GwiazdyStara miłość nie rdzewieje – ile w tym prawdy?

Stara miłość nie rdzewieje – ile w tym prawdy?

Stara miłość nie rdzewieje – ile w tym prawdy?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
07.07.2010 09:24, aktualizacja: 06.08.2015 14:10

Stara miłość nie rdzewieje – to stare jak świat porzekadło, które w całej swej prostocie zawiera ziarno prawdy. Pierwsza miłość jest najpiękniejsza, najbardziej romantyczna, opatrzona potężnym ładunkiem emocjonalnym. Zwykle przemija, ale lubi też powracać, nierzadko po wielu latach sprawiając, że nasz poukładany świat na powrót zostaje wywrócony do góry nogami.

Stara miłość nie rdzewieje – to stare jak świat porzekadło, które w całej swej prostocie zawiera ziarno prawdy. Pierwsza miłość jest najpiękniejsza, najbardziej romantyczna, opatrzona potężnym ładunkiem emocjonalnym. Zwykle przemija, ale lubi też powracać, nierzadko po wielu latach sprawiając, że nasz poukładany świat na powrót zostaje wywrócony do góry nogami.

Lucyna (37 lat), Anna (26 lat) i Mariola (29 lat) to kobiety sukcesu. Mają wysokie pozycje zawodowe, pieniądze, dzieci, kochających mężów i grono przyjaciół, którym ufają. Jednak łączy je coś jeszcze, coś, co każdej nocy spędza im sen z powiek, snuje się za nimi jak cień, przysparza wyrzutów sumienia i odciska swe piętno na obecnym życiu. Tym wyrzutem sumienia jest stara miłość, która niczym grom z jasnego nieba powróciła po wielu latach, która jest zakazana, grozi zburzeniem dotychczasowego – wydawać by się mogło – idealnego życia.

Lucyna (37 lat)

Damiana poznałam mając 13 lat. Zakolegowaliśmy się, byliśmy nierozłączni. Z biegiem czasu zaczął mi się podobać, przed każdym spotkaniem miałam motylki w brzuchu, aż wreszcie, w wieku 16 lat zostaliśmy parą. To była wielka i szalona miłość. Byliśmy jak dwie papużki nierozłączki. To właśnie z Nim przeżyłam swój pierwszy raz – w domku na drzewie naszego wspólnego kumpla – to było czyste szaleństwo. Po roku planowaliśmy założenie rodziny, dzieci, zamieszkanie razem podczas studiów. Miało być tak pięknie… a było całkiem inaczej. Po półtora roku Damian zaczął coraz więcej czasu spędzać z kolegami, imprezował, a ja siedziałam w domu i czekałam. Aż pewnego dnia usłyszałam z jego ust: „to koniec”. Czułam, że w jednej sekundzie moje serce pękło na pół, łzy napływały mi do oczu, byłam załamana. Straciłam miłość swego życia, zostałam sama. Dziękuję Bogu, że wtedy miałam obok siebie wierną przyjaciółkę, która pomogła mi jakoś przetrwać ten trudny okres, który ciągnął się… latami. W tym czasie miałam wielu chłopaków, ale
żadnego nie kochałam. Spotykałam się z nimi, rozkochiwałam w sobie i rzucałam. Traktowałam ich tak jak mnie potraktowano. Teraz wiem, że robiłam źle, ale wtedy średnio mnie to obchodziło.

Męża poznałam w wieku 26 lat. Pokochałam go prawdziwą, dojrzałą miłością. Po dwóch latach związku wzięliśmy ślub, później urodził się Dominik. Ja wróciłam do pracy, po trzech latach zostałam managerem – byłam szczęśliwa… do czasu. Rok temu spotkałam Damiana. Nie wiem czy to zrządzenie losu, przeznaczenie czy nauczka, ale jednego jestem pewna – kiedy wpadliśmy na siebie, coś zaiskrzyło. Poszliśmy na kawę, rozmawialiśmy o naszych rodzinach, wymieniliśmy się numerami telefonów (chociaż do tej pory pluje sobie o to w twarz). Później zaczęliśmy smsować, a ja z każdym dniem zakochiwałam się w nim coraz bardziej. Na dzień dzisiejszy mogę stwierdzić, że kocham ich obu, swojego męża i Damiana. Sypiamy z Damianem regularnie, ale póki co żadne z nas nie ma odwagi powiedzieć o tym swoim współmałżonkom. Jaki będzie finał tej historii? Nie wiem…

