Segregacja śmieci po polsku. "Wrzucają żarówki do pojemników na szkło"
Rażące błędy przy segregacji śmieci zdarzają się Polakom każdego dnia. Do pojemników na szkło trafiają lustra, ceramika, a nawet… żarówki! Paragony i ręczniki papierowe lądują w papierze, choć wcale nie powinny. - Takie pomyłki utrudniają późniejszy proces recyklingu - alarmuje Jakub Turowicz, rzecznik MPO w Warszawie.
Segregacja śmieci wciąż potrafi przyprawić o zawrót głowy - przekonują się o tym mieszkańcy wielu gmin. - Ciągle się gubię, co gdzie wrzucać. Plastik, papier, bio… to robi się niezły chaos - narzeka Bożena. - Mam wrażenie, że wszystko co zrobię, i tak trafia do jednego wora.
Inni wychodzą z założenia, że "skoro inni nie segregują, to dlaczego ja mam to robić". -Sąsiadka z góry wciąż wrzuca do bio resztki mięsa, kości. Kto to potem segreguje? - oburza się Joanna. - Próbowałam jej wytłumaczyć, że mięso do bio nie należy, że to psuje cały worek i potem wszystko ląduje w zmieszanych. A ona tylko wzrusza ramionami i mówi, że 'przecież wszystko i tak trafi do spalarni'. Ostatnio, gdy zajrzałam do pojemnika bio, znalazłam tam nie tylko resztki surowego kurczaka, ale zużyte pieluchy, a nawet kilka plastikowych zabawek, które ktoś najwyraźniej wyrzucił omyłkowo. Moja kuzynka mieszka w Niemczech, tam coś takiego by nie przeszło, tam ludzie mają dyscyplinę i segregują wszystko - ocenia.
Dla niektórych problemem jest wygospodarowanie miejsca. - Mam maleńką kuchnię i fizycznie nie mam miejsca na pięć osobnych pojemników - na plastik, papier, szkło, bio i zmieszane. Często kończy się na tym, że część śmieci ląduje w zmieszanych, bo po prostu nie da się inaczej - wyznaje mieszkanka Krakowa.
Jakub Turowicz, rzecznik prasowy Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w m.st. Warszawie, podkreśla, że świadomość mieszkańców rośnie, choć tempo zmian mogłoby być większe. - Z roku na rok obserwujemy stopniową poprawę, jeśli chodzi o segregację odpadów w Warszawie. To pozytywny trend - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miruć o koszu na śmieci w domu
Największe błędy w segregacji
Segregacja śmieci wciąż bywa wyzwaniem, nawet dla tych, którzy chcą dbać o środowisko. Najczęściej popełniamy proste błędy - mieszamy frakcje, które powinny być oddzielnie, wrzucamy rzeczy tam, gdzie ich nie powinno być. Takie pomyłki mogą utrudnić pracę służbom miejskim, a czasem skończyć się dodatkowymi opłatami.
- Najczęściej do pojemników na szkło trafiają rzeczy, które nie powinny się tam znaleźć - ceramika, stłuczone szklanki, lustra czy żarówki. To powtarzalny błąd, który obserwujemy od lat - mówi Jakub Turowicz, rzecznik prasowy MPO w Warszawie.
Problem w tym, że tylko szkło opakowaniowe - butelki po napojach i słoiki po żywności - nadaje się do recyklingu. Reszta? Niszczy cały proces. - Przedmioty takie jak szklanki, lustra czy żarówki nie powinny tam trafiać. Żarówki to odpady niebezpieczne i należy je dostarczać do punktów selektywnej zbiórki odpadów komunalnych. Stłuczona ceramika czy szklanki również trafiają do odpadów zmieszanych, ponieważ mają inny skład chemiczny i nie nadają się do recyklingu - wyjaśnia Turowicz.
Co jeszcze? Wielu mieszkańców wciąż uważa, że brudne słoiki nie nadają się do recyklingu i wyrzuca je do odpadów zmieszanych. To poważny błąd. - Wystarczy pozbyć się resztek jedzenia. Nie trzeba myć szkła tak, by było krystalicznie czyste. To mit, który cały czas funkcjonuje - zaznacza rzecznik MPO.
Równie problematyczna okazuje się frakcja papieru. Do niebieskich pojemników często trafiają paragony, bilety czy ręczniki papierowe. - To nie jest wartościowy recyklat. Takie rzeczy powinny trafiać do odpadów zmieszanych, a nie do papieru - tłumaczy Turowicz.
