Blisko ludziRodzice wybrali mi męża

Rodzice wybrali mi męża

Rodzice wybrali mi męża
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
17.08.2010 09:50, aktualizacja: 17.08.2010 16:04

Czasy, kiedy małżeństwa były aranżowane, wydawać by się mogło, minęły bezpowrotnie. Teraz każdy ma wolność wyboru, także w temacie doboru partnera i prowadzonego stylu życia. Nikt nie musi zakochiwać się na siłę i dzielić łoża z wybranym przez rodzinę małżonkiem… a jednak!

Czasy, kiedy małżeństwa były aranżowane, wydawać by się mogło, minęły bezpowrotnie. Teraz każdy ma wolność wyboru, także w temacie doboru partnera i prowadzonego stylu życia. Nikt nie musi zakochiwać się na siłę i dzielić łoża z wybranym przez rodzinę małżonkiem… a jednak!

Maria od trzynastu lat żyje pod jednym dachem z mężczyzną, którego nie kocha i nigdy nie kochała, a który jest jej mężem. Ma z nim dwójkę dzieci. Z pozoru sprawiają wrażenie szczęśliwej rodziny; raz w roku dwutygodniowe wakacje nad polskim morzem, czasami weekendowe wyjazdy, przejażdżki rowerowe, spacery z psem, obiadki u rodziców, wspólnie spędzane święta. To wszystko to tylko nienaturalnie słodka, aż mdła otoczka.

Tak naprawdę Maria jest nieszczęśliwą kobietą, która wyszła za mąż będąc pod silnym wpływem rodziców. Miała wtedy 18 lat, a jej mąż jest synem wspólnika ojca – panowie już od lat prowadzą wspólny biznes i od samego początku chcieli, aby po przejściu na emeryturę firmę przejęły ich dzieci.

— Pochodzę z niewielkiej mieściny, gdzie każdy się zna, a jakby ktoś chciał zgłębić sprawę, to pewnie okazałoby się, że ponad połowa mieszkańców ma ze sobą wiele wspólnego: same ciotki, wujkowie, bliższe i dalsze kuzynostwo, czyli jedna wielka „mafia”. — mówi Maria (32 lata).

Czy rodzice kiedykolwiek wspominali Pani o mężu? Znała go Pani wcześniej?

Znałam, ale tylko z widzenia. Wiedziałam, że to syn wspólnika ojca, jednak nie miałam pojęcia, że moi i jego rodzice nas zeswatają. Mąż nigdy mi się nie podobał, a wtedy miał jeszcze trądzik i rzadkiego wąsika. Był po prostu odpychający.

Zatem jak doszło do spotkania?

Pewnej niedzieli mama oświadczyła mi, że na obiedzie będziemy mieć gości i wypadałoby, abym ładnie się ubrała i uczesała. Do tej pory mam do niej ogromny żal, że ukrywała ten spisek do samego końca. Miałam wówczas niespełna 17 lat. Pamiętam jak wtedy mama nakrywała do stołu i wskazała mi miejsce, na którym będę siedzieć. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi pobiegłam je otworzyć, wtedy wszedł On wraz z rodzicami. Wszyscy byli dla mnie strasznie mili, a knuty spisek wyszedł dopiero przy deserze. Wtedy mój przyszły teść powiedział: „Staszek masz rację, będzie z nich idealna para”. Zaśmiałam się szyderczo, myślałam, że sobie żarty ze mnie robią.

Rozumiem, że to nie były żarty. Jak to wszystko potoczyło się dalej? Były jakieś spotkania, randki?

Każda niedziela oznaczała gości, setki drażniących mnie komentarzy. Zostałam wychowana w bardzo konserwatywnej rodzinie i bałam się sprzeciwić rodzicom, a w duchu byłam bardzo nieszczęśliwa. Podczas jednego z niedzielnych obiadków zobaczyłam pierścionek. Był to pierścionek zaręczynowy. Kiedy go zobaczyłam pobiegłam z płaczem do łazienki, a za mną pobiegła mama. Mówiła mi, że to dla mojego dobra, że On jest idealnym kandydatem na męża, no i przy okazji interes ojca i jego wspólnika będzie lepiej szedł…

Czy Pani mąż także ożenił się z Panią z przymusu? Przecież musieliście rozmawiać na ten temat.

Mąż początkowo także znał mnie tylko z widzenia, jednakże po upływie kilku miesięcy zakochał się we mnie – tak mi przynajmniej powiedział. Potem przychodził z kwiatami, kupował perfumy, szale, bieliznę – myślał, że kupi moje uczucia, ale mu się to nie udało. Jednak ostateczna decyzja należała do Pani. Przecież wstępując w związek małżeński była Pani osobą pełnoletnią i mogła powiedzieć NIE.

Teoretycznie tak. Jednak wtedy nie miałabym życia, a ojciec by mnie chyba wydziedziczył. Wiem doskonale, że gdybym wtedy się sprzeciwiła temu małżeństwu, to nie mogłabym liczyć na rodziców. Ojciec by się obraził i przestał odzywać, nie zdziwiłabym się, jakby nawet przestał łożyć na moją edukację. Matka pewnie stanęłaby po stronie ojca, bo całe życie była i jest od niego zależna.

Jak wyglądały początki waszego wspólnego życia? Jak to jest mieszkać pod jednym dachem z osobą, do której się kompletnie nic nie czuje, a z którą wstąpiło się w związek małżeński?

Przez cztery lata po ślubie mieszkaliśmy z moimi rodzicami i były to najgorsze 4 lata w moim życiu. Nawet w środku w nocy miałam świadomość, że ktoś przechadza się koło drzwi sypialni, niby idzie do toalety czy kuchni, ale wiedziałam dobrze, że chodziło o coś całkiem innego.

O pożycie małżeńskie?

Dokładnie tak. Przecież po ślubie trzeba skonsumować związek, tak przynajmniej powinno być w przypadku kochających się ludzi, albo i przed ślubem. W moim przypadku było zupełnie inaczej i w 5 miesięcy po ślubie nasze małżeństwo nie było skonsumowane. Pierwszy raz odbył się po powrocie z urodzin szwagra – oboje byliśmy wypici i stało się. Rano miałam strasznego kaca moralnego, a dziewięć miesięcy później na świat przyszedł syn. Wydaje się to mało prawdopodobne, ale zaszłam w ciąże podczas pierwszego zbliżenia. Pech? Wtedy tak uważałam, ale teraz z perspektywy czasu, patrząc na dorastającego syna, niczego nie żałuję.

Drugie dziecko Marii było zaplanowane, przynajmniej przez jej męża. Również rodzice i teściowe naciskali, aby wnuk nie wychowywał się sam. W końcu Maria zgodziła się i tym sposobem na świat przyszło jej drugie dziecko. - Mam dwoje cudownych dzieci, które kocham nad życie. One trzymają mnie przy zdrowych zmysłach, pomagają zmagać się z każdym, kolejnym dniem. Tylko dzięki dzieciom trwam dalej w tym toksycznym małżeństwie. Teraz, kiedy dzieciaki są już odchowane, zamierzam rozwinąć skrzydła, znaleźć wymarzoną pracę i chociaż po części zacząć wieść normalne życie - dodaje na sam koniec Maria.

Skryte, niemalże niewidoczne, tłumiące w sobie żal i gniew – takie w większości są kobiety, które zostały zmuszone do małżeństwa. Wśród zaaranżowanych małżeństw istnieje niewielki procent szczęśliwych ludzi, którzy z biegiem czasu zaczęli żywić do siebie uczucia, jednak są to tylko wyjątki.