GwiazdyPudło na ciemność

Pudło na ciemność

Pudło na ciemność
Źródło zdjęć: © PAP
16.11.2009 14:36, aktualizacja: 23.06.2010 10:18

Od października w Hali Turbin londyńskiego Tate Modern wystawia Mirosław Bałka. Co pokazuje? Nic. Dokładniej mówiąc, nic, co można by zobaczyć.

Od początku XXI w. ekspozycje w Hali Turbin londyńskiego Tate Modern obejrzało 20 milionów ludzi. Skala tej długiej na ponad 150 i wysokiej na 33 metry Hali pokazuje, jak wielkim spektaklem stała się współczesna sztuka. Od października wystawia tu Mirosław Bałka. Co pokazuje? Nic. Dokładniej mówiąc, nic, co można by zobaczyć.

„Ciemność! Widzę ciemność! Ciemność widzę!” – te słowa Maksa z „Seksmisji” będą nieuchronnie cisnąć się na myśl Polakom oglądającym skądinąd jak najbardziej poważną instalację Mirosława Bałki w Turbine Hall. Brytyjczykom praca kojarzy się raczej z Holocaustem i mrokami historii Europy Środkowej. Tak naprawdę w instalacji Bałki można zobaczyć wszystko, bo nie widać w niej nic. Artysta wystawia ciemność, mrok. Rzeźba, którą stworzył, jest na miarę skali Hali Turbin. To monstrualny kontener ze stali długości 30, szerokości 10 i wysokości 13 metrów, unoszący się nad podłogą na dwumetrowych słupach. Jedna ze ścian tego pudła jest otwarta; do środka prowadzi rampa, w środku zaś jest ciemno; wnętrze wyłożone zostało materiałem pochłaniającym światło. Widzowie wchodzą w mrok i po paru krokach w nim nikną, aby dowiedzieć się, „jak to jest”.

Supermuzeum – generator sztuki

Surowy kolos, w którym mieści się Tate Modern, był kiedyś elektrownią. To znamienny fakt. Architekci ze studia Herzog & de Meuron zmienili to miejsce w muzeum, otwarte w 2000 roku, ale Tate Modern wciąż jest fabryką produkującą symboliczną energię sztuki na przemysłową skalę. To miejsce do oglądania sztuki, ale jeszcze bardziej do bycia, do edukacji, do jedzenia posiłków, do odbywania spotkań, robienia zakupów. Tate Modern jest fabryką, a Hala Turbin jej reprezentacyjną halą produkcyjną. Tu na powierzchni 3300 m kw. supermuzeum pokazuje superdzieła, które zamawia u superartystów, dzięki hojności koncernu Unilever sponsorującego cykl wydarzeń w Turbine Hall.

Każda wystawa trwa pół roku. Serię otworzyła królowa matka współczesnej sztuki Louise Bourgeois. Stawkę podbił w 2003 roku Islandczyk Olafur Eliasson, który za pomocą zwierciadeł optycznie powiększył i tak przepastną przestrzeń Hali i zbudował w niej sztuczne słońce; tłumy zwiedzających kładły się na podłodze, aby opalać się w nieistniejących promieniach tego widowiskowego złudzenia. Praca Eliassona ostatecznie ustaliła markę Turbine Hall jako sceny wielkiego spektaklu. Hala stała się przestrzenią, w której nakładają się na siebie obszary wysokiej sztuki, turystyki i kultury masowej z jej nienasyconym głodem wrażeń. Artyści byli gotowi ich dostarczyć, tak jak Carsten Höller, który w 2006 roku wybudował w Hali ogromne zjeżdżalnie, zachęcając publiczność, aby zjeżdżała ze znajdującej się na wysokości ponad 30 metrów ostatniej kondygnacji Tate Modern.

