Krystyna Loska. Najbardziej lubiła… gotować i sprzątać
Dla niej, rodowitej Ślązaczki, zawsze najważniejsza była rodzina. Przenosząc się do Warszawy, zabrała z sobą swój kawałek Śląska. Przez 33 lata telewizyjnej kariery swoim strojem, fryzurą, sposobem mówienia wprowadzała do polskich domów elegancję i spokój.
Kochali ją mężczyźni, zachwycały się nią kobiety, wśród których nie budziła zazdrości, a podziw. Tym większy, że nie budowała kariery na skandalach. Po prostu była naturalna i szczera. "Nigdy nic mi nie przeszkadzało, ponieważ nigdy nie starałam się być inna niż jestem, w przeciwnym razie bardzo trudno byłoby się poruszać między ludźmi. I dlatego zawsze wszystkim mówię: »Zostań sobą, a wtedy łatwo ci będzie przejść przez życie«" – mówiła w jednym z wywiadów.
Krystyna, z domu Szostak, urodziła się 25 lipca 1937 r. w Tychach w kupieckiej rodzinie. Odebrała staranne wykształcenie, również muzyczne (gra na pianinie i akordeonie). Po podstawówce dostała się do I Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Chrobrego w Pszczynie.
"Liceum w Pszczynie miało ogromne tradycje (to tu w 20-leciu międzywojennym uczyły się dzieci polskiej arystokracji – red.) i było wówczas najlepsze na Śląsku" – wspominała. Po maturze mogła ubiegać się o indeks każdej uczelni. Wybrała aktorstwo, o którym marzyła od dziecka. Jeszcze w ogólniaku uczęszczała na kursy przygotowawcze prowadzone przez Gustawa Holoubka, przewodniczącego komisji egzaminacyjnej. Bez problemu dostała się na wydział aktorski szkoły teatralnej w Krakowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niejeden młody aktor zerkał na ciemnowłosą (tak, tak!) Ślązaczkę z podziwem, ale ona już wtedy była szczęśliwie zakochana w starszym od niej o pięć lat Henryku Losce, bracie szkolnej koleżanki. On też pochodził z Tychów, z biednej, wielodzietnej rodziny. Mieszkali po sąsiedzku, znali się od dziecka. Pan Henryk był miłośnikiem piłki nożnej, grał nawet w Polonii Tychy.
Gdy pani Krystyna zaczynała studia, jej ukochany kończył właśnie Wydział Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Z dyplomem inżyniera w kieszeni dostał dobrą pracę w Kopalni Węgla Kamiennego "Ziemowit" w Lędzinach. A po pracy wciąż realizował piłkarską pasję, jako kierownik drużyny piłkarskiej Górnika Lędziny, a później działacz Górnika Zabrze. W czasie jego działalności w klubie Górnik święcił największe triumfy w historii, awansując w 1970 r. do finału Pucharu Zdobywców Pucharów.
Edukację pani Krystyny na drugim roku studiów przerwała ciąża. 24 maja 1959 r. para powitała na świecie jedynaczkę Grażynę (pobiorą się w 1961 r.). Po narodzinach córki jej mama porzuciła marzenia o aktorstwie. Choć pięć lat później dokończyła studia, zdając egzamin eksternistyczny, lecz nie podjęła pracy w zawodzie. Na początku lat 60. zatrudniła się w katowickim radiu, gdzie prowadziła najpopularniejszą wtedy audycję młodzieżową "To idzie młodość".
Do pracy w telewizji namówił ją kolega ze szkoły, spiker Józef Kopocz. Po raz pierwszy na antenie TVP Katowice pojawiła się w czerwcu 1962 r., zapowiadając serial Walta Disneya "Zorro". Jej uroda i gracja zostały docenione. W 1966 r. została miss "Zwierciadła" i wystąpiła na okładce magazynu.
W jednym z wywiadów córka prezenterki wspominała moment, w którym uświadomiła sobie, że jej mama jest sławna: "Pamiętam pewien poranek, kiedy zobaczyłam na drzwiach szafy zawieszoną sukienkę, w której mama poprzedniego dnia wystąpiła na spikerskim dyżurze w telewizji i w której zapowiadała dobranockę. »O, a wczoraj pani w telewizji miała taką samą« – powiedziałam. Gdy odkryłam, że to jednak sukienka mamy, dotarło do mnie, że moja mama to ta pani z telewizji".