Anna (26 lat)

Dokładnie 15 lat temu na szkolnej dyskotece poprosił mnie do tańca najprzystojniejszy chłopak z całej szkoły. Miał na imię Adrian. Podkochiwałam się w nim, od kiedy go po raz pierwszy zobaczyłam. Później spotkaliśmy się kilka razy i koniec końców zostaliśmy parą. Był to mój pierwszy chłopak, a ja byłam jego pierwszą dziewczyną. Z Adrianem byliśmy nierozłączni, studiowaliśmy nawet ten sam kierunek. Wszystko zmieniło się pod koniec drugiego roku studiów. Adrian poznał starszą od siebie o rok studentkę z wymiany, z którą od razu znalazł dziwną nić porozumienia. Na samym początku nie zwracałam na to w ogóle uwagi, jednak po kilku miesiącach ich zażyłości zaczęłam się czuć jak piąte koło u wozu – a przecież to ja byłam jego dziewczyną, a nie ona! Rzucił mnie na trzecim roku i związał się z tą okropną Michelle. Jak ja ich wtedy nienawidziłam! Nie wiem co było później, bo przeniosłam się na studia zaoczne – nie chciałam ich po prostu widzieć.

Rozpaczałam 7 miesięcy, dopóki nie poznałam Michała, mojego męża. Był on panaceum na moje złamane serce, które powoli zaczęło się regenerować. Koniec końców zakochaliśmy się w sobie i wzięliśmy szybki ślub bez wiedzy rodziców. Nietrudno sobie wyobrazić, że zarówno moi rodzice, jak i teściowe nie byli zachwyceni tą nowiną, ale co mogli zrobić, skoro było już po fakcie. Z Michałem zamieszkaliśmy razem i po czterech miesiącach pożycia małżeńskiego zaszłam w ciąże. Patrycja urodziła się w listopadzie, a w kwietniu następnego roku znowu na swej drodze spotkałam Adriana. Nie wyszło mu z Michelle – z czego w głębi duszy bardzo się ucieszyłam – jest zatwardziałym singlem i ani mu w głowie małżeństwo i zmiana brudnych pieluch. Ale to spotkanie zmieniło coś w naszym życiu, sprawiło, że nasze drogi zeszły się po raz kolejny. Mieszkamy w jednym mieście, widujemy się dosyć często, czuje, że to uczucie znowu się odradza. Z drugiej strony boje się tego – mam poukładane życie i nie chcę zranić mojego męża… Mariola (29
lat)

Życie nastolatki upłynęło mi pod znakiem ciężkich metalowych brzmień, nieustających imprez, obozów i wielkiego buntu. Rodzice czasami byli bezsilni. Pamiętam jak pewnego razu mama weszła do pokoju i zauważyła na mojej ścianie namalowany czarnym sprayem pentagram – o mało nie dostała zawału i nie ściągnęła egzorcysty… Darek był basistą w szkolnej kapeli rockowej. Jego długie i zadbane włosy przyprawiały mnie o zawrót głowy, no i był taki szarmancki, co u rockmanów było raczej niespotykane. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia i spędziliśmy ze sobą cztery wspaniałe lata. Oczywiście miewaliśmy wzloty i upadki, ale uczucie między nami było tak silne, że wierzyliśmy, że przetrwamy wszystko… ale nie przetrwaliśmy. Darek wyjechał z rodzicami do Holandii i tam zamieszkał. Pisaliśmy do siebie listy, dzwoniliśmy regularnie, jednak po pewnym czasie kontakt między nami był coraz rzadszy. Kiedy dzwoniłam do Darka odbierała jego mama i mówiła, że wyszedł z kolegami i na odwrót - kiedy Darek dzwonił, ja
imprezowałam z koleżankami. W końcu nasz kontakt się urwał…

