GwiazdySelektywna aborcja. Dlaczego pozbywają się dziecka określonej płci?

Selektywna aborcja. Dlaczego pozbywają się dziecka określonej płci?

Selektywna aborcja. Dlaczego pozbywają się dziecka określonej płci?
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos
09.02.2012 09:16, aktualizacja: 20.08.2018 14:26

„Najważniejsze, żeby było zdrowe” – mówią najczęściej rodzice przyszłego potomka, nie chcąc przyznać się do tego, że wolą chłopca lub dziewczynkę. Większość par ma jakieś preferencje dotyczące płci mającego się urodzić niemowlęcia.

„Najważniejsze, żeby było zdrowe” – mówią najczęściej rodzice, nie chcąc przyznać się, że wolą chłopca lub dziewczynkę. Większość par ma jakieś preferencje dotyczące płci mającego się urodzić malucha. Jeśli to pierwszy potomek, z reguły przykładają do tego mniejszą wagę. Jednak przy drugim, trzecim, pragnienie dziecka konkretnej płci jest znacznie większe.

W Internecie nietrudno znaleźć rady dotyczące tego, jak zaplanować płeć potomka. Można stosować specjalną dietę, kochać się w określonym dniu cyklu, w odpowiedniej pozycji, itd. Niektórzy nawet wierzą, że samo powtarzanie przez partnera w myślach płci dziecka gwarantuje powodzenie. Można też zastosować się do chińskiego kalendarza-przepowiedni, który określa, w jakim miesiącu kobieta i mężczyzna, w zależności od swojego wieku, powinni starać się spłodzić syna lub córkę. Ta metoda chyba jednak nie jest skuteczna (a może zbyt mało popularna?), bo w samych Chinach jednym z najpoważniejszych problemów społecznych jest tzw. selektywna aborcja, czyli niedopuszczanie do narodzin dziewczynek. W tym kraju chłopcy są bardziej pożądani: zarabiają, dziedziczą nazwisko i majątek, na starość zapewnią opiekę własnym rodzicom. Szacuje się, że w Chinach na 100 dziewczynek rodzi się ponad 120 chłopców.

Selektywna aborcja ma niewątpliwie związek z prawem chińskim, ograniczającym swoim obywatelom możliwość posiadania więcej niż jednego dziecka. W prowincjach, gdzie bez sankcji pozwala się na urodzenie dwojga lub trojga potomków, problem selektywnej aborcji jest nieco mniejszy, pojawia się bowiem nadzieja, że nawet jeśli pierwsza urodziła się dziewczynka, następny będzie chłopiec.

Dr Antoni Kubiak, ginekolog i położnik, solidarnie broni swoich chińskich kolegów-lekarzy: „Nie sądzę, by był wśród nich ktoś, kto by to popierał i chciał to robić. Zawsze znajdzie się ktoś łasy na pieniądze, ale nie sądzę, żeby dokonywano aborcji masowo. Nie wierzę w to” – dodaje stanowczo.

Jakie są konsekwencje tak dużej przewagi chłopców? Chińska Akademia Nauk Społecznych (CASS) dowodzi, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat aż jeden na pięciu mężczyzn nie znajdzie żony. Ponadto, jeżeli w danym społeczeństwie kobiety są w mniejszości, prowadzi to często do przemocy i rozwoju prostytucji.

Także mieszkańcy Indii preferują chłopców. Mimo że prawo indyjskie zakazuje podawania płci przy badaniu kobiety ciężarnej, w praktyce robi się to bardzo często. Nietrudno, nawet w małym mieście, znaleźć miejsce, gdzie można wykonać badanie USG. To świetnie rozwijający się biznes. Dlaczego Hindusi wolą chłopców? Jest takie powiedzenie: „Wychowywanie córki jest jak podlewanie ogrodu sąsiadów”. Kobieta nie zostaje na starość przy rodzicach, poza tym aby wydać ją za mąż, rodzina musi zapłacić posag.

Zdaniem Nicka Eberstadta, demografa z American Enterprise Institute, realną przyczyną selektywnej aborcji wcale nie są regulacje prawne danego kraju, lecz trzy powiązane ze sobą czynniki: powszechne preferowanie chłopców, rozwój technologii pozwalającej na określenie płci płodu i spadająca płodność.