Prezenterka zaś mówi, że Grażyna była bezproblemowym dzieckiem. "Była spokojna od samego początku. Jedyne, co jej przeszkadzało, to moja gra na pianinie, wtedy pies wył i ona płakała".
Pani Krystyna zawsze grubą kreską oddzielała pracę od życia prywatnego. W domu była po prostu żoną i mamą. I świetną gospodynią. "Dom był dla mnie – jak dla typowej Ślązaczki – bardzo ważny, nie tylko jako obowiązek, ale prawdziwa przyjemność. Zawsze lubiłam gotować, sprzątać i w ogóle dbać o to domowe ciepło. Swoją śląską pracowitością wielu zadziwiłam" – opowiadała z dumą. Tymczasem Henryk Loska awansował do pracy w administracji: najpierw w Katowicach, a później, od 1972 r., w Państwowej Radzie Górnictwa w Warszawie. Wtedy całą rodziną przenieśli się do stolicy.
Decyzja o opuszczeniu rodzinnych stron, choć oczywista, wcale nie była dla niej łatwa. "Żeby ten Śląsk ze sobą tu przywieźć, tę atmosferę domową jeszcze zachować, zabrałam nasze meble kochane i psa – wspominała po latach pani Krystyna. – Te rzeczy towarzyszyły nam co dzień. Dzięki nim przeniosłam także śląską atmosferę".
W stolicy mąż pani Krystyny został również działaczem PZPN. Był członkiem kierownictwa polskiej reprezentacji na mistrzostwach świata w 1974, 1978 i 1986 r. Od 1975 do 1979 r. pełnił funkcję wiceprezesa PZPN ds. szkoleniowych. Pani Krystyna zaś dostała pracę w Telewizji Polskiej jako prezenterka i konferansjerka. Choć mogłoby się wydawać, że nic ich zawodów nie łączy, byli tacy, którzy dojrzeli w nich pewien metafizyczny związek. Piłkarze święcącej wtedy triumfy polskiej narodowej reprezentacji bardzo lubili, gdy to właśnie pani Krystyna zapowiadała transmisje z ich międzynarodowych spotkań. Uważali, że przynosi im szczęście – Loska na ekranie oznaczała zwycięstwo biało-czerwonych. Ale przecież nie tylko mecze zapowiadała pani Krystyna. Prowadziła festiwale w Sopocie i Opolu.
Jako spikerka zasłynęła umiejętnością przedstawienia z pamięci programu na cały dzień. "Uważam, że jeśli już mam zapraszać na jakiś program, to przecież jest to o wiele bardziej przyjemne, jeśli zapraszam, patrząc telewidzowi w oczy, a nie zaglądając do kartki" – tłumaczyła tym, którzy podejrzewali ją o oszustwo i zerkanie do ukrytej gdzieś sprytnie ściągawki.
Mimo bardzo powściągliwego sposobu prezentowania spikerów udawało jej się błysnąć humorem w zapowiedziach programów. Jej talent komiczny został wykorzystany m.in. w Studiu Gama – bloku rozrywkowym, który przez pewien czas prowadziła z Andrzejem Zaorskim. Poczucie humoru przydawało się jej też w życiu prywatnym – jak wtedy, gdy w latach 70. wybrała się na wakacje nad morze. Po kilku dniach koszmarnej pogody wyszło w końcu słońce, więc popędziła na plażę.
"Kompletnie się spaliłam. I kiedy tak leżałam czerwona jak burak, podbiegła do mnie jakaś dziewczynka, uważnie mi się przyglądając, w końcu zapytała swoją mamę: »Czy to ta pani z telewizji?«. A owa mama popatrzyła na mnie i powiedziała: »No co ty, tamta pani jest ładna«".
W 1995 r. prezenterka przeszła na emeryturę, ale jeszcze przez kilka lat pracowała na estradzie. W 2013 r. została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a podczas gali Telekamer "Tele Tygodnia" 2016 otrzymała owacje na stojąco, choć jedynie wręczyła nagrodę. W tym samym roku pani Krystyna pożegnała ukochanego męża. Pochowała go w rodzinnym grobowcu w Tychach. Po jego śmierci brała nawet poważnie pod uwagę powrót w tamte strony, ale córka i zięć Adam Torbicki wyperswadowali jej to. Dziś pani Krystyna docenia ich upór. Zamiast do Tychów, przeprowadziła się do córki, do Otwocka. To właśnie w Grażynie i zięciu ma dziś największe oparcie.