Randka w ciąży, a może dozgonna miłość od pierwszego wejrzenia? Tak może wyglądać najgorsza randka
Randka przez internet to dziś najczęstszy sposób na poznanie drugiej połówki lub osoby, z którą możemy dzielić wspólne pasje. W prosty i szybki sposób mamy szansę na przesianie tysięcy kandydatów i wybranie tego skrojonego na miarę potrzeb. Jednak, jak to z randką w ciemno bywa, spotkanie może skończyć się wielkim rozczarowaniem.
36-letni Marcin z Warszawy ma prężnie działającą firmę informatyczną, jednak w sprawach sercowych dość długo musiał szukać szczęścia. Z pomocą przyszedł popularny program randkowy, na którym kilkoro jego znajomych poznało swoje drugie połówki.
- Założyłem konta na kilku portalach, pisałem z wieloma dziewczynami, miałem kilka spotkań, ale nic z tego nie wychodziło. Jednak wszystko zapowiadało, że z Ewą będzie inaczej. Określała się jako romantyczka szukająca bratniej duszy. Podkreślała, że uwielbia dzieci i szuka czegoś na dłużej, a potem - kto wie - relacjonuje Marcin.
Sam miał podobne motywacje, więc zaproponował spotkanie, ale w odpowiedzi usłyszał, że muszą trochę zaczekać, by się lepiej poznać.
- Uszanowałem to, chociaż moje poprzednie doświadczenia z nadmiernym pisaniem, kończyły się tak szybko, jak zaczynały. Tutaj rozmawialiśmy o wszystkim, było fajnie. O sobie mówiła zdawkowo, ale miała piękne zdjęcia, a ja jestem wzrokowcem, więc czekałem - tłumaczy nasz rozmówca.
Po dwóch miesiącach pisania, kiedy Marcin już stracił nadzieję, kobieta zgodziła się na spotkanie. Umówili się w Łazienkach Królewskich, by pospacerować z kubkiem kawy w dłoni.
Randka w ciąży
- Przyszła w obszernym, czarnym płaszczu, trzymając torebkę z przodu, co było trochę dziwne. Usiedliśmy na ławce, próbowałem rozluźnić atmosferę. Rozmawialiśmy dość miło, ale ona co chwilę zerkała w telefon, mówiąc, że musi odpisać. Już wyczułem, że coś jest nie tak, bo reagowała na te SMS-y bardzo nerwowo. Dwa miesiące pisania i zbliżenia, a teraz ledwo co poświęcała mi uwagę - wspomina mężczyzna.
Nagle zauważył, że kobieta ma krągły brzuch, który stara się ukryć pod torebką.
- Aż mnie zamurowało. Ona była w zaawansowanej ciąży. Zapytałem, o co tu chodzi, dlaczego nic nie powiedziała przez tyle czasu, a ona tylko stwierdziła, że nie było okazji, poza tym pewnie bym się nie chciał spotkać. No oczywiście, że nie spotkałbym się z ciężarną, która mówi o zakładaniu rodziny! Powiedziała, że rozstała się z ojcem dziecka i jest wolna, i nie rozumie, dlaczego się tak złoszczę. Słuchałem tego i czułem, jak mnie wbija w ziemię - Marcin zakończył spotkanie i przyznaje, że długo dochodził do siebie.
"Był niezdrowo podekscytowany"
Elżbieta Kubik również nie miała szczęścia na jednej z randek umówionych przez aplikację randkową. Mężczyzna, z którym od kilku dni pisała, sprawiał wrażenie kulturalnego i sympatycznego, okazał się niewypałem. - Umówiłam się w jednej z kawiarni na Monciaku. Na miejscu byłam pierwsza, więc zamówiłam lemoniadę i czekałam. Było już kwadrans po czasie i wtedy wszedł wysoki na 2 metry facet, w koszuli, krótkich spodenkach i adidasach. Twarz zasłaniał mu bukiet czerwonych róż, które, jak tylko mnie zauważył, wcisnął mi w ręce, a potem przytulił i pocałował - zaskoczona kobieta poczuła się zawstydzona.
