Rodzina męża zniszczyła jej małżeństwo. Teściowie pojechali z nimi nawet na miesiąc miodowy
Razem mieszkają, pracują i jedzą. Żyją na tej samej ulicy i nie ma dnia, by się nie widzieli. Ale tak bliska relacja z rodziną ma także swoje wady.
21.06.2019 | aktual.: 22.06.2019 19:47
Teściowa z piekła rodem
Po ośmiu latach małżeństwa do Anny i jej męża wprowadziła się teściowa. Od samego początku jej obecność dała im się we znaki. Choć jeszcze wtedy Anna nie wiedziała, że to dopiero pierwszy z dziewięciu kręgów piekła.
Pierwszym krokiem było wtrącanie się teściowej we wszystko. Patrząc na zakupy, mruczała pod nosem, że to rozrzutność. Drzewa w ogrodzie? Stwierdziła, że na pokaz.
- Mąż odziedziczył stary zaniedbany dom z 1829 roku, bez podłóg, kuchni - opowiada Anna w rozmowie z WP Kobieta. - Wszystko robiliśmy sami. Nie było pomocy ze strony teściowej i reszty rodziny, nigdy jej nawet nie oczekiwaliśmy.
Choć dom był ich oczkiem w głowie, matka męża potrafiła grozić, że im go odbierze. Według Anny, notorycznie stosowała wobec nich szantaż emocjonalny. Raz brała na litość, potem znów straszyła.
- Teściowa prawie codziennie brała męża na stronę, oczekiwała że będzie z nią jadł śniadanie, obiad, kolację - opowiada. - Odciągała go ode mnie i dziecka. To było dla mnie dziwne i przykre. W mojej rodzinie wspólne posiłki przez lata były normą. A tak nagle zostałam sama z 2-latkiem, podczas gdy mój mąż siedział w drugiej części domu z matką.
O ile teściowa swojego syna traktowała z miłością, wobec Anny nie miała już takich uczuć. Notorycznie jej ubliżała.
Wyzwiska na porządku dziennym
- Stawała się coraz bardziej opryskliwa i agresywna. Mówiła wprost, że nie życzy sobie takiej synowej jak ja. Wyzywała mnie przy mężu od żmij - opowiada Anna.
Po pewnym czasie jej mąż założył zamek do ich części domu i drzwi od sypialni, by wyznaczyć jakieś granice. Gdy teściowa się dowiedziała, wpadła we wściekłość.
Po 10 latach małżeństwa Anna rozwiodła się z mężem.
Dorosłe nianie
Mąż Marzeny jest najstarszy z całego rodzeństwa. Jego młodszy brat wraz ze swoją żoną mieszka po drugiej stronie ulicy. Tuż obok siostry, która osiedliła się tam ze swoim mężem. Ale i tak teraz jest lepiej, bo wcześniej wszyscy tkwili w jednym domu.
W domu Marzeny rodzeństwo jej partnera to stali goście. Ciągle wpadają, potrzebują pomocy, rady, towarzystwa. Nie ma dnia, by ich twarze nie pojawiły się w progu. I choć tak bliska relacja może wydawać się piękna, dla Marzeny może oznaczać koniec związku.
- Mamy już ponad 40 lat - opowiada kobieta. - To nie jest zwykła relacja, tylko wzajemne niańczenie się. Mój partner nie umie i nie chce się oddzielić od swojej rodziny. To nie jest normalne. Rzygać mi się chce jak znowu to rodzeństwo widzę.
Po wielu próbach rozmowy Marzena jest gotowa postawić mężowi ultimatum: albo ona, albo rodzeństwo. Nie wie, co innego mogłaby zrobić. Rozmowa? Nie pomogła. Próbowała nawet iść z mężem do terapeuty, ale poddał się po pierwszej sesji.
Z rodziną na miesiąc miodowy
Aleksandra również była w podobnej sytuacji. I tak, jak Marzena, postawiła mężowi ultimatum.
- Takie zachowanie nie jest normalne - twierdzi Aleksandra. - Rodzina mojego, na szczęście już byłego męża, jest apodyktyczna. Swoje trzy grosze musieli mieć w każdej sprawie. Jeździli z nami na każde wakacje, byli nawet na miesiącu miodowym po naszym ślubie...
Zachowanie teściów i rodzeństwa męża Aleksandra znosiła przez prawie dekadę. Choć, jak twierdzi, kochała swojego partnera, to miarka przebrała się po 12 latach małżeństwa.
- Nawet jeśli z nimi rozmawiałam o tej sytuacji, to odpuszczali na chwilę i znowu wracali. Jak bumerang. Żaden z jego braci nie ma nawet żony, bo teściowa we wszystko się wtrąca, w każdy aspekt życia. To była dziecinada. Każdy ma swoje granice - mówi.
Aleksandra rozwiodła się z mężem.
Azyl
Tak bliską znajomość z rodziną komentuje psycholog, Adam Lewanowicz. Pytam go, dlaczego bliskie relacje z rodzeństwem mogą zaszkodzić naszemu związkowi. - Jeżeli relacja jest toksyczna powinniśmy ją albo uciąć, albo ograniczyć do minimum - wyjaśnia ekspert. - To chodzi o drugiego człowieka i to, jak nas traktuje. To, czy jest naszą rodziną, czy nie, nie powinno mieć tutaj znaczenia.
- Ile przestrzeni dajemy innym, tyle oni wezmą. Granice trzeba wyznaczać, ale w każdym przypadku mogą one leżeć gdzie indziej. Warto pokazać naszej rodzinie czy znajomym, że dom jest naszym azylem. Mogą tam przychodzić, ale to my stawiamy warunki. Proszę pamiętać, że domy różnie funkcjonują, więc nie ma jednoznacznej granicy, którą powinno się wyznaczyć. Są osoby, którym regularne odwiedziny nie przeszkadzają - wyjaśnia psycholog.
- Ale gdy zaczyna być inaczej, warto to zaznaczyć. Trzeba także pamiętać, jak niezwykle ważne jest komunikacja. Nasi rodzice czy teściowie mogą mieć chociażby syndrom opuszczonego gniazda i z tego powodu chcą być blisko, np.: namawiając nas, byśmy zamieszkali na działce obok. Warto o tym rozmawiać.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl