Sposób na korki
Korki to zmora współczesnej motoryzacji. Uwięzieni w nich kierowcy tracą czas, paliwo i cierpliwość. Stają się nerwowi i agresywni. Psychologowie mówią już o "korkowym syndromie".
22.03.2006 | aktual.: 26.06.2010 17:14
Korki to zmora współczesnej motoryzacji. Uwięzieni w nich kierowcy tracą czas, paliwo i cierpliwość. Stają się nerwowi i agresywni. Psychologowie mówią już o "korkowym syndromie". Możemy spróbować go uniknąć, angażując życzliwość, poprawiając technikę, a przede wszystkim kulturę jazdy i wyobraźnię.
- Warto słuchać lokalnych rozgłośni informujących o korkach i możliwościach ich ominięcia.
- Na zielonym trzeba jechać, a nie (tak niestety robi wielu kierowców) dopiero "mieszać w skrzyni biegów". Już żółte światło daje nam sygnał do wrzucenia biegu. Jeśli ruszymy sprawnie, damy szansę przejechać skrzyżowanie wielu innym.
- Przeskakiwanie na żółtym, czy już czerwonym (!), gdy po przeciwnej stronie nie ma miejsca na schowanie się, jest niebezpieczne i niewiele pomaga. Blokujemy dodatkowo skrzyżowanie!
- Sprawdzona w krajach Europy Zachodniej "metoda zamka błyskawicznego" u nas niestety jest ciągle mało popularna. Jadących z przeciwka, skręcających w lewo - należy przepuścić. Podobnie - stopniowo po jednym - należy wpuszczać auta włączające się z prawej, z ulic podporządkowanych czy kończących się pasów. Ułatwiając przejazd innym pamiętamy, że za kilka metrów to my możemy być w sytuacji proszącego o wpuszczenie.
- Zamiar skrętu w lewo, z pasa przeznaczonego również do jazdy na wprost, sygnalizujmy dużo wcześniej, nie w ostatniej chwili, zaś czekając na skręt nie ustawiajmy się w poprzek pasa, utrudniając przejazd innym, ale maksymalnie blisko osi jezdni lub jej lewej krawędzi.
A poza tym, czy na pewno wszędzie musimy pojechać samochodem? Na krótkim (mniej niż 5 km) dystansie to nawet nieopłacalne. Autobusem bywa szybciej i taniej, a na piechotkę - zdrowiej.