- Wszyscy się na nas gapili. Powiedziałam mu tylko: "hej, usiądźmy, pogadajmy, to było trochę zbyt wylewne". On się wcale tym nie przejął i zaczął mnie wertować wzrokiem od góry do dołu. Był niezdrowo podekscytowany. Zamówił napój i zaczęliśmy rozmawiać. Chociaż to właściwie on cały czas gadał o tym, jaka jestem wspaniała, idealna, taka, jaką sobie wyobrażał patrząc na zdjęcia. Co chwila próbował mnie jakoś dotknąć, a to dłoń, a to nogę pod stołem. Miałam wrażenie, że odprawiał jakiś taniec godowy. Na przykład powiedział, że "strasznie tu gorąco" i zdjął koszulę zostając w bardzo ciasnym podkoszulku na ramiączkach i zaczął prężyć mięśnie. To było komiczne.
Ela, wiedząc, że nic z tego nie będzie, próbowała skrócić spotkanie i jak najszybciej odejść. Mężczyzna nie przyjął tego dobrze.
- Zapytał o co mi chodzi, przecież kupił mi kwiaty i było turbo romantycznie. Powiedziałam, że dla mnie trochę za dużo miłości od razu i muszę pomyśleć. A ten wyszedł i idąc krok za mną prosił, żebym dała mu szansę się lepiej poznać. W ogóle nie chciał przyjąć do wiadomości, że się bałam. Wsiadłam do taksówki, wróciłam do domu, usunęłam aplikację i zablokowałam też widoczność na Facebooku. Nigdy więcej - kwituje.
Czerwona lampka
Każdy weteran portali randkowych wie, jak bardzo można się pomylić. Co więc zrobić, by uniknąć podobnych historii? Sprawdzony sposób zna Julitta Dębska, trener relacji, na co dzień pomagająca skutecznie znaleźć miłość, również w internetowej chmurze. Jak przyznaje, aby randka nie skończyła się niewypałem, trzeba przestrzegać randkowego BHP, które zaoszczędzi nam czasu i nerwów.
- Pierwszy etap to wstępna selekcja osób na podstawie takich informacji jak status związku, pasje czy umiejętność zainteresowania nas sobą. W kolejnym etapie porozmawiajmy z kimś przez telefon, a najlepiej zróbmy wideokonferencję. Takie krótkie spotkanie online może zaoszczędzić obu stronom wiele czasu. Będziecie mogli sprawdzić, czy naprawdę dobrze się wam rozmawia, czy może do tej pory bardziej żyliście wyobrażeniem o drugiej stronie. Zweryfikujecie, czy ten człowiek naprawdę jest tym, za kogo się podaje. Jeśli nie ma nic do ukrycia, nie powinien bać się takiej propozycji - wyjaśnia specjalistka.
Przestrzega także, że randka powinna odbyć się w miejscu publicznym. Pozwoli to nie tylko na zachowanie bezpieczeństwa, ale także zweryfikuje, czy osoba z którą się umawiamy, jest wolna - wtedy nie powinna mieć z tym problemu. Równie ważna jest zasada ograniczonego zaufania - nowo poznanej osobie nie powinniśmy opowiadać o wszystkich szczegółach ze swojego życia już na samym początku. Zwłaszcza, że mogą one zostać wykorzystane przeciwko nam.
- Możliwe, że dla wielu osób to będzie zaskakujące, ale jedną z najpoważniejszych czerwonych lampek ostrzegawczych jest bombardowanie miłością. Polega na tym, że od samego początku ktoś zasypuje nas komplementami, kwiatami, prezentami. Wyznaje uczucia, mówi, że kocha, odpowiada na wszystkie nasze potrzeby. Mamy poczucie, że jesteśmy w bajce i przydarza się nam coś magicznego. Niestety bardzo często jest to niebezpieczne narzędzie manipulatorów, którzy chcą przejąć nad nami kontrolę. Kiedy się zaangażujemy, mogą natychmiast zmienić swoje oblicze. W zdrowo rozwijającej się relacji na początku powinniśmy dać sobie czas na przyjrzenie się sobie, poznanie się. Nadmierne przyspieszanie wydarzeń, zalewanie uczuciami może świadczyć o braku stabilności emocjonalnej lub chęci zmanipulowania. Chociaż każdy chciałby wierzyć, że możliwe są scenariusze rodem z romantycznych hollywoodzkich filmów, to wiara w nie częściej wyrządza nam krzywdę niż pomaga - podsumowuje Julitta Dębska.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!