Polemizuje z nim Edgar Dahl z Instytutu Etyki Medycznej Uniwersytetu w Munster w Niemczech. W odpowiedzi na artykuł, opublikowany w „The Economist”, przytaczający wypowiedź Eberstadta, Dahl zaprzecza, jakoby rozwój technologii miał wpłynąć na zwiększenie liczby selektywnych aborcji. Jego zdaniem, źródłem problemu są przekonania religijne w danym kraju. Przypomina o zjawisku zabijania dzieci niechcianej płci znane w niektórych kulturach od wieków.

Jak mówi dr Antoni Kubiak, ginekolog i położnik, płeć dziecka można określić już – w zależności od jakości aparatury – pomiędzy 13. a 15. tygodniem ciąży. „Badanie ultrasonograficzne nigdy nie daje jednak stuprocentowej pewności – twierdzi. – Taką gwarancję można mieć jedynie wykonując biopsję kosmówki, ale to zabieg bardzo drogi”. Kiedy więc decyzja o aborcji powodowana jest płcią płodu, nietrudno sobie wyobrazić, że w niektórych przypadkach, w krajach, gdzie praktykowana jest tego typu sztuczna selekcja, może dochodzić do pomyłek.

Eberstadt twierdzi, że zjawisko selektywnej aborcji dotyczy nie tylko Chin i Indii, lecz stanowi globalny problem. „The Economist” przytacza dane, według których niechciana płeć jest przyczyną usuwania ciąży także w krajach takich jak Armenia, Azerbejdżan, Gruzja, Serbia, Białoruś, Bośnia, Cypr i Singapur. Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy (PACE) wezwało organizacje krajów Unii Europejskiej do walki z tym procederem. Pojawia się jednak pytanie: jak walczyć? Zdaniem lekarzy z Armenii i Azerbejdżanu, zakaz dokonywania selektywnej aborcji przeniesie ją jedynie do podziemi.

Wydaje się, że jedyny skuteczny sposób walki to rozwój kulturowy społeczeństwa. Zwolennicy tej teorii twierdzą, iż należy podnieść status kobiet, umożliwić im uczestnictwo w życiu publicznym, a także dziedziczenie i edukację.

Tak stało się w Korei Południowej. Kraj, który pod względem proporcji w narodzinach kobiet i mężczyzn dorównywał w latach 90. Chinom czy Indiom, dziś nie jest daleki od naturalnych wskaźników. Kampanie przeciwko dyskryminacji społecznej kobiet oraz ich lepsza edukacja spowodowały, że "moda na chłopców" przeminęła.

Selektywna aborcja to problem paradoksalny z punktu widzenia feministek. Narzędzie, które miało dawać kobietom wolność wyboru, sprawiło, że wiele kobiet w ogóle nie przychodzi na świat. Feministki poddają pomysł, by uniemożliwić usuwanie ciąży ze względu na płeć dziecka. Wydaje się to jednak niewykonalne. Co więcej, ograniczałoby to, o co walczą – możliwość decydowania o własnym życiu.

Nie wszędzie jednak poszkodowane są dziewczynki. W krajach europejskich i w Ameryce często to właśnie one są bardziej pożądane. Mówi się nawet o zaburzeniu psychologicznym, zwanym GD, czyli gender disappointment (rozczarowanie płcią). Większość kobiet dotkniętych tym syndromem pragnie urodzić córkę i chwyta się wszelkich sposobów, żeby wpłynąć na płeć przyszłego dziecka. Jednym z nich jest metoda Ericssona, polegająca na dzieleniu spermy pod względem chromosomów X i Y. Inna możliwość to rozdzielanie embrionów w zależności od płci.

Do czego doprowadzi rozwój nowoczesnej techniki? Czy naprawdę sankcje prawne są w stanie wpływać na liczbę i płeć rodzących się dzieci? Trudno jest odpowiedzieć na te pytania, jednak zrównanie praw kobiet i mężczyzn, tak jak zrobiono to w Korei Południowej, prawdopodobnie byłoby dobrym pomysłem.

(ios/sr)

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (68)
Zobacz także