Nie mniej kłopotów sprawiają kartony po sokach i mleku. Wyglądają jak papier, ale nim nie są. - To opakowania wielomateriałowe, które zawierają warstwę aluminium i folii. Powinny trafić do pojemników na metale i tworzywa sztuczne - podkreśla rzecznik.
Z kolei Małgorzata Mykowska, kierowniczka Biura Prezydenta Tczewa i rzeczniczka prasowa Urzędu Miejskiego zdradza, że grzechem głównym są nieposegregowane kartony oraz gruz. - Najczęściej jest to wrzucanie całych kartonów niepociętych do zmieszanych, bo pojemniki na papier są przepełnione. Problemem jest także gruz w odpadach zmieszanych - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Pracownicy MPO nie zabiorą źle posegregowanych śmieci
Co dzieje się z nieposegregowanymi śmieciami? - W praktyce wygląda to tak, że załogi MPO podczas odbioru odpadów weryfikują zawartość opróżnianych kontenerów i jeżeli stwierdzą, że frakcje są pomieszane - na przykład w pojemniku na metale i tworzywa sztuczne znajdą odpady szklane - to wtedy nie mogą dokonać odbioru. Chodzi o to, by nie zanieczyścić danej frakcji, którą właśnie odbierają - wyjaśnia Jakub Turowicz, rzecznik MPO.
Pracownicy pozostawiają specjalną naklejkę informacyjną na kontenerze z napisem: "Uwaga, nie odebrano z powodu zmieszania różnych frakcji odpadów". - Taką informację przekazujemy też za pomocą platformy 19.115 do Urzędu Miasta stołecznego Warszawy. Zgłoszenie zawiera adres miejsca gromadzenia odpadów, dokumentację zdjęciową oraz kod kontenera.
- Taki kontener, który nie został opróżniony w trakcie trasy realizacji odbioru, będzie opróżniony później, kiedy przyjeżdża samochód odbierający odpady zmieszane. To naturalna część procedury - tłumaczy rzecznik MPO.
Nowa era segregacji
Segregacja odpadów wciąż bywa wyzwaniem dla wielu gmin w Polsce. Mieszkańcy często wrzucają śmieci "po swojemu", worki z papierem lądują w zmieszanych, a plastikowe butelki giną wśród odpadów biodegradowalnych. Problem nie jest nowy, a jego konsekwencje odczuwają zarówno środowisko, jak i miejskie budżety - gminy płacą kary za niespełnianie wymogów recyklingu. Coraz częściej samorządy szukają więc kreatywnych rozwiązań: od edukacyjnych kampanii po pilotażowe systemy kodowania worków i pojemników.
Na początku września w gminie Miastkowo każdy worek i pojemnik na śmieci ma swój własny "identyfikator", który pozwoli gminie śledzić, jak skutecznie odpady są segregowane. Nowy system kodów ma poprawić recykling i uporządkować gospodarkę odpadami. Dlaczego ten system powstał? Miastkowo niedawno otrzymało karę za niewystarczający poziom recyklingu. Nowe kody to element działań naprawczych, które mają odmienić ten stan rzeczy. W praktyce oznacza to większą kontrolę nad odpadami, ale też szansę na bardziej efektywny i uporządkowany odbiór śmieci.
Kary za śmieci: ile naprawdę możemy zapłacić za brak segregacji?
Konsekwencje mogą być dotkliwe - od podwyższonych opłat po mandaty sięgające kilkuset złotych. Jak wygląda system kar w praktyce i jakie błędy najczęściej prowadzą do problemów?
W przypadku stwierdzenia nieprawidłowej segregacji, gmina może nałożyć podwyższoną opłatę za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Na przykład, jeśli standardowa stawka wynosi 30 zł miesięcznie, w przypadku braku segregacji opłata może wzrosnąć do 120 zł miesięcznie. W większych miastach, gdzie standardowa stawka wynosi powyżej 100 zł, podwyższona opłata może wynieść od 200 zł do 430 zł miesięcznie. Oprócz podwyższonych opłat, za niewłaściwe segregowanie odpadów grożą również mandaty, nawet do 500 zł.
- W Tczewie stosujemy przede wszystkim opłatę podwyższoną, ale wyłącznie po wszczęciu postępowania administracyjnego, zgodnie z przepisami - tłumaczy Małgorzata Mykowska. - W tym roku przeprowadziliśmy pięć takich postępowań w związku z nieprawidłową segregacją lub zaśmiecaniem. Najwyższy mandat wyniósł 500 zł.