Blisko ludziRodzeństwo w rodzinach patchworkowych. Od nienawiści do miłości

Rodzeństwo w rodzinach patchworkowych. Od nienawiści do miłości

W 2019 roku w Polsce zawarto ponad 183 tys. małżeństw, z czego ok. 25 tys. stworzyły osoby rozwiedzione
W 2019 roku w Polsce zawarto ponad 183 tys. małżeństw, z czego ok. 25 tys. stworzyły osoby rozwiedzione
Źródło zdjęć: © Getty Images
21.08.2020 16:18

Relacje między rodzeństwem bywają trudne, a jeśli jest to rodzeństwo patchworkowe, mogą być jeszcze trudniejsze. Jedni czują się odrzuceni i rywalizują o względy rodziców. Inni szczerze się nie cierpią. Czasem przybranemu rodzeństwu udaje się porozumieć, a nawet obdarzyć uczuciem. Od czego to zależy? Zdaniem psychologów w dużej mierze od… dorosłych.

Dla Agnieszki to niebywałe, że tak dobrze zapamiętała rozwód rodziców – miała wtedy niespełna pięć lat – a jednak zapamiętała. W jej rodzinnym domu nie było krzyków ani awantur. Przeciwnie – wspólne spędzanie czasu po prostu się skończyło, a jej ukochany tatuś powiedział, że musi na jakiś czas wyjechać. Spakował się i już nie wrócił. – Zniknął – mówi Agnieszka, dziś 33-latka. – Nie rozumiałam, co się dzieje. Mama niczego mi nie wytłumaczyła. Cały mój świat legł w gruzach.

Nowi w pakiecie

Jej ojciec szybko założył drugą rodzinę. Urodziły mu się dwie córki. Kiedy Agnieszka je poznała, nie rozumiała zupełnie, kim są i jak ma je traktować. Od jednej była starsza o ponad siedem lat, od drugiej o dziesięć. – Były dla mnie co najwyżej jak koleżanki. Kiedy mój ojciec mówił, że to moje siostry, nie czułam tego zupełnie. Z perspektywy czasu widzę, że ojciec bardzo chciał, żebyśmy się zaprzyjaźniły, a może i pokochały, ale jak dla mnie, za bardzo. Miał nadzieję, że będziemy jak jedna wielka rodzina – opowiada Agnieszka.

Tak się jednak nie stało – z kilku powodów. Swoje zrobiła różnica wieku. – Kiedy miałam 18 lat, jedna miała 11, a druga 8. Co miałam z nimi robić? Czułam się bardziej jak ich opiekunka – twierdzi Agnieszka. Poza tym miała do ojca żal, że od nich odszedł. – One były jego oczkiem w głowie, rozpieszczał je, wybudował dla nich dom, a przed rozwodem mieszkaliśmy w bloku, w którym zostałyśmy z mamą. Miałam do ojca wielki żal i chyba automatycznie przenosiłam go na swoje przyrodnie siostry. Nie umiałam być dla nich miła, serdeczna. Starałam się, ale to nie wychodziło.

Dziś różnica wieku nieco się zatarła – przybrane siostry Natalii mają 26 i 23 lata. Mimo to Natalia praktycznie nie ma z nimi kontaktu. – To fakt, że mieszkam w Szwajcarii. Ale też nie piszemy do siebie, nie dzwonimy, nie wysyłamy sobie zdjęć. Starsza miała niedawno ślub. Byłam zaproszona, ale nie pojechałam. Wykręciłam się pracą. Po prostu nie mam potrzeby utrzymywania kontaktu – wyznaje Agnieszka, której mama wyszła drugi raz za mąż, ale nie urodziła więcej dzieci.

Potrzeby utrzymywania kontaktu ze swoim przyrodnim rodzeństwem nie ma też Paulina, lat 28. Kiedy jej rodzice się pobierali, oboje mieli za sobą nieudane małżeństwo. – Dostałam "w pakiecie" dwóch braci i siostrę – tłumaczy Paulina. Bracia byli synami matki, siostra – córką ojca. – Wszyscy byli ode mnie sporo starsi i traktowali mnie okropnie – wyznaje Paulina. Co ma na myśli? Paulina twierdzi, że bracia mocno jej dokuczali. – Jeden z nich próbował mi nawet wmówić, że moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Akurat długo nie wracali do domu i byłam przekonana, że to prawda. Ciężko mi było się po tym pozbierać – mówi Paulina.

Przybrana siostra natomiast traktowała ją jak powietrze. – Prawie ze mną nie rozmawiała, była wobec mnie opryskliwa, nie lubiła mnie, zresztą z wzajemnością. Było między nami osiem lat różnicy, sporo. Traktowała mnie jak piąte koło u wozu – opowiada Paulina. Dodaje: – Cały czas czułam, że muszę z nimi rywalizować o uwagę rodziców. Moi rodzice nie chcieli, żeby ich dzieci z pierwszych małżeństw czuły się odtrącone, więc spełniali ich zachcianki, a ja często słyszałam "nie".

Choć Paulina i jej patchworkowe rodzeństwo są już dorośli, ich relacje nadal szwankują. – Spotykamy się przy okazji świąt i jest tak sobie. Każdy z nas żyje w innym świecie.

 Patchworkowy system

Psychoterapeutka Katarzyna Kucewicz, która na Instagramie prowadzi cykl rozmów "Nocne Rozmowy Terapeutów", uważa, że to, jak układają się relacje między rodzeństwem patchworkowym, najbardziej zależy od rodziców: w jaki sposób przeszli przez rozstanie, jak zachowali się wobec swoich partnerów i w jaki sposób dbali o komfort dzieci w sytuacji rozwodu oraz wchodzenia w nową relację.

– Nierzadko rodzic, który zakłada nową rodzinę, "zapomina" o starej – wówczas trudno jest zbudować solidne przymierze między takim rodzeństwem. Jeśli natomiast dorośli zadbali o to, by dzieci znały się, szanowały, lubiły i rozumiały swoje położenie, wówczas jest szansa na więź niemal taką, jak z rodzeństwem biologicznym – tłumaczy Kucewicz.

– Czasami dzieci z pierwszych małżeństw czują się mniej ważne, porzucone. Trudno im ustąpić miejsca nowemu, szczególnie dużo młodszemu rodzeństwu. Ale dzieje się to zawsze dlatego, że te dzieci nie otrzymują wystarczająco dużo troski i uwagi ze strony rodzica, który jest zaabsorbowany nową rodziną. Czasami też wzajemna niechęć rodzeństwa jest tak naprawdę stawaniem w służbie swojego rodzica, porzuconego albo tego, który jest tym nowym, drugim. Często dzieci słyszą złorzeczenie na te z drugiej relacji i automatycznie nastawiają się przeciwko.

 Z "Rocznika Demograficznego 2020" dowiadujemy się, że w 2019 roku w Polsce zawarto ponad 183 tys. małżeństw, z czego ok. 25 tys. stworzyły osoby rozwiedzione. Wiele z nich ma już dzieci. Powstaje "patchworkowy system", w którym świetnie odnalazła się Karolina Pawłowska. Ma dwóch przyszywanych braci – obaj urodzili się w poprzednich związkach jej rodziców. – Mieszkamy w jednym mieście i często się ze sobą widujemy. Szczególnie z jednym bratem mam bardzo dobry kontakt, bo pracujemy razem. Ogólnie nigdy nie było między nami żadnej rywalizacji i konfliktów. Rodzice zadbali o to, żebyśmy od początku mieli ze sobą dobry kontakt i tak jest do dziś. Mój mąż z moimi braćmi też świetnie się dogaduje – mówi Karolina.

Katarzyna Kucewicz przekonuje, że przybranemu rodzeństwu na poziomie emocjonalnym najwięcej da zaakceptowanie dwóch ważnych rzeczy: – Rodzeństwo starsze powinno pogodzić się z tym, że dla rodzica to młodsze może być obiektem większej uwagi, bo przecież to starsze miało jej więcej w całym swoim życiu, bo było pierwsze, więc niejako miało tego rodzica dłużej. Z kolei młodsze musi przyjąć do siebie fakt, że jest drugie lub trzecie w kolejności, a nie pierwsze. Nawet jeśli jestem najstarszą córką w małżeństwie moich rodziców, to jeśli ojciec miał córkę z poprzedniej relacji, ja zawsze będę drugą siostrą. Czasami samo uświadomienie sobie takiej hierarchii w systemie daje poczucie spokoju i sprawiedliwości – zapewnia psychoterapeutka.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (166)
Zobacz także