Pod koniec studiów poznałam swojego męża, a po kilku miesiącach znajomości zaszłam w ciążę. Potem był szybki ślub, wicie sobie przytulnego gniazdka, aż w końcu na świat przyszła Zuza, która tym bardziej scementowała i umocniła nasz związek. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie powrót Darka. Do tej pory zastanawiam się po jaką cholerę on wrócił i na powrót wywrócił moje życie do góry nogami. Często odwiedza nas, nawet w obecności mojego męża, który nie wie, że kiedyś z Darkiem tworzyliśmy związek. Czuje, że to uczucie zaczyna się odradzać na nowo, ale jednocześnie boję się tego, bo nie wiem jak to wszystko się potoczy. Czy będę dała radę oprzeć się dawnemu uczuciu? Czy wytrwam u boku mojego męża? Czas pokaże. ― Przyglądając się opisanym historiom możemy zauważyć pewne prawidłowości. Otóż powroty do przeszłości zdarzają się na ogół częściej kobietom niż mężczyznom, a wynika to z kolei z niezwykłej, i tylko dla kobiet zarezerwowanej, umiejętności dzielenia swoich uczuć. Mężczyźni częściej zmieniają partnerki,
ale nie potrafią, tak jak kobiety rozdzielić uczuć na dwie lub więcej osób. Zrozumiałe i całkiem prawdziwe w tym świetle jest twierdzenie, że kobieta potrafi kochać zarówno męża, jak i starą miłość. Na uwagę zasługuje także fakt, że z reguły pierwsze miłości nacechowane są dużą namiętnością oraz burzą hormonów charakterystyczną dla okresu dojrzewania na jaki najczęściej przypadają.― mówi Kinga Kocjan, psychoterapeuta z Centrum Psychoterapii i Psychoedukacji.

― Pod tym wpływem kształtują się w naszym umyśle bardzo silne emocjonalnie wspomnienia, które początkowo spychane do nieświadomości, pod wpływem bodźców potrafią się aktywować w przyszłości ze zdwojoną siłą. Te pierwsze miłości łączy jeszcze jedna cecha spalająca. Otóż związki te budowane są w podobnym otoczeniu i kontekście społecznym. Ci młodzi ludzie najczęściej pochodzą z tego samego miasta lub wioski, kończą podobne, jak nie te same szkoły, mają wspólne plany i marzenia co do przyszłości. To wszystko powoduje, że wykształca się w nich specyficzna i bardzo mocna więź powodująca, że nawet po latach rozłąki niezwykle łatwo jest znaleźć ze sobą wspólny język. Do tego należy wspomnieć bardzo interesujące zjawisko polegające na tym, iż im więcej czasu upływa od danego doświadczenia, zdarzenia lub przeżycia tym bardziej wraz z upływem czasu nabiera ono cech pozytywnych. Zgodnie z tym, negatywne bądź naturalne zjawiska z przeszłości tracą swój negatywny wymiar, a te pozytywne urastają do rangi doskonałości.

Czas odgrywa też inną zasadniczą rolę w powrotach do miłości z przed lat. Mianowicie wraz z upływem czasu nasze doświadczenia ulegają idealizacji, a że są to miłości najczęściej niespełnione, bo przerwane lub z jakiegoś powodu zatrzymane to pamiętamy je lepiej od reszty doświadczeń. Tym samym głębiej zapisują się także w naszym umyśle i zgodnie z zasadą wybiórczości zmieniają swoje zabarwienie stosownie do bieżących zapotrzebowań. Takim sposobem partner z przed lat jawi nam się, jako ideał i nabiera cech perfekcyjnych szczególnie w odniesieniu do obecnego partnera, którym po latach związku jesteśmy znudzeni, a płomień zastąpiony jest monotonią i przyzwyczajeniem.― dodaje Kinga Kocjan, psychoterapeuta z Centrum Psychoterapii i Psychoedukacji.

Kiedy pierwsza, wielka miłość się kończy zazwyczaj zostają po niej setki zapisanych stron w pamiętniku, walentynkowe kartki, pluszowe misie i wspomnienia. Jednak to uczucie lubi powracać po latach i to w najmniej odpowiednim momencie naszego życia. Wówczas stajemy przed ogromnym dylematem: zaryzykować i dać się ponieść odradzającemu się uczuciu, czy brnąć dalej w swoim poukładanym już życiu? Wybór nigdy nie jest prosty.