Blisko ludziSiostra zamachowca z Paryża przerywa milczenie

Siostra zamachowca z Paryża przerywa milczenie

„Był miłym, wrażliwym, trochę skrytym człowiekiem. Zawsze można było na nim polegać. Kochał się śmiać i żartować, taki mały, kochany chłopak” – mówi w rozmowie z CNN siostra Samy’ego Amimoura, który 13 listopada zabił wraz z dwoma innymi mężczyznami 89 osób w paryskim klubie Bataclan.

Siostra zamachowca z Paryża przerywa milczenie
Źródło zdjęć: © CNN - screenshot
Magdalena Drozdek

27.11.2015 | aktual.: 28.11.2015 08:32

„Był miłym, wrażliwym, trochę skrytym człowiekiem. Zawsze można było na nim polegać. Kochał się śmiać i żartować, taki mały, kochany chłopak” – mówi w rozmowie z CNN siostra Samy’ego Amimoura, który 13 listopada zabił wraz z dwoma innymi mężczyznami 89 osób w paryskim klubie Bataclan.

Kobieta, która w rozmowie z CNN używa imienia Anna, ostatni raz rozmawiała z młodszym bratem w sierpniu. Poprosił ją, by pozdrowiła rodzinę i ucałowała kota, którego zostawił we Francji. Niedługo miał zadzwonić ponownie. Usłyszała jego imię dopiero, gdy ujawniono nazwiska zamachowców, którzy dokonali zamachów na zgromadzonych w klubie Bataclan.

- Na początku byłam w szoku. Krzyczałam z bezradności. Potem pomyślałam, że to musi być jakaś okropna pomyłka – mówi w wywiadzie siostra zamachowca. – Codziennie zadajemy sobie to samo pytanie: „Dlaczego to się stało?” – dodaje.

Jak wspomina dziewczyna, brat był miłym, wrażliwym chłopcem, trochę nieśmiałym, ale zawsze można było na nim polegać. Przyznaje, że zaczął się zmieniać kilka lat temu, gdy zwerbowały go radykalne środowiska islamskie, działające na przedmieściach ich rodzinnego Drancy. Anna uważa, że wyprano mu mózg.

- Przychodzili do niego coraz częściej i mówili, że powinien regularnie przychodzić do meczetu, i by całkowicie poświęcił się praktykowaniu Islamu – wspomina.

Samy zaczął się inaczej ubierać i zachowywać. Nie spędzał już czasu z rodziną, jak dawniej. Jego radykalizację dostrzegły francuskie służby bezpieczeństwa. Po tym jak w 2012 roku chciał wyjechać do Jemenu, został oskarżony o „działanie mające na celu wspieranie terrorystycznych przedsięwzięć”. Sąd zakazał mu opuszczać kraj, miał stale meldować się na posterunkach. Wreszcie Amimour złamał warunki nadzoru i wyjechał do Syrii.

Anna twierdzi, że rodzina wielokrotnie chciała uzyskać pomoc odpowiednich instytucji. Bez powodzenia. Ojciec Samy’ego postanowił odszukać syna i, jak twierdzi w „Le Mond”, wyjechał do części Syrii kontrolowanej przez ISIS. Był czerwiec 2014 roku. Chłopak miał przyjąć nowe imię, Abu Haija i ożenić się. W wywiadzie dla gazety, ojciec zamachowca wspomina, że spotkanie było wyjątkowo chłodne. Jeden z jego kolegów nigdy nie opuszczał ich na krok. Syn nie zaprosił go nawet do swojego nowego domu. Miał mu tylko pokazać film, na którym widać, jak zabija innego mężczyznę. Wrócił, bo wiedział, że nic nie jest w stanie zrobić.

Rok później rodzina Amimoura zobaczyła twarz ich „kochanego, małego chłopca” na okładkach światowych gazet. W rozmowie z CNN, Anna opowiada, że jest świadoma tego, że nie tylko jej bliscy cierpią z jego powodu.

- Rozumiemy ból, jak czują pozostali. Wiemy, że nic nie przywróci życia zabitym – dodaje.

md/ WP Kobieta

Zobacz także
Komentarze (55)