Psychoza poporodowa. "Obsesyjnie myślałam o śmierci swojej córeczki"
Psychoza poporodowa to skrajnie silna reakcja na pojawienie się dziecka. Znacznie silniejsza niż depresja poporodowa. Nie występuje często, ale gdy da o sobie znać, wymaga pilnej interwencji medycznej, o czym przekonała się Katarzyna.
Dla Katarzyny to, co przytrafiło jej się po urodzeniu córki, to więcej niż szok. Choć minęło już sześć lat, wciąż na wspomnienie pierwszych miesięcy po porodzie ma dreszcze.
To nie depresja
Córeczka Katarzyny była dzieckiem chcianym i wyczekiwanym. Ciąża przebiegała bez większych zakłóceń, choć już wtedy Katarzynie dawały popalić gwałtowne zmiany nastroju. Jednak prawdziwe piekło zaczęło się kilka dni po porodzie. – Sam poród był dla mnie przeżyciem traumatycznym. Błagałam o cesarkę, ale lekarz nie widział wskazań i rodziłam siłami natury, mimo że mam bardzo niski próg odporności na ból. Powiedzieć, że wyłam z bólu to za mało. Wszystko na żywca, bez znieczulenia i bez instrukcji, jak i kiedy mam przeć – wspomina Katarzyna.
Dziewczynka przyszła na świat zdrowa, dostała 10 punktów w skali Apgar. Fizycznie Katarzyna po porodzie szybko wróciła do formy – czego nie można było powiedzieć o jej psychice. – To było wiele bardzo różnych objawów. Na zmianę byłam zdołowana i pobudzona. W nocy nie spałam. W różnych momentach dostawałam nagle ataku paniki, np. przed karmieniem piersią – opowiada.
W szpitalu uspokajali, że to normalne. "Baby blues", mówili. Jedna z pielęgniarek użyła określenia "depresja poporodowa". Ale kiedy Katarzyna wróciła z córeczką do domu, obsesyjne myśli zaczęły ją dręczyć. – Ciągle myślałam o śmierci córki. Wyobrażałam sobie straszne rzeczy, jak ją duszę czy upuszczam. Wiedziałam, że to jest złe, ale nie umiałam sobie z tym poradzić, te myśli były ode mnie silniejsze. Kiedy córka zanosiła się od płaczu, w mojej głowie odzywał się głos, żeby ją uciszyć. Przerażało mnie to, ale bałam się komukolwiek o tym powiedzieć, nawet mężowi. On nie wiedział, co się ze mną dzieje, bo całymi dniami był poza domem, w pracy.
Krew w łóżeczku
Katarzyna w przeszłości leczyła się na depresję. Przypomniała sobie słowa pielęgniarki o depresji poporodowej. Ale to, co działo się z nią w ciągu następnych paru miesięcy, zdecydowanie wykraczało poza to zaburzenie. – Mogłam przez cały dzień nic nie jeść i to nie dlatego, że nie miałam czasu tylko dlatego, że nie odczuwałam głodu. Często nie wiedziałam, jaki jest dzień tygodnia. Raz wsadziłam płaczącą córkę do łóżeczka i wyszłam do drugiego pokoju oglądać telewizję. Nie wiem, ile mnie z nią nie było, ale długo. Czasem wydawało mi się też, że czuję dziwne zapachy – wyznaje Katarzyna.
Przeraziła się najbardziej, kiedy do tych wszystkich objawów doszły halucynacje. – Wpadłam w histerię, bo zobaczyłam krew w łóżeczku córki, choć żadnej krwi nie było. Byłam pewna, że zrobiłam jej krzywdę.
To wtedy Katarzyna była o krok od odebrania sobie życia. W porę zareagował jej mąż, który tego dnia miał wolne. Ściągnął do domu teściową, a z Katarzyną pojechał na pogotowie. Tam trafili na kompetentną lekarkę, która szybko postawiła diagnozę: psychoza poporodowa.
Wrócić na prostą
– Psychoza poporodowa to epizod psychotyczny występujący tuż po porodzie albo w przeciągu kilku miesięcy, a nawet roku po urodzeniu dziecka – tłumaczy dr Marta Piasecka, psychiatra z Kliniki PsychoMedic.pl. Zaburzenie manifestuje się bardzo rzadko – u ok. 1–2 na 1000 matek.
Przyczyny występowania psychozy poporodowej nie są do końca jasne. – Wskazuje się m.in. na czynniki genetyczne; jeśli w rodzinie występowały zaburzenia psychiczne, np. schizofrenia czy choroba afektywna dwubiegunowa, to te kobiety są bardziej obciążone. Czynnikiem ryzyka jest też ujawnienie się psychozy poporodowej po poprzednim porodzie. Jednak głównym obciążeniem dla matki jest choroba afektywna dwubiegunowa, tyle że często jest ona wcześniej nierozpoznana. Natomiast aż 40 proc. matek z psychozą poporodową nie miało wcześniej stwierdzonych żadnych zaburzeń psychicznych – wyjaśnia dr Piasecka.
Katarzyna w szpitalu dostała leki przeciwpsychotyczne (z powodu których musiała zakończyć karmienie piersią), zasugerowano również psychoterapię. To, jak mówi psychiatra z Kliniki PsychoMedic.pl, rutynowe postępowanie w przypadku stwierdzenia psychozy poporodowej. – W przypadku ostrego epizodu psychotycznego zazwyczaj dochodzi do hospitalizacji na oddziale psychiatrycznym, ponieważ najważniejsze jest jak najwcześniejsze podjęcie leczenia. Podaje się leki przeciwpsychotyczne, stabilizujące nastrój, uspokajające oraz leczące bezsenność – wymienia dr Marta Piasecka.
Leczenie zwykle trwa wiele miesięcy. Wskazane jest włączenie psychoedukacji obejmującej i pacjentkę, i jej rodzinę. W ramach psychoedukacji osoby zainteresowane zaznajamia się z zaburzeniem, uczy rozpoznawania niepokojących sygnałów, właściwego postępowania itp. Według dr Piaseckiej kobieta po epizodzie psychotycznym powinna również rozważyć psychoterapię. – W odpowiedzi na to, co się wydarzyło, u matki mogą się rozwinąć zaburzenia depresyjne, zwłaszcza jeśli z powodu psychozy poporodowej miała długą rozłąkę z nowo narodzonym dzieckiem – podkreśla psychiatra.
U Katarzyny po wdrożeniu leczenia natrętne myśli i inne objawy nie minęły od razu, ale ich intensywność zaczęła słabnąć. – Podczas leczenia bywały momenty trudne, kiedy znowu nic nie jadłam, nie spałam i miałam wizje, ale przeszłam przez to – mówi Katarzyna. – Już jest dobrze, jednak nadal miewam huśtawki nastroju i łatwo wybucham.
Dr Marta Piasecka radzi, żeby nauczyć się odróżniać psychozę poporodową od depresji poporodowej. Oba zaburzenia mają podobny początek: pojawia się bezsenność, zaburzenia apetytu, smutek, izolacja. Jednak w przypadku psychozy poporodowej dochodzi do utraty kontaktu z rzeczywistością. – Występują urojenia, omamy, zaburzenia w zakresie zmysłów, niepokój i dezorganizacja funkcjonowania – wylicza dr Piasecka. – Matka może mieć przekonanie, że dziecko nie jest jej albo że jest ono opętane. To bardzo groźna sytuacja, która może prowadzić do zabójstwa lub do samobójstwa.
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!