ModaRóżowe znaczy droższe? Zaskakujące obserwacje rodziców

Różowe znaczy droższe? Zaskakujące obserwacje rodziców

Różowe znaczy droższe? Zaskakujące obserwacje rodziców
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Katarzyna Gileta
05.03.2018 20:58, aktualizacja: 06.03.2018 10:13

Wiele przedmiotów codziennego użytku dla kobiet kosztuje więcej niż męskie odpowiedniki. Choćby maszynki do golenia. Różnice w cenach zaczynają się dużo wcześniej. Jak się okazuje, ubrania i zabawki dla dziewczynek są droższe od chłopięcych.

Brytyjski portal parentingowy ChannelMum.com przeprowadził badania, z których jasno wynika, że rodzice muszą więcej wydać na ubranka i akcesoria dla swoich córek. Różnice w cenach dotyczą nawet ubranek dla rocznych maluchów. Przykładowo, za niebiesko-zieloną kurtkę w paski marki George dla chłopców w wieku 1-6 trzeba zapłacić 8-9 funtów, podczas gdy podobne nakrycie w kolorze różowym kosztuje 10-12 funtów. Paczka majtek dla chłopca w Marks and Spencer to koszt 7 funtów, a dla dziewczynki 8. Rozbieżność cen dotyczy nie tylko ubrań. Para niebieskich rolek kosztuje 7,99 funtów, a różowych 10,99.

Nie za wszystkie produkty dla dziewczynek rodzice zapłacą więcej. Para chłopięcych jeansów typu skinny w River Island kosztuje 20 funtów, a dziewczęcych 16. W innych sklepach sytuacja wygląda podobnie. Droższe są także buty dla chłopców.

58 proc. rodziców, którzy wzięli udział w ankiecie, uważa, że musi płacić więcej za akcesoria przeznaczone dla dziewczynek. Z kolei 52 proc twierdzi, że cena płaszczyka jest wyższa od chłopięcej kurtki. T-shirty, topy, piżamy i bielizna dla dziewcząt również są droższe. Różnica w cenie wynosi średnio 21 proc.
Wcześniejsze badania wykazały, że niektóre akcesoria dla kobiet również kosztują więcej w porównaniu z męskimi. Różnicę tę nazwano "różowym podatkiem". Dotyczy ona m.in. maszynek do golenia.

Trzy na pięć osób uważa, że ustalanie cen ze względu na płeć jest zdzierstwem ze strony sprzedawców. Ponad jedna trzecia rodziców twierdzi, że wszystkie przedmioty dla dzieci powinny być neutralne pod względem płci. Ułatwiłoby to m.in. porównywanie cen. Wielu rodziców unika sklepów, w których ceny są uzależnione od płci.

- Wykorzystywanie dziewczynek już w wieku 12 miesięcy jako odbiorców towarów jest okropne – przyznała Siobhan Freegard, założycielka ChannelMum.com. - Tak zwany "różowy podatek" jest wystarczająco niekorzystny dla dorosłych kobiet. A w przypadku maluchów jest absurdalny. Nie ma uzasadnienia dla ustalania wyższych cen w oparciu o płeć. Przedmiot, który jest taki sam lub podobny, powinien mieć zbliżoną cenę, niezależnie od tego, kto go nosi czy używa. Na szczęście rodzice stają się coraz bardziej świadomi. Dzięki temu niektóre firmy już się wycofują z takiej praktyki – dodaje.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (10)
Zobacz także