Rodzice chrzestni z łapanki
Przychodzą do ciebie jacyś ludzie, których widzisz trzeci raz w życiu, przynoszą bombonierkę, kawę rozpuszczalną i ciasto. Niby mają drobną sprawę, drobiażdżek zaledwie, zupełnie nic wielkiego. I pytają, czy pomożesz. Wahasz się, ale przecież jeśli to jakaś drobnostka, to czemu nie. Nie czekają nawet sekundy. Walą cię obuchem prosto w łeb i mówią błagalnym tonem: "zostań matką chrzestną naszej córci".
Bezdzietna, 37-letnia Ania z Wrocławia, której miłością są cyfry i dlatego zajmuje stanowisko analityczki w banku, pamięta swój "pierwszy raz". Jak mówi, była tak zaskoczona, że aż zaniemówiła na co najmniej trzy minuty.
Znajomy brata z grilla
- Mój brat Adam ma takiego znajomego, z którym czasem, podkreślam czasem, jeździ na rowerze. Generalnie w czasie tych wycieczek jadą tak szybko, że ze sobą prawie w ogóle nie rozmawiają. Jeżdżą razem, bo dzięki temu mają iluzoryczne przekonanie, że nie są sami w czasie treningu - opowiada kobieta.
- Poznałam tego faceta kiedyś u mojego brata na imprezie. Drugi raz też go spotkałam u Adama na grillu, był z żoną. Nie pamiętałam ani jak mają na imię, ani czym się zajmują w życiu. Zamieniłam z nimi ze dwa zdania. Zapytałam, czy tej dziewczynie nie przeszkadza dym z grilla, bo była w ciąży, a te czarne opary znad lekko przypalonego kurczaka buchały jej prosto w twarz. Nie pamiętam, co odpowiedziała…
Ania pamięta, jak bardzo była zaskoczona, gdy na jej służbowy numer po blisko 11 miesiącach od ostatniego spotkania zadzwonił znajomy brata. Na początku kompletnie nie wiedziała, kto to jest, ale dzięki rowerowi, o którym wspomniał, uświadomiła sobie, z kim rozmawia. - Wziął mnie z zaskoczenia - wspomina Ania.
- Zapytał, czy jestem w domu. To mówię, że tak. To on na to, że wpadną do mnie z żoną, bo są pod klatką, a mają do mnie sprawę, a właściwie drobiażdżek. Byłam tak zaskoczona, że nie umiałam odmówić. Przynieśli ciasto, kawę rozpuszczalną, której nie piję, czekoladki i bez specjalnych ogródek poprosili mnie o bycie matka chrzestną ich córki. Zbaraniałam.
Niewierząca matka chrzestna? Nie ma sprawy!
Propozycja bycia rodzicem chrzestnym nowonarodzonego bobasa jest traktowana w Polsce jak wyjątkowe wyróżnienie i wyraz zaufania rodziców dziecka. Tymczasem dla wielu potencjalnych chrzestnych jest to nie lada kłopot. Przede wszystkim trudność sprawia im odmówienie przyjęcia roli chrzestnej lub chrzestnego, bo w naszym kraju panuje przeświadczenie, że "dziecku się nie odmawia". Do tego dochodzi też często opatrzne rozumienie roli, jaką w życiu dziecka powinni pełnić rodzice chrzestni.
- Wielokrotnie słyszałam, że na chrzestnych trzeba wybrać ludzi zamożnych, bo będą oni dziecku kupować na każda okazję drogie prezenty - opowiada Ania. - Ponieważ jestem bezdzietna i na dodatek zajmuję wysokie stanowisko w banku, znajomy mojego brata uznał, że idealnie nadaję się do tej roli. Nie uwzględnił jednak, że mimo iż jako dziecko byłam u komunii i zostałam bierzmowana, to w dorosłym życiu przestałam uczestniczyć w życiu Kościoła, bo stałam się osobą niewierzącą. Jego zdaniem to nic nie szkodzi, bo spełniam formalne warunki.
