Ona stanowcza i narcystyczna, on nieobecny i przygnębiony. W domu Jaruzelskich było niewiele miejsca na córkę
Monika Jaruzelska, córka Wojciecha i Barbary Jaruzelskich, mówi o swoich rodzicach jako o zupełnie niedobranej parze, w której temperamenty różniły się niczym ogień i woda. W rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego przybliżamy kulisy życia rodziny Jaruzelskich.
W 1955 roku podczas koncertu chopinowskiego 32-letni wówczas Wojciech Jaruzelski poznaje 25-letnią Barbarę Jaskólską – absolwentkę szkoły baletowej i członkinię Centralnego Zespołu Pieśni i Tańca Wojska Polskiego. Kilka dni później kobieta daje się namówić na pierwszą randkę w teatrze. Podczas kolejnych spotkań w restauracjach zamawia najdroższe dania. Jest pewna siebie i bezkompromisowa. W późniejszych latach kończy studia z germanistyki i zostaje wykładowczynią na Uniwersytecie Warszawskim, podczas gdy Wojciech Jaruzelski wspina się po kolejnych szczeblach politycznej kariery. W 1960 roku para składa sobie przysięgę małżeńską w szczecińskim Urzędzie Stanu Cywilnego, a trzy lat później rodzi się ich jedyna córka Monika.
Wojciech i Barbara Jaruzelscy różnili się pod każdym względem
Monika Jaruzelska w swojej książce pt. "Towarzyszka panienka" zdradziła wiele szczegółów na temat życia rodzinnego i relacji swoich rodziców. Jej zdaniem trudno wyobrazić sobie parę, która byłaby bardziej niedobrana. Swoją matkę opisuje jako bezkompromisową i żywiołową, a ojca określa jako cichego i wiecznie zapracowanego.
"Ekstrawertyczka, osoba dominująca, narcystyczna, jako była tancerka również postać niezwykle kolorowa. Dla mnie może nawet za bardzo. Piękna, zawsze wyraziście ubrana i mocno umalowana. (...) Z domu wyniosła naturalną potrzebę życia w luksusie" – pisze o Barbarze Jaruzelskiej jej córka.
"Oprócz krótkich chwil jest trochę nieobecny. Jakby stale przygnębiony i zamknięty w swoim świecie. Najczęściej to był świat papierów, ważnych dokumentów i gazet wertowanych w gabinecie. (...) Chyba nigdy nie cieszył się życiem, jego drobnymi przyjemnościami" – pisze o ojcu Monika Jaruzelska.
W rodzinie Jaruzelskich było mało miejsca dla córki
Pewna siebie Barbara Jaruzelska zawsze pozostawała w kontrze do zdania męża. Ceniła sobie również niezależność, którą wiązała z własną karierą i zarobkami. W przyszłości nie godziła się na określenia takie, jak "generałowa" czy "prezydentowa" i podkreślała, że ma własny tytuł, tj. doktora. Denerwowało ją jednak, gdy Wojciech Jaruzelski notorycznie spóźniał się na obiady lub nie wracał na noc, bo zasypiał w biurze. Monika Jaruzelska czuła, że skoncentrowani na karierach rodzice wychowywali ją trochę "przy okazji".
"Przy takich rodzicach niewiele pozostawało miejsca na mój narcyzm. W bajce przypadłaby mi rola Kopciuszka. W świecie realnym, przy ojcu ascecie, frontowym bohaterze i generale, przy pięknej i zwracającej na siebie uwagę wszystkich matce królowej, mnie przypadła rola chorowitej. Tak mogłam zaznaczyć swoją obecność" – pisze Monika Jaruzelska w swojej książce "Towarzyszka panienka".
"Bo z jednej strony ojciec chciał mieć wspaniałą córkę prymuskę, a z drugiej mama nie zniosłaby w domu rywalki. Co w takiej sytuacji zostaje? Być zdechlakiem! Paradoksalnie jestem im za to wdzięczna. Bo gdybym była księżniczką, najpiękniejszą i najmądrzejszą córeczką, to jakiś potwór by ze mnie wyrósł" – dodaje.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl