GwiazdyPrzygotowania

Przygotowania

Przygotowania
08.05.2007 10:53, aktualizacja: 28.05.2010 18:53

„Przepraszam, nie mam teraz czasu", "w tej chwili nie mogę, biegnę na kurs komputerowy”, „za chwilę oddzwonię, teraz czekam na wyniki testu z angielskiego”. Czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się jak wiele razy słyszymy i jak często wypowiadamy podobne zdania?

„Przepraszam, nie mam teraz czasu. Właśnie przygotowuję się do ważnego egzaminu”, „w tej chwili nie mogę, biegnę na kurs komputerowy”, „za chwilę oddzwonię, teraz czekam na wyniki testu z angielskiego”. Czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się jak wiele razy słyszymy i jak często wypowiadamy podobne zdania? Od zawsze przygotowujemy się do czegoś.

Rodzice uczą małe dziecko mówić i chodzić oraz pokazują świat. Następnie posyłają je do przedszkola i szkoły, by mogło się dalej rozwijać. I tutaj wszystko się zaczyna. Szkoła podstawowa przygotowuje młodego człowieka do gimnazjum, gimnazjum do szkoły średniej, szkoła średnia do studiów wyższych a studia do pracy zawodowej. Do tego dochodzi cała masa „kursów przygotowujących do...”.

I tak możemy zacząć wyliczanie od kursów przygotowujących do matury z języka polskiego i matematyki, a skończyć na kursach przygotowujących do egzaminów wstępnych na anglistykę. Ale to nie wszystko. Jak wiemy na szkole życie się nie kończy. I tak na przykład: aby zdobyć prawo jazdy - wcześniej musimy odbyć odpowiedni kurs. Aby wziąć ślub kościelny - najpierw trzeba uczestniczyć w kursie przedmałżeńskim, który to właśnie przygotuje narzeczonych do wspomnianego sakramentu. Ślub i wesele to jednak jeszcze większe przedsięwzięcie: Aby przyjęcie weselne się udało również czeka nas cała masa przygotowań: zorganizowanie dekoracji sali i samochodu, przygotowanie odpowiedniego menu, ukończenie kursu tańca, wybranie zaproszeń, itp.. W ten sposób wiele narzeczonych przyznaje, że bardziej przeżywają same przygotowania do ślubu i wesela niż potem samą uroczystość.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

„Przygotowania do...” nie mają nic wspólnego z wiekiem i nie kończą się z chwilą ukończenia osiemnastu lat. Co więcej, powiedziałabym nawet, że w momencie otrzymania dowodu osobistego, zaczynają gościć w naszym życiu na dobre. Z pracy wciąż jesteśmy kierowani na nowe kursy: a to komputerowe, a to zarządzania ludźmi, a to asertywności – lista wydaje się nie mieć końca. W domu natomiast czytamy kolejne podręczniki przygotowujące albo do wychowania dzieci albo do życia w rodzinie. Także przygotowanie rodzinnego przyjęcia urodzinowego to coraz częściej wertowania najnowszych książek kucharskich z wyszukiwaniem coraz bardziej wyrafinowanych potraw. A pomyśleć, że kiedyś wystarczały przepisy przekazywane z pokolenia na pokolenie.

W tym wirze „przygotowań do czegoś” martwi mnie tylko jedna rzecz. Mianowicie to, że możemy po drodze zagubić jedyne i niepowtarzalne „tu” i „teraz”. I tak przygotowując się do przejścia na następny poziom edukacji niekiedy umyka nam radość z tego, co ma miejsce w danej chwili. Zapisując dziecko na kolejne zajęcia pozaszkolne, które przydadzą mu się „w życiu’ zapominamy, że jego życie to nie tylko odległa przyszłość, ale także „dziejąca się” w tym momencie teraźniejszość. Bo czy warto pozbawiać swoją pociechę cudownego okresu dzieciństwa, które już na pewno nigdy więcej się nie powtórzy?

Cieszyć się chwilą. Czy to jeszcze potrafimy? Wciąż czekając na coś nowego nie starcza nam już sił, by cieszyć się, kiedy to „coś” już nadejdzie. Co więcej: nie zawsze udaje się nam zauważyć, że to „coś” już nadeszło. Wciąż szukamy sobie nowej rzeczy do czekania. Nasze życie powoli staje się jak oglądanie telenoweli – wiąż czekamy na nowy odcinek. Zamiast skupiać się na tym, co jest teraz, dzisiaj, wciąż wypatrujemy tego, co będzie dziać się jutro. Być może dlatego te wyczekiwane rzeczy tak często odbiegają od naszych wyobrażeń i zawodzą nasze oczekiwania.

Niestety oprócz codziennych wydarzeń umykają naszej uwadze także i otaczający nas ludzie. Nie doceniamy oddanych przyjaciół, ponieważ wciąż wydaje się nam, że nie tak powinna wyglądać prawdziwa przyjaźń. Nie zauważamy uczucia, które właśnie zaczyna się rozwijać, ponieważ wciąż czekamy na wyidealizowaną książkową miłość. Ile razy zdarzyło się nam dostrzec coś ważnego dopiero wtedy, kiedy było już na to za późno?

Jaka jest więc rada na to, by taka sytuacja już więcej się nie powtórzyła? Nauczmy się cieszyć zarówno z wielkich sukcesów jak i ze zwykłych codziennych spraw, które niekiedy mogą być równie ważne, a nawet ważniejsze, od awansu na stanowisko dyrektora. Zamiast wiecznie przygotowywać się do czegoś i na coś czekać musimy nauczyć się żyć każdą chwilą i cieszyć się z każdego dnia. Wtedy nasze życie na pewno będzie szczęśliwsze, a każde „dzisiaj” będzie tak samo dobre jak każde „wczoraj” i każde „jutro”.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Źródło artykułu:WP Kobieta