A jak na te kwestie patrzy Kościół? Od przyszłych rodziców chrzestnych wymaga, żeby mieli co najmniej 16 lat, byli praktykującymi katolikami, którzy przyjęli już komunię oraz bierzmowanie. Ich rolą jest wspierać dziecko w jego rozwoju duchowym i religijnym, dlatego zaleca się, by rodzicami chrzestnymi zostali ludzie, którzy mieszkają blisko dziecka i w razie potrzeby otoczą je opieką w zastępstwie rodziców. Tradycyjnie wybiera się na chrzestnych członków najbliższej rodziny, czyli osoby, które będą obecne w życiu malucha aż do czasu, gdy stanie się dorosły.
Chrzestni z ogłoszenia
- Te wymagania to zupełna fikcja - uważa 32-letnia Ilona z Sopotu, mama 6-letniego Krzysia i 3-letniego Maćka, która prowadzi szkolenia z etykiety dla ludzi biznesu. - Dwa razy poproszono mnie o bycie matką chrzestną. Za każdym razem okazywało się, że rodzice bobasa chcą mnie na chrzestną, bo dobrze zarabiam (w ich mniemaniu) i mam zamożnego męża. Brak więzi między mną a rodzicami dziecka oraz między mną a dzieckiem nie miały znaczenia.
Ilona była tak zaskoczona dwiema propozycjami bycia matką chrzestną, które złożyły jej koleżanka z pracy i sąsiadka, że zaczęła drążyć temat. - Otóż, ku mojemu zdumieniu odkryłam, że są w Internecie ogłoszenia, w których ludzie poszukują rodziców chrzestnych dla swojego dziecka - opowiada Ilona. - A co zaskoczyło mnie jeszcze bardziej, można znaleźć ogłoszenia osób, które za pieniądze godzą się być rodzicami chrzestnymi. Stawka od 200 do 2000 zł!
Czy da się odmówić?
- Dla mnie odmowa była łatwa - opowiada Ania z Wrocławia. - Powiedziałam, że jako osoba niewierząca nie wyobrażam sobie uczestniczenia w ceremoniach kościelnych, zwłaszcza tak ważnych dla małego dziecka i jego rodziców. Bo przecież moja rola jako matki chrzestnej od początku do końca byłaby fikcją.
Zdaniem Ilony, odmawiając trzeba rodzicom składającym propozycję przede wszystkim za nią podziękować, a potem stanowczym, ale grzecznym tonem powiedzieć, że nie jest się w stanie takiej roli pełnić. - Można podać powód, ale nie trzeba - uważa Ilona. - Z łatwością takiej propozycji mogą odmówić osoby, które nie są głęboko wierzące lub które nie praktykują, mają pod opieką już jakiegoś chrześniaka lub żyją np. w związku niesakramentalnym. Ludzie proszący o bycie rodzicem chrzestnym powinni liczyć się z odmową i absolutnie nie powinni się obrażać z jej powodu, bo to świadczy o ich nienajlepszych manierach. A nawet jeśli się obrażą, to uważam, że lepiej mieć na głowie nadąsanych znajomych niż wchodzić w zobowiązującą i niechcianą rolę na całe życie.
A co na to zasady savoire vivre? - Wybór rodzica chrzestnego jest niezwykle istotną decyzją i jest ona uwarunkowana tradycjami rodzinnymi oraz religijnymi - tłumaczy Bartosz Czerniawski, specjalista Akademii Savoir-Vivre Bonawentura.
- Abstrahując od formalnych wymogów Kościoła Katolickiego wobec potencjalnych rodziców chrzestnych, istotnym warunkiem jest moralna postawa naszych kandydatów. W dialogu liturgicznym rodzice chrzestni obligują się do pomocy rodzicom w wychowywaniu dziecka zgodnie z nauką Kościoła. Ponadto potencjalni rodzice chrzestni powinni być dla nas osobami bliskimi, z którymi lubimy spędzać czas, gdyż często będziemy się spotykać na różnych uroczystościach.
Zdaniem Czerniawskiego, wiele osób może nie chcieć podjąć się takiej roli ze względu na duże obciążenia emocjonalne. - Jednym z głównych wymagań bycia chrzestnym jest życie zgodne z wiarą katolicką. Jeśli nie czujemy, że jesteśmy w stanie przestrzegać zasad Kościoła Katolickiego i realnie pomóc rodzicom w wychowaniu ich dziecka zgodnie z obietnicą złożoną podczas liturgii powinniśmy zrezygnować - przekonuje Bartosz Czerniawski. - Należy to zrobić w jasny sposób, przy zachowaniu wszelkiej delikatności oraz subtelności.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl