Ratowniczka medyczna chora na białaczkę. Olga Łakomska mówi, co ją najpierw zaniepokoiło
Olga Łakomska, ratowniczka medyczna z kilkuletnim stażem, była gościem w programie "Newsroom", gdzie opowiedziała, jakie objawy towarzyszyły jej na kilka tygodni przed wykryciem choroby. - Bardzo mocne osłabienie, ból mięśni. Wiele typowych objawów grypowych, covidowych. Po trzech tygodniach byłam tak osłabiona, że syn pomagał mi przejść do łazienki, a umycie kubka było dla mnie olbrzymim wysiłkiem. Do tego pojawiły się wybroczyny na ciele, które nie pojawiają się przy przeziębieniu - opowiada ratowniczka. Później lekarz zlecił wykonanie badania krwi i wtedy okazało się, że Olga zmaga się z ostrą białaczką.
Pani Olgo, dwa miesiące temu pozna… Rozwiń
Transkrypcja:
Pani Olgo, dwa miesiące temu poznała pani diagnozę - ostra białaczka. Ciekawi mnie co było powodem, że
wykonała pani badania pod tym kątem, jakie były pierwsze objawy?
Tak, zgadza się. Diagnozę otrzymałam 23 stycznia, straszną
diagnozę. Natomiast cały stan mojej choroby, samopoczucia poprzedzał
ogólne złe samopoczucie dobre 3 tygodnie. Będąc w domu bardzo
mocno się źle poczułam. Osłabienie, bardzo mocne osłabienie, ból kości, ból
mięśni, ból całego podbrzusza, wybroczyny na ciele. Oczywiście to jakby złe samopoczucie troszeczkę
postępowało, bo na początku to był zwykły ból głowy, objawy grypowe bądź covidowe, bo teraz tak naprawdę wszystko
co wiąże się z lekką gorączką czy złym stanem zdrowia, to wszystko jest COVID.
Mój stan się pogorszył dosyć szybko, ponieważ 3 tygodnie
przechodziłam taki stan, do momentu kiedy już naprawdę byłam bardzo osłabiona.
Syn pomagał mi iść do łazienki, umycie
kubka czy postawienie wody na gaz to dla mnie było bardzo olbrzymim wysiłkiem. Przejście
z pokoju do pokoju już było dla mnie tak męczące, że musiałam odpocząć. Do tego właśnie doszły
wybroczyny na ciele, na
pośladkach, na plecach,
puchnięcie
dziąseł - to były takie
objawy, które na co dzień tak naprawdę się nie pojawiają. Przy zwykłej grypie też nie. Więc tutaj już
mi się taka lampka zapaliła, że no
chyba coś jest nie w porządku.
Co pani zrobiła wtedy?
Pierwszym moim takim odruchem to wiadomo, był kontakt z przychodnią moją w
Wejherowie. Tam
niestety nie dostałam się - to był czwartek bądź piątek, nie pamiętam. Tam nie dostałam się na teleporady, za dużo ludzi, lekarza
już nie ma, więc opowiedziałam pielęgniarce co mi
doskwiera no i z racji swego zawodu też troszeczkę przeczuwałam, bo nie ważyłam się przez te 3 tygodnie w
domu, ale będąc, leżąc w łóżku i chodząc w swoich normalnych codziennych ciuchach zauważyłam, że ta waga mi
troszkę spadła. Myślę,
że około tak 4-5 kilo, tak było nawet
na oko widać, że jednak troszeczkę się zmieniła ta waga. Więc
stąd moje też obawy, że jednak to jest bardzo dużo w takim okresie. I dlatego zadzwoniłam. Przedstawiłam
twój stan zdrowia, bo wiedziałam, że tak naprawdę utrzymuje mi się gorączka od dwóch dni, której też nie potrafię zbić, ani zimnymi okładami...
Jaka była reakcja osoby, która odebrała telefon?
Reakcja
była, myślę, jak do wszystkich, jeżeli nie ma miejsca. Że po prostu no nic nie poradzę, proszę
zadzwonić w poniedziałek. Wydaje mi się, że to właśnie był piątek, bo obawiam się, że cały weekend muszę zostać jakby w domu z
lekami po prostu podstawowymi, tak, czyli gorączkowego, zimne okłady na większe narządy, żeby tą gorączkę
zbić. Do tego dreszcze, złe samopoczucie. I w poniedziałek postanowiłam zadzwonić do zaprzyjaźnionej
przychodni w Wejherowie, którą
prowadzi mój znajomy i tam udało mi się automatycznie uzyskać pomoc. Ten
stan zdrowia mój troszeczkę się poprawił, czyli zeszła gorączka, ja tych wybroczyn oczywiście
na ciele, na pośladkach i na plecach nie widziałam, to też właśnie okazało się dopiero przy badaniu
lekarskim w tej przychodni drugiej.
I później zrobiono pani badania krwi pod tym kątem i okazało się, że jest to jest białaczka.
Tak.