Śmieszna Jadźka
Jadźka nie zdaje sobie sprawy, że się z niej non stop śmiejemy. Co robić, skoro jest tak przezabawna? Kiedy staje na środku pokoju i kręci kuperkiem do „Marii Awarii”.
W małym dziecku zadziwiająco szybko ujawnia się poczucie humoru. Roczniak potrafi już świadomie płatać figle i śmiać się razem z rodzicami z małych czynności. Rozbawienie, które towarzyszy obcowaniu z Jadźką, pozwala zapomnieć o wszystkich perturbacjach związanych z trudami wychowywania.
Poczucie humoru jest niezwykle ważne od małego. Nie tylko dlatego, że „śmiech to zdrowie”. Humor to dystans do siebie, patrzenie na innych i na siebie z przymrużeniem oka, umiejętność, która pomaga w budowaniu dobrych i pełnych relacji między ludźmi. Humor sprawia, że patrzymy na świat przez różowe okulary, zamiast nakładać na nos ciemne binokle defetyzmu.
Nasza córka jest najśmieszniejsza wtedy, kiedy nie zdaje sobie z tego sprawy. Kiedy na przykład nie może dostać upragnionej rzeczy i wydyma ze smutku dolną wargę, wyglądając jak sto nieszczęść. Niby smutno, ale nie sposób powstrzymać się od śmiechu. Często zdarza się nam też uśmiechać, kiedy mała płacze wniebogłosy. Ci, którzy pomyślą, że jesteśmy okrutnymi rodzicami, niech przyjdą do nas do domu i zobaczą atak histerii Jadźki. Ataki pojawiają się przede wszystkim w chwilach ogromnego zmęczenia. I to nie płacz jej nas śmieszy, ale powody, które skłaniają ją do wylania łez. Nasze dziecko potrafi zalać łzami dywan, ponieważ nie potrafi trafić słomką do dziurki kartonika. Albo że mama założyła Kłapouchemu na głowę Jadźki czapkę. Albo że nie może gmerać ręką w kubku z sokiem. Ponieważ jej rozpacz w takich sytuacjach jest przerysowana jak w niemych filmach, pokładamy się z Głową Rodziny na dywanie.
Inną sprawą są Jadźki sprawdzone na nas figle. Najskuteczniejszym z nich jest „mama i tata nie widzi, hulaj dusza.” Rodzice nie mogę śledzić każdego kroku Jadźki, więc kiedy ta zostaje na chwilę sama, robi wszystko, czego nie wolno. Sygnałem do konieczności podjęcia interwencji jest cisza jak makiem zasiał. Kiedy w mieszkaniu nie słychać odgłosów sapania, rozbawionych okrzyków ani jadwigowego ględzenia, można ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że coś kombinuje. I proszę, wchodzimy do pokoju, a tam Jadźka siedzi z pilotem na kanapie. Albo nieudolnie przelewa wystygniętą kawę mamy do swojego kupka. Albo pije wodę z wanienki, a potem udaje, że nie wie o co nam chodzi.
A już najgorzej, jak dobiera się do komputerowej myszki lub szafki z mąką. To, co następuje po nakryciu jej na gorącym uczynku jest przezabawne. Jadźka patrzy na nas tymi swoimi błękitnymi oczyma z lękiem, z oczekiwaniem, ale i z objawami skrajnego zafascynowania niedozwoloną rzeczą. Ponieważ zazwyczaj reagujemy na jej wybryk w pierwszej chwili rozbawieniem, na jej twarzy pojawia się rozbrajający uśmiech, a w oczach błysk. Wie, skubana, że przeskrobała, że nie wolno, ale wie też, że to taka trochę gra między nią a nami. Że jej rolą jest psocić ile wlezie, a naszą rolą strofować. I tu jest pogrzebane jej poczucie humoru i dystans do siebie. Biorę ją wtedy za fraki i powtarzam w kółko: nie można, nie można. Ona robi poważną minę oszukując mnie, że już nigdy, że nie chciała i że przeprasza. Ale swoje następnym razem zrobi. Jeszcze dużo pracy przed nami, żeby wychować ją na ludzi.
Jadźka nie zdaje sobie sprawy, że się z niej non stop śmiejemy. Co robić, skoro jest tak przezabawna? Kiedy staje na środku pokoju i kręci kuperkiem do „Marii Awarii” (całkiem jak Władzia, gwiazda You Can Dance), lub kiedy gramoli się po nas rankiem, siada na nas i żąda: „papataj” czy ewentualnie „opa, opa” lub „noski noski”.
Uwielbiamy, kiedy Iga zawsze i wszędzie znajdzie coś, zza czego można zrobić „akuku”. Zwijamy się ze śmiechu, kiedy sama sobie bije brawo, kiedy coś się jej uda i kiedy bacznie obserwuje, czy patrzymy jak brzdąka na pianinie lub gitarze. Wygląda to tak – Jadźka razy kilka grzmotnie w klawisze pianina i odwraca się czekając na pochwały. A już zupełnie nie sposób się opanować, jak się wstydzi. Skąd u dzieci chowanie się w ramionach, skrywany uśmiech i wtulanie się w mamę na widok innych dzieci? Nie wiadomo. Wiadomo lecz od zawsze, że dziecko się wstydzi i jest to widok cudowny. A widok najcudowniejszy? Jadźka śmiejąca się na głos – to mój zdecydowany faworyt.