Konceptualista Bruce Nauman wypełnił pustą Halę dźwiękiem. Doris Salcedo, zamiast wstawić kolejną instalacyjną superprodukcję, zdecydowała się rzeźbić w samej architekturze Hali i stworzyła w jej podłodze pęknięcie, szczelinę o długości 150 metrów, jaka mogłaby powstać w wyniku trzęsienia ziemi. Na pytanie o głębokość rozpadliny artystka odpowiadała: „Jest bezdenna. Jest tak głęboka jak ludzkość”.

Mirosław Bałka to dziesiąty artysta, który wystawia w Turbine Hall. Zaproszenie do pokazania pracy w tym miejscu ma oczywiste znaczenie: Bałka jest na szczycie. Co ciekawe, jego sztuka wymyka się logice artystycznego spektaklu symbolizowanego przez Turbine Hall. Bałka to artysta trudny: jego twórczość jest bogata w emocje, ale oszczędna w środkach – aż do ascezy. Bałka nie tworzy wizualnej prozy, lecz poezję, w której nic nie jest przedstawione wprost. Artysta opowiada o ciele, ale opisuje je za pomocą prostych, geometrycznych form z betonu, żelaza, soli, filcu.

Dotyka rzeczy strasznych, ale nie terroryzuje widza makabrą; zostawia ślady, po których każe nam iść aż do wyobrażenia niewyobrażalnego. Mówi cicho. Najważniejszymi tematami są pamięć i śmierć. Te dwa pojęcia spotykają się w zagadnieniu (nie)świadomości Holocaustu, problemie, do którego Bałka powraca niemal obsesyjnie – w czym jest tym bardziej wiarygodny, że zaczął robić to, kiedy Zagłada była w polskiej sztuce praktycznie nieobecna, na długo zanim stała się nośnym, wręcz modnym przedmiotem refleksji artystów.

Jak to jest

Bałka pożyczył dla swojej pracy tytuł książki pesymisty Samuela Becketta „How It Is”. Jak to jest? Jak to jest wchodzić w mrok, w pustkę, w nieznane, w nicość? Publiczność Hali Turbin oczekuje wielkiego spektaklu. Maestria Bałki polega na tym, że się tym oczekiwaniom nie poddał, a jednocześnie je spełnił. Opakowanie ciemności w stalowe pudło ożywia paradoksalne kredo modernistycznej sztuki „mniej znaczy więcej”. To być może najlepsza propozycja dla współczesnej publiczności, która widziała już wszystko – i widziała o wiele za dużo, aby czymkolwiek jeszcze się przejąć.

Oglądając Nic, trzeba od nowa uruchomić wyobraźnię; w pudle Bałki, które brytyjska prasa zdążyła już porównać do Platońskiej jaskini, każdy spotka samego siebie i będzie musiał się ze sobą zmierzyć. To być może przyszłość sztuki; zamiast mnożyć wizualne bodźce, których i tak jest za dużo i od których tępieje nasza wrażliwość, artyści będą używać swojego kunsztu do wyciszania widza. Pudło Bałki jest puste, dlatego wypełnia się znaczeniami; artysta zostawił na nie miejsce... Jedni widzą w tej ciemności otchłań Zagłady. Inni aluzję do kontenerów, w których podróżują – w ciemnościach – nielegalni emigranci z Trzeciego do lepszego świata.

Mrok w „How It Is” był już odczytany jako metafora śmierci, nieznanego i podświadomości. Pracę Bałki świetnie się metaforyzuje, tym bardziej że po marszu w mrok każdy zawraca i odbywa podróż z ciemności ku światłu. Sam artysta zwraca uwagę, że wzrok powoli adaptuje się do ciemności, która nigdy nie jest absolutna. To, co wydawało się totalną czernią, po jakimś czasie okazuje się tylko półmrokiem i można zrobić jeszcze jeden krok w czeluści. Bałka mówi, że „How It Is” to praca m.in. o tym, jak daleko potrafimy posunąć się na drodze w ciemność.  Mirosław Bałka „How It Is”, Tate Modern, Turbine Hall, Londyn, do kwietnia 2010; www.tate.org.uk

Źródło artykułu:WP Kobieta