Rozstania i powroty
Kochają się, chcą spędzić ze sobą resztę życia, zaręczają się, a czasem nawet pobierają. A potem rozstają. I bardzo tego żałują... Odejść i wrócić to trudna rola do odegrania. Tak samo trudna jak być porzuconym, a potem przyjąć partnera z powrotem. Mądrzy wiedzą jednak, że co nie zabije związku, to go wzmocni.
03.10.2006 | aktual.: 28.05.2010 16:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kochają się, chcą spędzić ze sobą resztę życia, zaręczają się, a czasem nawet pobierają. A potem rozstają. I bardzo tego żałują... Przysłowie przestrzega, że nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki. Tymczasem prawdziwie kochający się partnerzy, mimo zadanych sobie ran, przerwanych więzów i zburzonych światów starają się na nowo razem płynąć tą samą rzeką, tylko może już z nieco innym nurtem.
Oddalanie i zbliżanie
Iwona i Robert kochali się jak szaleńcy. Spędzili ze sobą blisko 7 lat, z jedną kilkumiesięczną przerwą i... jednym rozstaniem "na dobre". Ich związek był pełen miłości, radości i romantyzmu. Przez blisko 4 lata nie widzieli poza sobą świata, aż nagle ona zaczęła czuć się w tym związku jak w niewygodnych butach. Odeszła, bo nie mogła już złapać powietrza, bo już nie potrafiła sobie wyobrazić z nim małżeństwa, rodziny, spacerów z wózkiem. On cierpiał, ale podświadomie czekał, wierząc, że wróci. I wróciła, bo po kilku miesiącach z dala od niego bardzo tęskniła. Znowu wybuchła namiętność i szał zakochania. Kupili mieszkanie, pralkę, łóżko do pierwszej wspólnej sypialni i... nigdy nie mieli okazji się w nim kochać. Po kolejnych 2 latach ich "nowego związku" wróciły do niej tamte wątpliwości, czuła obcość, pustkę, samotność. Jego wady ją przygniotły, nie umiała ich udźwignąć i zaakceptować. Odeszła po raz drugi, tym razem na dobre. Ich rzeka nie popłynęła nowym wspólnym nurtem...
ZOBACZ RÓWNIEŻ
TO TYLKO KRYZYS
BOLESNE ROZSTANIA
Partnerzy odchodzą od siebie z różnych powodów. Pojawia się ktoś trzeci, zaczyna brakować wspólnych tematów, pasji, planów. Ich uczucie wypala się całkowicie lub tylko przygasa. Rozstanie zawsze pozwala nabrać dystansu do siebie samych i do partnera. Uzmysławia, jak wiele można stracić, bez czego nie da się żyć, albo wprost przeciwnie - że po rozstaniu żyje się dalej, krew nie przestaje płynąć w żyłach, a serce wciąż bije.
Rozłąka bywa dla partnerów bolesną, ale potrzebną próbą; niczym terapia wstrząsowa uświadamia im, gdzie jest ich miejsce, kim są i czego naprawdę potrzebują. Z dala od partnera, kiedy cichnie pierwszy gniew i ból, dostrzegamy w nim to, czego z bliska czasem nie widać lub o czym zapominamy w codziennym związku pełnym normalności.
Powroty jednak nie zawsze wychodzą na dobre, tak jak to było w przypadku Iwony i Roberta. Czasami bowiem wracamy do siebie nie dlatego, że pojęliśmy swój błąd i zrozumieliśmy, gdzie jest nasze miejsce, ale ze strachu przed samotnością, z tęsknoty za tym co znane i sprawdzone... Ważny jest powód powrotu, a nie sam powrót. Wracanie do siebie tylko po to, by sztucznie reanimować wygasłą już miłość, z uwagi na dobro dzieci, z potrzeby poczucia bezpieczeństwa lub stabilizacji materialnej jest jak dobijanie na raty umierającej już od dawna miłości. Nieprzemyślany powrót może zabijać nas samych, zadając tylko coraz głębsze i trudno gojące się rany. Partnerzy powinni podjąć świadomą decyzję o tym, czy są gotowi na powrót i nowy etap związku, bo po rozstaniu nie da się i nie powinno wracać do punktu wyjścia. Trzeba wszystko przegadać, przewartościować, nazwać po nowemu i na nowo uważnie wsłuchać się w partnera, analizując dokładnie przyczyny rozstania. W przeciwnym przypadku powrót nie ma sensu, bo nie wniesie do
związku niczego cennego, nowego, bo będzie jedynie podyktowany lękiem, a nie rzeczywistym pragnieniem naprawienia wszystkiego.
Powrót do nurtu rzeki
Jadwiga i Janusz są dojrzałym małżeństwem z kilkudziesięcioletnim stażem. Mają dwójkę dzieci, piękny dom na wsi i ostry zakręt za sobą, z którego ich małżeństwo wyszło jednak cało. Prawie 20 lat po ślubie on spakował walizki i wyprowadził się do młodszej. Był gotów wszystko zaprzepaścić, ale po kilku miesiącach nowego życia zreflektował się i pojął swój błąd. Wrócił, zanim było za późno. Jadwiga wybaczyła mu, bo podczas jego nieobecności w domu miała mnóstwo czasu, aby wszystko sobie przemyśleć. Ich małżeństwo ocalało, wyszli cało z tego ostrego zakrętu, na którym wiele par wypada z drogi. Dla nich rozstanie paradoksalnie okazało się budującym etapem. Jego odejście, jej smutek i jego tęsknota za nią kazały im się głęboko zastanowić nad tym, co dotąd w życiu razem zbudowali, jakie to jest bezcenne i jak łatwo przelotny płomień może wzniecić pożar, który wszystko pozostawia w zgliszczach. Jak pokazuje przykład Jadwigi i Janusza i wielu podobnych par, czasem trzeba się od siebie oddalić, aby się zbliżyć.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
TO TYLKO KRYZYS
BOLESNE ROZSTANIA
Rozstania na kilka miesięcy czy nawet lat potrafią przebudować związek, naprawić w nim to, co od lat szwankowało, dostrzec jego słabe i mocne strony. Mądrzy partnerzy dostrzegą w takiej chwilowej separacji koło ratunkowe dla swojego dotychczasowego związku. Decydując się jednak na powrót do partnera lub pozwalając temu, który odszedł wrócić, trzeba być świadomym tego korku z wszystkimi jego konsekwencjami. Powracanie do tej samej rzeki i nadawanie jej nowego nurtu wymaga od obojga partnerów dużej dojrzałości, wyrozumiałości i mądrości. Wielką sztuką jest schować wszelkie urazy, powstrzymać się od pretensji i wymówek, powoli odbudowywać wzajemne zaufanie, nauczyć się żyć z doświadczeniem, które podzieliło ten związek. Mądrzy partnerzy wiedzą, że co nie zabije ich związku, to go wzmocni.
W miłości nie ma reguł, a stare dobre przysłowia się nie sprawdzają. Jedni potrafią spędzić ze sobą całe życie niczym w bezchmurny letni dzień, a u innych burze przeplatają się z tęczą. Chociaż rozstania bywają często bolesnym finałem miłości, to w niektórych przypadkach nie kończą jej definitywnie, a jedynie otwierają jej nowy etap. Odejść i wrócić to trudna rola do odegrania. Tak samo trudna jak być porzuconym, a potem przyjąć partnera z powrotem. Warto jednak czasem spróbować zawrócić bieg rzeki i popłynąć z jej nowym nurtem.