Na jednej z nich jest już prawie 120 tys. użytkowników. Wymieniamy się doświadczeniami, sposobami na jeszcze większe oszczędności i najlepszymi promocjami - dodał Viktor.
"Walili drzwiami i oknami"
Jak czytamy w Onecie, Bogatynia uplasowała się na 20. miejscu wśród najbogatszych gmin w Polsce. Tutaj również pojawia się coraz więcej Czechów, a ich celem są "Trzy Biedronki, dwa Netto, jeden Lidl i jedno Dino", w których mogą zrobić zakupy taniej. Mimo że kurs walut jest mniej korzystny, gości zza granicy wcale nie ubywa.
- Był czas, że Czesi walili drzwiami i oknami (...). Nawet spod Pragi przyjeżdżali busami w kilka rodzin albo autobusami. Robili ogromne zapasy. Przyjeżdżali o 6 rano i o 8 już nie było czego zbierać - przyznała jedna z mieszkanek Bogatyni w Onecie.
Według kobiety, aby zrobić zakupy w polskim markecie, należy zjawić się na parkingu jeszcze przed otwarciem.
- Chwilę po otwarciu już był tłum Czechów. Nie szło wejść do sklepu. A ludzie chcieli kupić kilka rzeczy, rachunek na 100 zł i czekali w kolejkach do kas za Czechami, którzy kupowali za 1,5 tys. albo i 2 tys. zł - relacjonuje.
Mieszkańcy Bogatyni przeważnie pozytywnie postrzegają swoich czeskich sąsiadów, często pracują razem lub tworzą mieszane pary. Nie wszyscy jednak podzielają tę otwartość.
"Niemców się tu nie lubi z powodu zaszłości historycznych, a Czechów ze względu na wyrok TSUE. Mówi się o nich pogardliwie "pepiki". Jak jest wypadek, to na pewno Czech, bo jechał do Biedronki na promocję" – czytamy.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl